Kaliningrad. Mieli klepać biedę do końca wojny. Wtedy przyszli "łamacze sankcji"
Kiedy tuż po inwazji na Ukrainę sankcje zakończyły produkcję aut w kaliningradzkiej fabryce BMW i KIA, jej pracownikom rozdawano działki, aby mogli uprawiać własne ziemniaki oraz proponowano pracę przy zbieraniu owoców. Z takich kłopotów wyciągają ich jednak Chińczycy, którzy uzgodnili produkcję samochodów swojej marki. Anton Alichanow, gubernator obwodu kaliningradzkiego, triumfuje i ogłasza, iż uruchamia pakiet "antysankcji".
08.02.2023 11:48
Kiedy Han Ryong, menedżer chińskiej firmy Kaiyi wspomniał o "kompleksowej współpracy strategicznej między Rosją a Chinami", pracownicy kaliningradzkiej firmy Awtotor bili mu brawo. Dla nich to koniec 10-miesięcznego czasu smutku i zmartwień. W 2022 roku BMW i KIA zbojkotowały dostawy do Rosji i Kaliningradczycy nie mogli już składać ich samochodów. Od 6 lutego zaczęli produkować auta, ale już z chińskim znaczkiem na masce. Ważne, że pensja będzie już regularnie wpadać na konto. Nie trzeba brać zasiłku za postojowe, dorabiać na polach rolników oraz uprawiać własnych warzyw na przydzielonych działkach (opisywaliśmy, że takie formy kryzysowego dorabiania zaproponowano pracownikom).
Anton Alichanow, gubernator obwodu kaliningradzkiego, triumfuje. Przedstawia wznowienie działalności fabryki jako sukces w działaniu przeciwko sankcjom Zachodu. - Zamknięcie zakładu w połowie 2022 roku było dla nas bolesne. Kierownictwo zakładu nie siedziało w miejscu, przystąpiono do negocjacji i dość szybko osiągnięto podpisanie kontraktu z nowymi partnerami - komentował Alichanow.
Podczas uroczystości po logo BMW i KIA nie było już w fabryce śladu. - Rosja stała się jednym z najważniejszych rynków eksportu chińskich samochodów - podsumował chiński menedżer. Dodał, że w 2023 roku fabryka planuje wyprodukowanie od 70 do 100 tysięcy samochodów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Niegodziwość". Czy Rosja odżyje dzięki Chińczykom?
- Nie sądzę, aby współpraca chińskiego biznesu wynikała z sympatii do Władimira Putina. To wyraz pragmatyzmu. Chińczycy dostali ten biznes jak na tacy, uznali, że nic nie szkodzi, aby skorzystać z okazji. Z naszego punktu widzenia jest w tym pewna niegodziwość. Nikt nie powinien Rosji pomagać, a zwłaszcza tam, gdzie boleśnie mają ją uderzać sankcje - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Adam Karpiński, ekonomista Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Adam Karpiński sugeruje, że decyzja o uratowaniu rosyjskiej fabryki, "dumy regionu" mogła zapaść w rozmowach na szczeblu politycznym pomiędzy Rosją i Chinami. Kaiyi nie jest topowym chińskim producentem aut, ale należy do giganta branży - państwowego Chery Automobile. Prezesa nominuje tam partia. Kolejny trop politycznych powiązań to news, opisywany we wtorek przez rosyjskie gazety biznesowe. Kaliningradzki Awtotor jest prywatną własnością, ale do pilnowania interesu samochodowego Kreml przysłał Denisa Paka, urzędnika ministerstwa przemysłu i handlu, nazywanego "kuratorem branży samochodowej". Kurator od razu wskoczył na fotel wiceprezesa, a założyciel holdingu Władimir Szczerbakow nie protestował - donoszą media.
- Pamiętajmy, że rosyjska gospodarka przestawia się na produkcję na rzecz wojny w Ukrainie. Obawiam się, czy montownia samochodów nie jest przypadkiem bardzo wygodną przykrywką do sprowadzania elektroniki niezbędnej do produkcji uzbrojenia. To jest główne zagrożenie - mówi dalej Adam Karpiński.
- Procesory, układy sterownicze, oprogramowanie z urządzeń cywilnych często mają podwójne zastosowanie i równie dobrze można je wykorzystywać do produkcji uzbrojenia - dodaje ekonomista WSB we Wrocławiu.
Takie obawy przedstawił niedawno dziennik "The Wall Street Journal". Chińskie firmy, państwowe i prywatne, dostarczają Rosji sprzęt i części uzbrojenia do wykorzystania na wojnie przeciwko Ukrainie. To między innymi kamery na podczerwień, urządzenia nawigacyjne, elektronika o podwójnym, cywilno-wojskowym zastosowaniu - poinformowano. Autorzy publikacji powołali się na analizy danych rosyjskiego urzędu celnego i informacje z amerykańskiej firmy C4ADS, specjalizującej się w identyfikacji zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego. Chińska dyplomacja zaprzeczyła tym doniesieniom.
Adam Karpiński podkreśla, że dotychczas chińscy politycy powściągliwie komentują sprawy wojny w Ukrainie. Niektóre ich działania mogą być na rękę Rosji, wbrew zachodnim sojusznikom Ukrainy, co może wynikać z ambicji i globalnej rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi. - Wypracowanie szczelnego embarga na kluczowe dobra potrzebne na wojnie zatrzymałoby rosyjską produkcję. Gdy Rosja jako państwo zostaje sama, nie potrafi zarządzać ograniczonymi zasobami materialnymi, zaś kapitał ludzki jest tam w małym poszanowaniu - podsumował ekonomista.
Gubernator Kaliningradu: "ogłaszam antysankcje"
W ubiegłym roku eksperci gospodarczy komentowali, iż Kaliningrad jako pierwszy dozna kryzysu od sankcji. Jeśli w rosyjskiej enklawie zacznie brakować podstawowych produktów, to mieszkańcy będą mniej skłonni do popierania wojny i Władimira Putina. Jeden z kaliningradzkich blogerów wspomniał, że poparcie dla władzy trzyma się ustalonym poziomie. Na ulicach nadal widać "z-patriotów" obwieszonych wojennymi symbolami.
Po rozwiązaniu problemu fabryki samochodów gubernator obwodu kaliningradzkiego ogłosił, że uruchamia pakiet "antysankcji". Firmom, zagrożonym bojkotem Zachodu, wstrzymaniem dostaw przyzna w sumie 5,8 mld rubli (ok. 360 mln zł) w pożyczkach na 2 proc. rocznie. Biznes może przeznaczyć pieniądze na wydatki, które pomagają w łagodzeniu skutków sankcji gospodarczych. Na przykład firmy transportowe mogą sfinansować zakup aut ciężarowych do transportu towarów, firmy spożywcze mogą kupić linie produkcyjne, itd.
Według informacji podanych przez Alichanowa, jeden ze złożonych wniosków antysankcyjnych ma dotyczyć sfinansowania "półproduktów z ziemniaków". Prawdopodobnie chodzi o uruchomienie u któregoś z producentów spożywczych linii do przemysłowej produkcji frytek. Przed inwazją rosyjskie fast foody korzystały z dostaw frytek i ziemniaków polskiego producenta, ale firma ta wycofała się z rynku. W efekcie jedną z sankcji był brak frytek w rosyjskiej "podróbce McDonald'sa".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski