"Putin tylko na to czeka". Amerykanie wreszcie uderzyli w stół?

"Putin tylko na to czeka". Amerykanie wreszcie uderzyli w stół?

Minister obrony narodowej Ołeksij Reznikow na razie zostaje na swoim stanowisku. Jak długo? Nie wiadomo... (Photo credit should read Markiian Lyseiko/ Ukrinform/Future Publishing via Getty Images)
Minister obrony narodowej Ołeksij Reznikow na razie zostaje na swoim stanowisku. Jak długo? Nie wiadomo... (Photo credit should read Markiian Lyseiko/ Ukrinform/Future Publishing via Getty Images)
Źródło zdjęć: © GETTY | Future Publishing
Sylwester Ruszkiewicz
06.02.2023 18:00, aktualizacja: 06.02.2023 22:05

Szykuje się kolejne trzęsienie ziemi na szczytach ukraińskiej władzy? Nie milkną echa wokół akcji ukraińskich służb wśród ministrów, urzędników i biznesmenów, którzy mogli mieć związek z korupcją przy zakupach dla wojska. Nieoficjalne informacje wskazywały, że ze stanowiskiem pożegna się minister obrony Ołeksij Reznikow, ale jego dymisja nie jest przesądzona. - Putin, jako były oficer KGB, próbuje wygrać jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy - mówi WP o rosyjskich metodach korupcyjnych prof. Piotr Grochmalski z Akademii Sztuki Wojennej.

Spekulacje na temat odejścia Reznikowa ze stanowiska ministra obrony Ukrainy trwają od kilku dni. Jak informował w niedzielę wieczorem szef frakcji parlamentarnej prezydenckiej partii Sługa Narodu Dawid Arachamija, pod presją skandalu korupcyjnego w swoim ministerstwie, Reznikow miał zostać przeniesiony na inne stanowisko rządowe i objąć tekę ministra ds. strategicznych gałęzi gospodarki. Jego następcą w MON ma zostać z kolei Kyryło Budanow, od 2020 roku szef Głównego Zarządu Wywiadu MON.

W poniedziałek Arachamija napisał na Telegramie, że zmiany kadrowe w tym tygodniu ograniczą się jedynie do mianowania nowego ministra spraw wewnętrznych oraz szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. "W tym tygodniu nie będzie zmiany na stanowisku ministra obrony Ukrainy" – oświadczył.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zamieszanie z ukraińskim ministrem obrony to efekt ujawnionych przez służby afer korupcyjnych w ukraińskim MON. Jedna z nich dotyczy kontraktu na racje żywnościowe wartego 13 mld hrywien (1,5 mld złotych). Kolejne - zawyżania cen towarów i sprzętu dla ukraińskich sił zbrojnych oraz defraudacji środków na żywność dla ukraińskiego wojska. Mieli się tego dopuścić przedsiębiorcy i urzędnicy resortu obrony m.in. kojarzeni z wiceministrem obrony narodowej Wiaczesława Szapowałowem. Chodzi o łączną kwotę ok. 2,12 mld hrywien, czyli niemal 250 milionów złotych. W ramach prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Generalną Ukrainy w ubiegłym tygodniu miały miejsce przeszukania i zatrzymania kilkudziesięciu osób. A sprawa dotyczy urzędników nie tylko resortu obrony, ale też m.in. służby celnej i innych ministerstw.

Rosyjskie służby na pełnych obrotach

Zdaniem prof. Piotra Grochmalskiego, dyrektora Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej, problem korupcji w Ukrainie ma związek z działalnością rosyjskich służb, które inspirują proceder i z ukrycia nim sterują.

- Rosyjskie służby, czyli FSB i GRU, od dawna pompowały ogromne pieniądze w instrumenty korupcyjne używane wobec Ukrainy i państw Zachodu. Znane są przypadki składania gigantycznych ofert związanych z infrastrukturą gazową. Niemcy do dzisiaj nie wyczyściły sprawy byłego kanclerza Gerharda Schroedera, a informacje o agenturze wokół Angeli Merkel również nie wywołały specjalnej reakcji. W putinowskiej doktrynie Rosji korupcja jest potężnym narzędziem oddziaływania na państwa Zachodu. A Kreml wykorzystuje ten mechanizm również w przypadku Ukrainy, używając go też jako element wojny informacyjnej – mówi Wirtualnej Polsce prof. Piotr Grochmalski z Akademii Sztuki Wojennej.

I jak przypomina, jeszcze przed wojną na biurko Putina trafiały raporty rosyjskich służb z korumpowania ukraińskich elit.

- Rosjanie liczyli na to, że wejdą do Ukrainy, a skorumpowany kraj podda im się od razu. Nic takiego się nie stało. Co nie znaczy, że Kreml nadal nie próbuje ich korumpować – komentuje ekspert.

W jego ocenie, wybuch afery korupcyjnej w Ukrainie nastąpił po tajemniczej katastrofie śmigłowca w Browarach. 18 stycznia pod Kijowem zginęło 14 osób, w tym szef MSW Ukrainy Denys Monastyrski. Jak ujawniła Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), rozpatrywanych jest kilka wersji przyczyny katastrofy, w tym naruszenie zasad lotu, niesprawność techniczną śmigłowca i "umyślne działania dotyczące zniszczenia środka transportu".

- Istnieje na pewno czasowe następstwo. Czy również związek przyczynowo-skutkowy? Tego nie wiemy, ale to właśnie po katastrofie ruszyła fala zatrzymań – przypomina prof. Piotr Grochmalski. Jego zdaniem, symboliczna jest również informacja przekazana w grudniowym wywiadzie dla "Economist" przez szefa ukraińskich gen. Walerija Załużnego, który ujawnił, że od początku wojny zwolnił dziesięciu generałów.

- A po drodze ukraińskie władze wymieniły również kierownictwo służb. Widać, że w kontekście nadchodzącej planowanej ofensywy Kreml prowadzi działania destrukcyjno-wywiadowcze. Nie można wykluczyć, że to rosyjskie służby stały za katastrofą śmigłowca, a na pewno na różnych frontach, nie tylko tym na polu walki, próbują osłabić ukraińską armię poprzez korupcyjne procedery. Putin, jako były oficer KGB, próbuje wygrać jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy – ocenia prof. Piotr Grochmalski.

W ocenie płk Macieja Matysiaka, byłego zastępcy szefa służby Kontrwywiadu Wojskowego i eksperta fundacji Stratpoints, problemem Ukrainy ws. korupcji jest fakt, iż mimo oderwania się od Związku Radzieckiego, mentalność wielu osób pozostała nadal sowiecka.

- Ukraina nie jest specjalnie daleko od Rosji, jeśli chodzi o korupcję. Jeśli ktoś myślał inaczej, to się mylił. Te zjawiska występowały już wcześniej. Skutkiem ich było to, że w 2014 roku ukraińska armia praktycznie nie istniała. Było wyprzedawanie sprzętu, kompletna dezorganizacja i łamanie procedur. A jak wiemy - okazja czyni złodzieja. Normą była korupcja, a nie klarowne zasady – mówi WP płk Maciej Matysiak.

Obaj eksperci zwracają uwagę również na możliwą interwencję amerykańskich służb, które przekazały informacje wywiadowcze ukraińskim władzom.

- Niewykluczone, że mocny głos w tej sprawie zabrali Amerykanie. I dali wyraźny sygnał, żeby ukraińskie władze zrobiły z tym porządek. Ukraina musi to przeciąć, bo Putin tylko czeka na takie wieści. To elementy wojny informacyjnej i hybrydowej. Przeciwdziałanie leży w interesie Kijowa – ocenia płk Maciej Matysiak, były wiceszef SKW.

A jak przypomina prof. Piotr Grochmalski, Amerykanie, przy przekazywaniu broni Ukrainie, wprowadzili mechanizm bardzo szczegółowego znakowania broni. – Dzięki temu analizowane są na bieżąco dostawy i w jakie ręce trafiają. Amerykanie wykorzystują do tego również system sztucznej inteligencji. Te etykietowanie jest związane z logistyką całego amerykańskiego systemu – mówi prof. Piotr Grochmalski.

Co nasi rozmówcy sądzą o ewentualnej zmianie na stanowisku ministra obrony narodowej i zastąpieniu Ołeksija Reznikowa gen. Kyryło Budanowem.

- To wojskowy, którego raporty dotyczące obecnego rosyjskiego oddziaływania w Ukrainie są trafniejsze, niż dotychczasowego ministra Ołeksija Reznikowa. To byłaby pewnego rodzaju determinacja ukraińskich władz. Ale też konsekwencja w obliczu pojawiających się informacji, że Zachód poszukiwał "warunków brzegowych" do rozmów z Rosją. Musiała więc nastąpić reakcja ze strony ukraińskiej – ocenia prof. Piotr Grochmalski.

Według płk Macieja Matysiaka, nominacja dla gen. Kyryło Budanowa miałaby położyć kres aferze korupcyjnej w Ukrainie. – W przypadku obecnego ministra Ołeksija Reznikowa nawet jeżeli niczego nie podpisywał, to sprawuje nadzór nad swoim resortem i ponosi odpowiedzialność. Zastąpienie go Budanowem oznaczałoby wprowadzenie nowej miotły, która zaprowadziłaby porządek w resorcie. Problemem nie jest teraz, aby kogoś "zdjąć" ze stanowiska, ale znaleźć wartościowego następcę. Budanow zna strukturę militarną, ma doświadczenie, zrobił porządek i zreorganizował wywiad wojskowy. Byłby odpowiednim ministrem, który zna się na fachu – uważa płk Maciej Matysiak, ekspert fundacji Stratpoints.

 Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także