Ludzie w Kijowie wstrząśnięci, w kraju wrze. "Sorry, ale odchodzicie"
Pod koniec stycznia ukraińską opinią publiczną wstrząsnęła seria skandali korupcyjnych wśród władz. Efektem był szereg dymisji na kierowniczych stanowiskach w administracji państwowej. Afery te kompromitowały obóz władzy w oczach społeczeństwa i armii, a także Zachodu. To bardzo duży problem dla Ukrainy - podkreślają eksperci. - Wołodymyr Zełenski reaguje i próbuje oczyszczać sytuację. Nie zamiata sprawy pod dywan - przekonuje ukraiński politolog, prof. Anatolij Romaniuk.
02.02.2023 | aktual.: 02.02.2023 13:50
Przypomnijmy, 23 i 24 stycznia ukraińska Rada Ministrów i prezydent Wołodymyr Zełenski zatwierdzili dymisje, które złożyli: zastępca szefa Biura Prezydenta Kyryło Tymoszenko, odpowiedzialny za nadzór nad administracją regionalną i za odbudowę kraju ze zniszczeń wojennych; pięciu wiceministrów (Jurij Szapowałow - wiceminister obrony odpowiedzialny za zakupy; Wasyl Łozyński, Iwan Łukeria i Wiaczesław Nehoda z Ministerstwa Rozwoju Wspólnot, Terytoriów i Infrastruktury oraz Witalij Muzyczenko z Ministerstwa Polityki Społecznej) oraz dwóch szefów administracji obwodowych, zamieszanych w afery korupcyjne.
400 tysięcy dolarów łapówki
Najgłośniejszym echem odbiła się sprawa Wasyla Łozyńskiego, wiceministra ds. wspólnot, terytoriów i rozwoju infrastruktury, którego zatrzymano, kiedy odbierał 400 tysięcy dolarów łapówki. Narodowe Biuro Antykorupcyjne Ukrainy (NABU) poinformowało, że Łozyński i jego wspólnicy chcieli zgarnąć część z 46 mln dolarów, które państwo przeznaczyło na zakup generatorów.
A to nie koniec fali odejść. Do dymisji podał się również zastępca prokuratora generalnego Ołeksij Symonenko. Powód? Wyjazd na urlop noworoczny do Hiszpanii samochodem wpływowego biznesmena z branży tytoniowej Hryhorija Kozłowskiego. Z kolei 26 stycznia z prezydenckiej partii Sługi Narodu wykluczony został Mykoła Tyszczenko. Polityk, jak gdyby nigdy nic, wyjechał do Bangkoku, rzekomo na "spotkanie z ukraińską diasporą".
Zobacz też: Ukraińcy są wściekli. "Mówią o zdradzie"
Ogromne kontrowersje wywołały również zdjęcia z noworocznego urlopu w Dubaju byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko. Deputowana Rady Najwyższej Ukrainy i liderka partii Batkiwszczyna wypoczywała w pięciogwiazdkowym hotelu.
- Mamy nadzieję, że każdy, kto dopuścił się korupcji, odpowie za to. A w przypadku udowodnienia winy znajdzie się w więzieniu. Prezydent Zełenski jest w tej kwestii nieustępliwy. Jest to początek systemowej czystki w ukraińskim rządzie - mówił w wywiadzie dla Wirtualnej Polski Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
"Nie zamiatamy sprawy pod dywan"
Jak przyznaje w rozmowie z WP ukraiński politolog prof. Anatolij Romaniuk z Uniwersytetu we Lwowie, zarówno korupcja, jak i politycy "starego układu politycznego" są dla Ukrainy bardzo dużym problemem, z którym Włodymyr Zełenski próbuje walczyć.
- To nieuczciwe, że pewna grupa osób próbuje na wojnie zarobić pieniądze. Dymisje ministrów w rządzie to wynik walki z korupcją. Dobrze, że prezydent Ukrainy reaguje, próbuje oczyszczać sytuację i walczyć z łamaniem prawa. Nie przymyka oczu i nie zamiata sprawy pod dywan - mówi prof. Romaniuk.
Jak podkreśla, po wybuchu wojny w Ukrainie zdecydowana większość społeczeństwa uważa, że grupy oligarchów, biznesmenów i polityków kojarzonych z "starym ładem" muszą być całkowicie wymienione i zastąpione uczciwymi i propaństwowymi osobami.
- Mówiło się o tym dużo podczas ostatnich wyborów prezydenckich w kontekście Zełenskiego, który był człowiekiem spoza ukraińskiej polityki. Jego wybór był sygnałem, że nasze społeczeństwo chce zmiany. W chwili wybuchu wojny trudno było o wyeliminowanie grupy starych polityków, przyzwyczajonych do dbania o własny interes. Obecnie, po serii ujawnionych korupcyjnych przypadków, w Ukrainie mówi się głośno, że trzeba się takich ludzi jak najszybciej pozbyć - komentuje politolog z Uniwersytetu we Lwowie.
Jak dodaje, zachowanie Tymoszenko jest nieodpowiedzialne i nie ma uzasadnienia.
- Jest reprezentantką "starej polityki", wywodzącej się jeszcze z lat 90. Przez całą swoją karierę walczyła o władzę i profity. Z badań opinii publicznej wynika, że straciła zaufanie w oczach Ukraińców. A po jej urlopie w Dubaju straci jeszcze bardziej. Czas takich ludzi na politycznej scenie dobiega końca. Z końcem wojny reprezentanci "starego nurtu" powinni odejść całkowicie - uważa prof. Romaniuk.
Jak zauważa w swojej analizie Ośrodek Studiów Wschodnich, skandale na najwyższych szczeblach władzy ujawniły, że po prawie roku wojny wśród urzędników następuje rozprężenie.
"Dymisje należy traktować jako próbę przezwyciężenia przez Zełenskiego kryzysu wizerunkowego, związanego z ujawnieniem w ostatnich dniach licznych przypadków korupcji i konfliktu interesów oraz stylu życia nielicującego z warunkami wojennymi. Afery te kompromitowały obóz władzy w oczach społeczeństwa i armii, a także partnerów zagranicznych. Zełenski jest świadom, że tolerowanie tego typu zachowań, zwłaszcza w jego najbliższym otoczeniu, może skutkować spadkiem poparcia dla niego oraz ryzykiem ograniczania zachodniej pomocy finansowej i militarnej" - podkreśla OSW.
"Jedni oligarchowie uciekli, na ich miejsce pojawili się nowi"
Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku, nie można zapominać, że Ukraina właściwie dopiero próbuje wyjść ze starego, posowieckiego uprawiania polityki, w której dużą rolę zawsze odgrywali oligarchowie.
- Jak zaczęła się wojna, władze w Kijowie rozpoczęły wdrażanie wewnętrznych reform, próbując oczyszczać się ze starych układów. Ale to dopiero były początki. Tam zawsze korupcja czy interesy oligarchii były bardzo silne - przypomina prof. Boćkowski.
Jego zdaniem, wojna tylko częściowo zamaskowała problemy, które jednak nie zniknęły.
- Część oligarchów uciekła z Ukrainy i nie uczestniczyła w podziale dóbr. Ale na ich miejscu pojawili się inni, nie mniej skorumpowani. W warunkach wojennych łatwiej jest o przekręt, zawyżanie cen, czy próbę wymuszenia łapówki. Wszyscy skupiają uwagę na froncie, a już mniej na procedurach czy kosztach. Kiedy "myszy harcowały", ukraińskie służby zbierały dowody. Efekt mamy widoczny. Zełenski powiedział ministrom: "sorry, ale odchodzicie z rządu i to natychmiast" - komentuje prof. Boćkowski.
Doniesienia o możliwych nadużyciach finansowych przy realizacji zamówień dla ukraińskiego wojska wywołały reakcję Stanów Zjednoczonych. Amerykanie wysłali do Kijowa własnych audytorów. Wcześniej, bo w połowie stycznia, powołali specjalną grupę roboczą, która ma badać ewentualne nieprawidłowości przy dystrybucji amerykańskiej pomocy sprzętowej i finansowej w Ukrainie. W odpowiedzi Zełenski zapowiedział szczegółową kontrolę kwestii finansowych w relacjach między rządem a regionami, a także zamówień dla wojska.
"Zełenski dostał carte blanche"
- Uderzenie w korupcję to jasny przekaz dla Zachodu, że pomoc, którą Kijów otrzymuje, trafi na front, a nie zostanie rozkradziona. Broń dostaną żołnierze, a nie skorumpowani wojskowi. Takie sytuacje to pożywka dla Rosjan, którzy straszą, że zachodni sprzęt nie będzie skuteczny, bo nie dotrze w całości do ukraińskiej armii - ocenia prof. Boćkowski.
Zdaniem rozmówcy Wirtualnej Polski, to właśnie wojna dała "carte blanche" Zełenskiemu do rozprawy z układem korupcyjnym na szczytach władzy.
- Zełenski ma przyzwolenie społeczne i zielone światło od Zachodu. I próbuje to skutecznie ukrócić. To oczywiście nie oznacza, że Ukraina za chwilę stanie się wzorcowym krajem demokratycznym. To kraj, który wyjdzie z wojny potwornie zniszczony. A co za tym idzie - ustawi się kolejka różnych układów politycznych chętnych do odbudowy. Znów pojawi się masa pokus - zauważa prof. Boćkowski.
Jak podkreśla ekspert, obecne uderzenie w ludzi władzy, którzy dokonali przekrętów, to jasny sygnał dla armii, żeby podnieść jej morale.
- Zełenski wskazuje palcem, że to konkretna osoba kradła żywność żołnierzy, kiedy oni się wykrwawiali. Pokazuje tym samym, że front jest wszędzie. Nie tylko w Donbasie, ale też w urzędzie w Kijowie. Zełenski mówi wprost: "jeśli nie służysz krajowi, to przyjdziemy po ciebie i odpowiesz za to" - podsumowuje prof. Boćkowski.
W środę Służba Bezpieczeństwa Ukrainy weszła do domów i biur kolejnych, prominentnych polityków kraju. Przeszukania odbyły się m.in. u byłego szefa MSW Arsena Awakowa oraz miliardera-oligarchy Ihora Kołomojskiego. Sprawa dotyczyć ma zarzutów o defraudację, korupcję i nieprawidłowości finansowe na miliardy hrywien.
W środę również odwołano szefa Państwowej Służby Celnej i jego zastępcę. Przeszukano dziesiątki mieszkań ważnych urzędników, dużą część z nich odwołano a sporej części przedstawiono zarzuty. Państwowe Biuro Śledcze Ukrainy (PBŚ) przekazało, że na skutek przestępczej działalności funkcjonariuszy tylko w 2022 roku dochód państwa został uszczuplony o 400 mln hrywien czyli ok. 46 mln zł.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski