Afera za aferą. "Nie wybaczą kradzieży na krwi naszych chłopców"
Ukraińscy politycy w czasie wojny zrozumieli, że nie da się imitować walki z korupcją. Postępy w tej kwestii - mimo ostatnich skandali, które wstrząsnęły krajem - są widoczne - nie ma wątpliwości Andrij Kłymenko z kijowskiej organizacji "Czesno". - Teraz już Ukraińcy nie wybaczą kradzieży na krwi naszych chłopców. My naprawdę poradzimy sobie ze złem - podkreśla.
19.02.2023 | aktual.: 19.02.2023 11:15
Od początku roku przez Ukrainę przechodzi fala dymisji na najwyższym szczeblu państwowym i regionalnym. Zwolniony został m.in. wiceminister obrony Wiaczesław Szapowałow i zastępca szefa Biura Prezydenta Kyryło Tymoszenko; stanowiska stracili także szefowie trzech przyfrontowych regionów. Na początku lutego gruchnęły informacje, że stanowisko może też stracić również minister obrony Ołeksij Reznikow - człowiek, który bezpośrednio odpowiada za rozmowy o dostarczaniu zachodniej broni do Ukrainy. Wkrótce jednak zdementował je sam zainteresowany. - Prezydent Wołodymyr Zełenski poprosił mnie o pozostanie na dotychczasowym stanowisku - poinformował Reznikow w rozmowie z agencją Reutera.
Reznikow to doświadczony prawnik, który stanął na czele ministerstwa obrony Ukrainy w listopadzie 2021 roku. Ukraiński wywiad zakładał już wtedy scenariusz agresji rosyjskiej na pełną skalę.
Tym niemniej, w styczniu w Ukrainie gruchnęły doniesienia o dwóch skandalach korupcyjnych. Pierwszy dotyczył kontraktu na zakup żywności i był związany z resortem Reznikowa, a drugi, który pośrednio dotknął premiera Denysa Szmyhala - zabezpieczenia w generatory. O ile Szmyhal jest w Ukrainie osobą mało widoczną w polityce, to Reznikow jest zaufanym człowiekiem Zełenskiego. A ten nie ma wielu zaufanych współpracowników.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mimo że Reznikowowi nie postawiono żadnych zarzutów, już 5 lutego o jego możliwej dymisji powiedział Dawid Arachamia, szef frakcji "Sługa Narodu" w ukraińskim parlamencie. "Reznikow w ramach rządu zostaje przeniesiony na stanowisko ministra ds. przemysłów strategicznych" - napisał niemal jak o fakcie dokonanym.
Po wpisie Arachamii zaczęły się spekulacje, że prawdopodobnym następcą Reznikowa w przypadku jego dymisji zostanie Kyryło Budanow, 37-letni szef wywiadu wojskowego i jeden z najbardziej wpływowych ukraińskich wojskowych według tygodnika "NV". Budanow jest medialny, w tym także na Zachodzie, musiałby jednak zapomnieć o karierze wojskowej - zgodnie z ukraińskim prawem, na czele MON-u musi stać cywil.
Na razie jednak i Budanow, i Reznikow zostają na swoich stanowiskach. Na ostatnim spotkaniu w Ramstein ten ostatni rozmawiał z amerykańskim sekretarzem obrony Lloydem Austinem.
Porażka w komunikacji
21 stycznia ukazał się artykuł dziennikarza śledczego Jurija Nikołowa z dość wymownym tytułem: "Szczury z Ministerstwa Obrony podczas wojny kradną na żywności dla Sił Zbrojnych Ukrainy więcej niż w czasie pokoju". Chodziło o umowę o wartości ok. 1,6 mld zł, w której ceny produktów okazały się 2-3 wyższe niż ceny w popularnej sieciówce.
- Nikołow najpierw próbował rozwiązać problem niepublicznie i przekazał informacje urzędnikom - mówi Wirtualnej Polsce Andrij Kłymenko z kijowskiej organizacji "Czesno", która zajmuje się badaniem finansów i polityki w Ukrainie. - Zachował się profesjonalnie w warunkach wojny, kiedy państwo powinno być razem ze społeczeństwem. Nasi politycy mieli możliwość niepublicznej reakcji, ale takiej reakcji nie było.
Reznikow 23 stycznia bronił się "błędami technicznymi" w umowie, która miała zostać źle odczytana, a jednocześnie zagroził urzędnikom, którzy mieli przekazać umowę dziennikarzom, postępowaniem przed Służbą Bezpieczeństwa Ukrainy.
- Sytuacja jest skomplikowana, starałem się zrozumieć, po której stronie leży prawda - przyznaje Kłymenko. - Mój jedyny, jednoznaczny wniosek: absolutna porażka w komunikacji ze strony Ministerstwa Obrony, które najpierw wydało "prewencyjny" komunikat o szykującej się przeciwko niemu "operacji specjalnej", a później były dość marne wymówki ministra.
Przedstawiciel kijowskiej organizacji "Czesno" uważa jednak, że wina Reznikowa jest minimalna. - Odziedziczył personel ministerialny, była tam nieprofesjonalna praca służby prasowej. Być może wynika to z braku zainteresowania samego ministra komunikacją publiczną - a w obecnej sytuacji musi szybko się komunikować, żeby nie stracić poparcia. Z drugiej strony nie mam wątpliwości, że Reznikow to osoba całkowicie nowoczesna - zaznacza.
Nasz rozmówca dodaje, że po skandalu miały miejsce zwolnienia i zatrzymania urzędników z Ministerstwa Obrony - a zatrzymani zostali nie tylko w sprawie żywności, ale i w związku z zakupami kamizelek kuloodpornych czy innego wyposażenia dla wojska.
Skandal korupcyjny wyraźnie pokazał wewnątrzfrakcyjne tarcia w obozie Zełenskiego. Nazwiska Arachamii, Reznikowa, Budanowa pojawiły się nieprzypadkowo. W Ukrainie spekuluje się o rywalizacji między Budanowem a dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy Walerijem Załużnym - obaj oficerowie to najbardziej rozpoznawalni rzecznicy wojny wśród wojskowych. Nie jest też wykluczone, że Budanow sam nie chce teczki "cywilnej", bo liczy na więcej w karierze "mundurowej".
Obrońcą Reznikowa przed Zełenskim jest szef biura prezydenta Andrij Jermak. Z kolei Budanowa popiera Arachamia, który dąży do zwiększenia swojej pozycji w prezydenckim obozie.
Problem kadrowy Zełenskiego
Kłymenko przyznaje: dymisja odpowiedzialnego za rozmowy w Ramstein Reznikowa mogłaby wywołać większy cios niż afery korupcyjne, które wybuchły w MON-ie. - Obserwując teraz działania naszego rządu, widzę, że Zełenski ufa Reznikowowi i będzie na niego stawiał w przyszłości. Mam ogromną nadzieję, że organy ścigania będą w stanie obiektywnie zająć się tymi umowami i doprowadzić sprawę do końca - mówi.
W styczniu także Grupa Ambasadorów G7 ds. Wspierania Reform w Ukrainie przedstawiła swoje priorytety na 2023 rok. W dokumencie mowa o wspieraniu wysiłków Ukrainy na rzecz przywrócenia jej integralności terytorialnej, wsparciu w uzyskiwaniu odszkodowań za zniszczenia, ułatwienie odbudowy infrastruktury energetycznej itp. Ważniejsze są jednak oczekiwania, choć są sformułowane miękko - sprowadzają się do tego, by przywrócić transparentność, kontynuować reformę sądową i zamknąć "Wspólny Maraton", de facto rządowe centrum propagandy w głównych telewizjach Ukrainy.
- Po inwazji na pełną skalę skorumpowani urzędnicy uzyskali większe możliwości do wzbogacenia się, bo państwo zamknęło dostęp do wszystkich danych publicznych, także tych, których ujawnienie nie zagraża bezpieczeństwu narodowemu - podkreśla Kłymenko. - To bardzo utrudniało pracę zarówno dziennikarzom śledczym, jak i działaczom społecznym. Wystąpiliśmy razem z Transparency International, że przynajmniej samorządy powinny zacząć publikować dokumenty. Opowiadamy się również za otwarciem innych rejestrów, przynajmniej w tej części danych, która nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego.
Nasz rozmówca z kijowskiej organizacji "Czesno" zaznacza też, że w ukraińskim rządzie nie brakuje uczciwych urzędników - to oni przeprowadzali większość reform antykorupcyjnych po 2014 roku.
- Zaryzykowałbym nawet takie stwierdzenie: Ukraina jest gotowa na audyt międzynarodowy. Broni nie otrzymujemy w formie finansowej, więc nie ma możliwości, aby ukraińscy urzędnicy na tym robili przekręty. A pomoc finansowa, która trafia do Ukrainy, dotyczy przede wszystkim celów humanitarnych, sektora socjalnego i łatwo to kontrolować. Mój apel do krajów zachodnich jest taki, by wysłali audytorów, żeby zobaczyli, że pracujemy uczciwie. My naprawdę walczymy z korupcją - zapewnia.
"Nie wybaczymy kradzieży na krwi naszych chłopców"
Słowa Kłymenki potwierdzają dane Transparency International, organizacji, która bada korupcję na świecie - w Indeksie Percepcji Korupcji za 2022 rok Ukraina polepszyła swój wskaźnik o jeden punkt (w Polsce pogorszył się o jeden punkt). Mimo że obecnie Ukraina zajmuje w zestawieniu 116. miejsce na 180 krajów, ukraińscy politycy w czasie wojny na pełną skalę zrozumieli, że nie da się imitować walki z korupcją.
- Mamy świetnych profesjonalistów, którzy poszli na front, którzy bronią swojego kraju i swoich rodzin, oddając życie. Dlatego teraz już Ukraińcy nie wybaczą kradzieży na krwi naszych chłopców. My naprawdę poradzimy sobie ze złem - nie ma wątpliwości rozmówca WP.
Kijów rozumie też, że afery korupcyjne są szkodliwe dla reputacji samego Zełenskiego, który 4 lata temu z plakatów wyborczych obiecał więzienie dla osób zamieszanych w przekręty, w tym także na kontraktach dla armii. To samo dotyczy wpływu oligarchów na politykę ukraińską. - Przez prawie cały rok agresji na pełną skalę w parlamencie nie pojawiły się ustawy, w których widoczne byłyby ślady lobbingu struktur oligarchicznych. Jedyny wyjątek to projekt ustawy o urbanistyce, ale od razu wywołał on oburzenie - relacjonuje Kłymenko.
Rewolucję w myśleniu Kijowa potwierdzają także zmiany w polityce kadrowej Zełenskiego. Zamiast obsadzania stanowisk przez swoich zaufanych ludzi (a ława jest krótka), prezydent zwrócił się do nowej kuźni kadrowej. Tak do władzy doszły osoby, które sprawdziły się w służbie bezpieczeństwa czy policji. W ciągu jednego dnia - 7 lutego - Zełenski mianował szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, ministra spraw wewnętrznych i trzech szefów regionalnych administracji państwowych właśnie z doświadczeniem "mundurowym".
Już po kilku dniach Służba Bezpieczeństwa Ukraina ogłosiła podejrzenie o zdradę stanu m.in. wobec deputowanego Oleha Wołoszyna. - SBU coraz bardziej przypomina posępnego żniwiarza, który porusza się po polu, ale kosi nie kłosy, tylko chwasty - mówi ukraiński politolog Jewhen Magda. - Zakładam, że nowy szef służby Wasyl Maluk przyspieszy pracę w tym kierunku - dodaje.
Ukraina - podsumowuje Kłymenko - po 2014 roku przeprowadziła reformy niezbędne do walki z korupcją. Instrumentów do jej zwalczania również nie brakuje, jednak nie zawsze była wola polityczna do ich zastosowania.
- Mam nadzieję, że Ukraina dokończy reformę sądownictwa, zreformuje prokuraturę i przeprowadzi prawdziwą reformę policji, aby nasz system egzekwowania prawa był w pełni sprawny, a przestępcy trafiali tam, gdzie powinni. Głównym problemem w walce z korupcją w Ukrainie dziś jest niezreformowane sądownictwo. Do wymiaru sprawiedliwości od trzydziestu lat ludzie trafiali dzięki korupcji. Niektórzy byli "białymi krukami" - a "białym krukom" w większości nie powierzano ważnych spraw. To się zmienia - podkreśla Kłymenko.
Problem z polityką Zełenskiego polega właśnie na tym, że wyczerpały się stare metody jej prowadzenia, a seria afer była katalizatorem zmiany i przypomniała o głównym problemie Ukrainy z czasów pokoju. Korupcja stała się realnym obciążeniem i uderzała w popularność samego prezydenta. Nowa polityka kadrowa i eksponowanie wojskowych było potrzebne właśnie po to, by odwrócić negatywne trendy, które uderzyły w notowania Zełenskiego i jego partii.
Czytaj też:
Dla Wirtualnej Polski Igor Isajew