Niemcy wybierają parlament. Decydujący będzie wynik walki pomiędzy małymi partiami
Niemcy wybierają dzisiaj parlament, Bundestag. Przedwyborcze sondaże wskazują na pewne zwycięstwo chadeków z CDU przed socjaldemokratami. Naprawdę ciekawie zrobi się dopiero po zamknięciu lokali wyborczych. Wtedy okaże się, ile głosów zdobyły mniejsze partie. To partnerzy koalicyjni nadadzą ton czwartej już kadencji kanclerz Angeli Merkel.
Nudna i do bólu przewidywalna kampania wyborcza wreszcie dobiegła końca i Niemcy wybierają 598 posłów, którzy przez kolejne cztery lata będą kształtować politykę najpotężniejszego kraju w Europie. Na początku roku pojawiła się iskierka nadziei na polityczne fajerwerki wraz z powrotem Martina Schulza do krajowej polityki, ale sondażowa wiosna socjaldemokratów szybko przeminęła i chadecy Merkel odzyskali przewagę.
Troszkę pikanterii wniosły wiece pani kanclerz we wschodnich Niemczech, gdzie demonstranci domagali się jej odejścia, ale to były tylko epizody. Ciekawostką była kampania antyislamskiej, prawicowej Alternatywy dla Niemiec wśród przesiedleńców z byłego Związku Radzieckiego. Do nich przeznaczone były nacjonalistyczne hasła o twardej władzy, których nie powstydziłby się Władimir Putin. AfD ma szansę zostać trzecią siłą w Bundestagu i nieźle zamieszać na scenie politycznej.
Najważniejsze, jaką koalicję zbuduje Merkel
- Wszystkie sondaże wskazują na to, że chadecy wygrają wybory, a Merkel pozostanie kanclerzem na czwartą kadencję – mówi Wirtualnej Polsce Wojciech Szymański z Deutsche Welle. - W niepewnych czasach Brexitu, Trumpa, agresywnej Rosji i szalonego Kima, Niemcy najwyraźniej nie chcą eksperymentów. Wolą piosenkę, którą znają. Może trochę nudną, ale przewidywalną - tłumaczy.
Szymański uważa, że AfD ma szansę na lepszy wynik niż 11 – 13 proc., które dają tej partii ostatnie, przedwyborcze sondaże. SPD Schulza liczy na 21 proc., a poparcie dla CDU Merkel waha się w granicach 34 – 36 proc. Dalej są lewicowcy z Die Linke, centroprawicowa FDP i Zieloni.
Dziennikarz dodaje, że niemal pewny jest bojkot populistów z AfD przez pozostałe partie, co oznacza bardzo ciekawe rozmowy koalicyjne. Prawdziwa gra rozpocznie się po zamknięciu lokali wyborczych i ogłoszeniu pierwszych wyników, a stawka jest duża. Nie chodzi tylko o wewnętrzny ład Niemiec, ale także o kształt Unii Europejskiej, o wybór dalszej drogi Wspólnoty, która musi na nowo zdefiniować swoje cele w obliczu Brexitu, eurosceptycznych nastrojów na wschodzie UE, zagrożenia terroryzmem i niepewnych relacji z Rosją czy USA. Dlatego nawet niewielkie różnice siły poszczególnych partii mogą zaważyć na kształcie koalicji, a politycy do ostatniej chwili starali się zmobilizować swoich sympatyków.
Relacje, przed którymi nie uciekniemy
- Geografia, historia i polityka sprawiają, że Niemcy i Polska są dla siebie szczególnie ważnymi sąsiadami i partnerami gospodarczymi – mówi Wirtualnej Polsce Irene Hahn-Fuhr, dyrektorka Fundacji im. Heinricha Bölla w Warszawie. - W polityce unijnej mamy czasem takie same, a czasem w pełni uzasadnione lecz rozbieżne interesy, ważne jest jednak umiejętne ich pogodzenie - dodaje.
Hahn-Fuhr także zwraca uwagę na kluczową rolę, jaką odegra przyszły koalicjant, z którym Angela Merkel będzie dzielić się władzą. - Który koalicjant powoła ministra spraw zagranicznych, czy będzie kierować ministerstwem gospodarki, będzie miało wpływ na kierunek polityki w takich tematach jak: sankcje wobec Rosji, Nord Stream 2 czy reforma strefy euro – podkreśla i zaznacza, że to najlepsze przykłady znaczenia niemieckiej koalicji dla Polski i relacji polsko-niemieckich.
Niemcy nie chcą awantur
Niemieccy wyborcy raz jeszcze zaufają "Mutti" Merkel i konserwatywnemu, opartemu na wartościach chrześcijańskich programowi CDU i jej bawarskiej siostry CSU. Nie chcą awantur w świecie, który i tak pełen jest wstrząsów. Zrównoważona i cierpliwa Merkel ma zadbać o gospodarkę, bezpieczeństwo, przyszłość UE po Brexicie i nie dać się zdominować ani Trumpowi, ani Putinowi. Na jej barkach spocznie także obowiązek zbudowania koalicji, co może być bardzo trudne i zająć kilka miesięcy.
Silna pozycja Merkel będzie najlepszym rozwiązaniem dla Polski, zwłaszcza jeżeli przypomnimy sobie groźby pod adresem Warszawy wygłaszane przez Schulza czy proputinowskie sympatie zarówno socjaldemokratów, jak i AfD. Oczywiście wiele zależeć będzie od nieznanego jeszcze koalicjanta, który wpłynie na akcenty kolejnej kadencji kanclerz Merkel.
Jak zwykle warto pamiętać o proporcjach. Polacy nie mają wpływu na preferencje wyborcze Niemców i co najwyżej pojawialiśmy się na marginesie kampanii. Jednocześnie wyniki głosowania będą miały dla nas duże znaczenie, bo zaważą na bezpośrednich kontaktach z Berlinem, ale także znajdą odbicie w naszych relacjach z Brukselą.