Dowództwo Operacyjne zabiera głos ws. doniesień o rakiecie w Wyrykach
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych opublikowało komunikat, w którym wskazało, że przekazywało "na bieżąco i bez jakiegokolwiek pomijania wszystkie dostępne informacje" dotyczące nocy z 9 na 10 września, gdy rosyjskie drony naruszyły polską przestrzeń powietrzną.
"W odniesieniu do licznych zapytań dotyczących przekazywania informacji o zdarzeniach związanych z naruszeniami polskiej przestrzeni powietrznej z 9 na 10 września 2025 roku, informujemy, że Dowódca Operacyjny RSZ na bieżąco i bez jakiegokolwiek pomijania przekazywał wszystkie dostępne informacje oraz późniejsze wnioski płynące z analizy incydentu zarówno do Ministerstwa Obrony Narodowej, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego jak i Biura Bezpieczeństwa Narodowego" - czytamy w komunikacie Dowództwa Operacyjnego RSZ opublikowanego w serwisie X.
Media: w Wyrykach na dom spadła rakieta, nie dron
W nocy z 9 na 10 sierpnia w trakcie ataku Rosji na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. W odpowiedzi poderwano myśliwce i zestrzelono niektóre obiekty. Pozostała część rozbiła się w różnych miejscach Polski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Na koniec liczą się fakty". Bogucki o wsparciu z USA
Najgłośniejsza sytuacja miała miejsce w Wyrykach na Lubelszczyźnie, gdzie szczątki "niezidentyfikowanego obiektu latającego" runęły na dom. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Choć początkowo sądzono, że na budynek spadł dron, to według informacji "Rzeczpospolitej" pozyskanej w najważniejszych strukturach państwa zajmujących się bezpieczeństwem, na dom spadła rakieta z polskiego F-16, której użyto do zestrzelenia bezzałogowca. - To była rakieta powietrze-powietrze AIM-120 AMRAAM z naszego F-16, która w trakcie lotu miała dysfunkcję układu naprowadzania i nie zadziałała - mówi rozmówca "Rz". Zaznacza, że rakieta nie wybuchła, gdyż zadziałały zabezpieczenia zapalnika.
- Gdyby Rosja nie prowadziła wojny w Ukrainie i nie prowokowała Polski tego typu zorganizowanymi akcjami, jak tydzień temu, to oczywiście żaden budynek w Polsce ani żadne pole nie byłoby przedmiotem uszkodzeń - zaznacza w rozmowie z Wirtualną Polską wiceszef MSZ Marcin Bosacki.
Pytany o tę sprawę przez PAP rzecznik MON powiedział, że resort nie komentuje tych doniesień, zapewnił jednak, że wojsko wesprze poszkodowanych z uszkodzonego domu - już teraz pomaga w posprzątaniu zniszczeń, a następnie wynagrodzi im straty na takich samych zasadach, na jakich ma to miejsce np. w przypadku strat wywołanych przez ćwiczenia wojskowe czy działalność lotnictwa.