PublicystykaMarcin Makowski: Platforma chciałaby ”jednej opozycji”. To scenariusz wasalizacji Nowoczesnej, który w partii się nie podoba

Marcin Makowski: Platforma chciałaby ”jednej opozycji”. To scenariusz wasalizacji Nowoczesnej, który w partii się nie podoba

Sensacyjny sondaż dla ”Super Expressu”, w którym start całej opozycji w jednym bloku do parlamentu gwarantuje 50 proc. poparcia, ma jedną, istotną wadę. W mniejszych partiach wiedzą, że na tym scenariusz zyskuje głównie PO. W Nowoczesnej stawiają na inną formułę.

Marcin Makowski: Platforma chciałaby ”jednej opozycji”. To scenariusz wasalizacji Nowoczesnej, który w partii się nie podoba
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Marcin Makowski

04.12.2018 | aktual.: 04.12.2018 15:38

W mainstreamowej części opozycji od dłuższego czasu panuje jedna, przypominająca mantrę narracja. Do wyborów parlamentarnych trzeba iść pod wspólnym sztandarem, w zwartym bloku. Trzeba jednoczyć się, bratać i generalnie zawiesić na kołku spory pomiędzy lewicą, liberałami i centrum, aby w taktycznym sojuszu odbić Polskę z rąk Jarosława Kaczyńskiego. Dopiero wtedy, po przejęciu władzy, będzie miejsce na kluby dyskusyjne, filozofowanie i roztrząsanie, w jaki sposób połączyć postulaty programowe PSL i Razem, w jakkolwiek spójną wizję rządzenia państwem. Do tego momentu każdy, kto chce budować swój byt osobno, uznawany jest za polityka niedojrzałego, który skrycie sprzyja PiS-owi. Z podobnymi epitetami spotyka się regularnie Robert Biedroń, pod analogiczną presją znajduje się SLD, PSL i Nowoczesna.

Wspólny klub PO i Nowoczesnej? ”Nie zauważyłam, aby większość chciała takiego połączenia”

Wydaje się, że po sondażu Pollstera dla ”Super Expressu”, w którym wszystkie partie opozycyjne zdobywają łącznie 50 proc. poparcia, a Prawo i Sprawiedliwość 38, Platforma wreszcie zamknie usta tym, którzy hamletyzują; ”być albo nie być w Koalicji Obywatelskiej”. Niestety polityczna rzeczywistość nie jest tak prosta, jak prowadzone telefonicznie badania preferencji wyborczych Polaków. Jak udowodniły choćby wybory samorządowe, ”premii za jedność” KO stworzonej z Platformy i Nowoczesnej specjalnie nie widać. Aż nadto wyraźna jest natomiast sugestia głównych rozgrywających w Platformie, aby zerwać wreszcie z tą fikcją, tworząc po prostu wspólny klub parlamentarny, poszerzany stopniowo o kolejne środowiska, jak choćby Inicjatywę Polską Barbary Nowackiej. Chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że dla Nowoczesnej, która wyrosła na kontestacji i rozczarowaniu rządami tamtej Platformy, podobny obrót spraw oznaczałby utratę własnej tożsamości w drodze do wchłonięcia przez bardziej doświadczonego i większego gracza.

- Nie uważam, aby ten sondaż, w którym uwzględniono zjednoczenie całej opozycji, w pełni odpowiadał rzeczywistości. Wierzę, jednak że koalicja opozycji w postaci sojuszu czterech ugrupowań - PO, N, SLD i PSL - ma szansę zwyciężyć z Prawem i Sprawiedliwością - twierdzi Katarzyna Lubnauer w rozmowie z Wirtualną Polską. Zapytana o możliwość autentycznego zjednoczenia z partią Grzegorza Schetyny, nie kryje jednak sceptycyzmu. - Sugestia Platformy o wspólnym klubie parlamentarnym z Nowoczesną funkcjonuje od dwóch lat. Na spotkaniu klubu poselskiego nie zauważyłam, aby większość osób chciała takiego połączenia. Uważam, że projekt KO jest ważny, ale z uwzględnieniem różnic programowych, które są między naszymi partiami - tłumaczy przewodnicząca Nowoczesnej dodając, że może jednak rozważyć dodanie członu Koalicji Obywatelskiej do oficjalnej nazwy jednej i drugiej partii.

Co dalej z Nowoczesną? ”Partnerskie relacje ze Schetyną”

Wydaje się zatem, że wizja powszechnego zjednoczenia wszystkich bytów politycznych poza Prawem i Sprawiedliwością oraz Kukiz’15, natrafia na obiektywne przeszkody, zanim jeszcze ma szansę się wydarzyć. Z naszych rozmów wynika, że pomimo kłopotów personalnych (ostatnio z partii odszedł poseł Piotr Misiło, spekulowało się również o masowym exodusie lokalnych działaczy do Platformy), Nowoczesna nie szuka jeszcze bliższego niż do tej pory sojuszu ze Schetyną. - Po pierwsze, musiałoby mieć to sens, po drugie musiałaby być taka wola ze strony członków ugrupowania, a jej na razie nie ma. Tymczasem między nami występują spore różnice programowe. Mocniej od PO stawiamy na sprawy światopoglądowe, rozdział Kościoła od państwa, związki partnerskie czy prawa kobiet. Jesteśmy również bardziej liberalni gospodarczo. Wszelkie tego typu porozumienia mają sens, jeżeli możemy zachować cele i wartości ugrupowania, bo do polityki przychodzi się po to, aby realizować swoje pryncypia, a nie dostosowywać je do aktualnej koniunktury politycznej - przekonuje Lubnauer. I brzmi trochę jak Ryszard Petru, który w momencie największych sukcesów Nowoczesnej - nazywany przez zachodnie media "liderem opozycji" - chciał autentycznie podmiotowych relacji ze Schetyną. Proza życia codziennego szybko sprowadziła go na ziemię, a szef Platformy mając pod sobą okrzepłą partię, po prostu czekał na lepszy moment i koniunkturę, która się do niego uśmiechnie.

Co ciekawe, w kontrze do tej narracji w obrębie samej Nowoczesnej pojawiają się głosy wspierające utworzenie jednego klubu parlamentarnego z PO. ”Mocny, zdecydowany sygnał w postaci powołania wspólnego klubu KO jest potrzebny. Tysiące ludzi, wielokrotnie w czasie demonstracji w obronie Konstytucji skandowało ’zjednoczona opozycja’. Teraz jest czas by usiąść do negocjacji i poszerzać i umacniać na partnerskich warunkach KO” - zatweetowała na przykład Kamila Gasiuk-Pihowicz. Na pytanie o podobny rozwój wypadków, Lubnauer w rozmowie z WP odpowiada jednoznacznie. - Idąc tym tropem, powinniśmy zrobić jeden klub z PSL-em? Bo ’zjednoczona opozycja’ wykrzyczana na ulicach dotyczy wszystkich klubów. Uważam, że zacieranie różnic nie zwiększy poparcia dla KO, ponieważ wyborcy chcą wybierać z szerokiego wachlarza różnic programowych. Jeżeli ich nie będzie, to poparcie dla takiego bytu politycznego się zmniejszy, a nie zwiększy. Wielu naszych wyborców świadomie wybiera Nowoczesną, a nie PO, bo wierzy w jej ideały. Z logicznego punktu widzenia nie istnieje coś takiego jak koalicja, jeśli nie ma współkoalicjanta, czyli niezależnego podmiotu politycznego - słyszymy.

Test europarlamentarny

Przewodnicząca partii nie widzi również póki co w tym gronie partii Ryszarda Petru Teraz!, który po przegłosowaniu utraty przez niego stanowiska szefa ugrupowania, po czasie ruszył z własną inicjatywą. - Teraz! Ryszarda Petru to póki co byt wirtualny, których jest w polskiej scenie politycznej sporo. Ciężko mówić w tej chwili o jego dołączeniu do KO. Dajmy nowej partii Petru okrzepnąć - twierdzi Katarzyna Lubnauer.

Wydaje się zatem, że choć perspektywa przejęcia władzy przez jeden blok opozycji wygląda spektakularnie, gdy umieszcza się ją na pierwszej stronie tabloidu, rozbija się jednak o mur politycznych kalkulacji, różnic programowych i aspiracji konkretnych partii, które nie chcą być przystawką do obiadu Grzegorza Schetyny, ale równoprawnymi partnerami, którzy akcentują swój punkt widzenia na politykę - niekoniecznie zbieżny z celami programowymi Platformy. W Polskim Stronnictwie Ludowym nie ma na przykład żadnej chęci do maszerowania u boku Razem, wielu działaczy sceptycznie odnosi się również do liberalizmu światopoglądowego Nowoczesnej. Na ile ewentualna "jedność" może się przełożyć na skuteczność przekonamy się przy wyborach do Europarlamentu.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)