Świat"Korea traktuje Zachód jak kretynów"

"Korea traktuje Zachód jak kretynów"

"Korea traktuje Zachód jak kretynów"
Źródło zdjęć: © AFP

25.05.2009 14:30, aktual.: 25.05.2009 17:39

- Próba nuklearna jest ukoronowaniem procesu wzrostu napięcia, jaki prowadziła ostatnio Korea Północna – stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Waldemar Dziak, politolog i znawca Korei. – Liderzy Zachodu nie rozumieją tego reżimu. Korea Płn. traktuje ich jak kretynów, którzy nie wiedzą, co to polityka – dodał. Jego zdaniem negocjacje skazane są na porażkę, bo Phenian uznaje tylko argument siły.

Prof. Dziak, pracownik Instytutu Studiów Politycznych PAN oraz wykładowca Collegium Civitas od przeszło 20 lat zajmuje się tematyką Korei Północnej. W jego opinii, próba broni atomowej miał przetestować reakcję wspólnoty międzynarodowej i był tylko zwieńczeniem procesu, który zaczął się ponad miesiąc temu od wystrzelenia rakiety dalekiego zasięgu Taepodong-2.

Oficjalnie miała ona wynieść na orbitę sztucznego satelitę o zastosowaniu cywilnym. Nikt z obserwatorów nie miał jednak wątpliwości, że de facto był to pokaz zdolności rakietowych Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej (KRLD). Zdaniem prof. Dziaka, słaba reakcja wspólnoty międzynarodowej, brak rezolucji a jedynie oświadczenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, słabe deklaracje prezydenta Baracka Obamy i Unii Europejskiej zachęciły Phenian do zaostrzenia kursu politycznego. Wyrzucenie obserwatorów Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, aresztowanie obywatela Korei Południowej, wstrzymanie rozmów z Koreą Południową, odrzucenie propozycji rokowań sześciostronnych, to tylko kroki na tej samej drodze. W rzeczywistości Koreę sprowokowała bierność i słaba reakcja Zachodu.

Ekonomiczny karzeł i militarny gigant

Prod. Dziak podkreśla, że o ile do tej pory świat miał wątpliwości co do potęgi Korei Północnej: przy pierwszej próbie poddawano w wątpliwość rzeczywistą moc ładunku, przy wystrzeleniu rakiety twierdzono, że nie osiągnęła ona celu. Tym razem nie może być mowy o powątpiewaniu. – Korea Północna daje sygnał: jesteśmy mocarstwem nuklearnym. Musicie się z nami liczyć. Nie możecie wysuwać wobec nas roszczeń, jak wobec Botswany czy Burkina Faso. Będziemy rozmawiać jak równy z równym – to zdaniem politologa przesłanie, jakie dotrze teraz do społeczności międzynarodowej.

- Korea Północna, ten ekonomiczny bankrut, w którym PKB na mieszkańca wynosi 700 dolarów – dla porównania w Korei Płd. jest to 17 000 dolarów – jest militarnym gigantem – podkreśla prof. Dziak. - W tej chwili będzie zasiadać do rozmów z zupełnie innej pozycji - dodaje. W opinii polskiego politologa, w najbliższym czasie ujrzymy prawdopodobnie gesty dobrej woli jak zwolnienie południowokoreańskiego robotnika zatrzymanego w strefie przygranicznej przez wojska KRLD, zwolnienie amerykańskich dziennikarek. To poprawi pozycję negocjacyjną Phenianu.

Rokowania są jednak skazane na porażkę, zbyt duże są bowiem rozbieżności w interesach głównych graczy w regionie – Chin, USA, Rosji, Japonii. Negocjacje nie dają żadnych perspektyw również dlatego, że Korea Północna uznaje tylko argument siły.

- W 1933 roku Francja mogła zdmuchnąć Hitlera. Nie uczyniono nic. To ewidentne zaniedbane polityczne. Sprawę Korei można było zdmuchnąć 15 lat temu, ale nie teraz – twierdzi prof. Dziak, podkreślając, że w tej chwili żaden z międzynarodowych graczy nie popiera zjednoczenia Korei, które budzi obawy Chin oraz przekracza możliwości finansowe Korei Południowej, USA czy Japonii. – Na tę operację potrzeba 3 bilionów dolarów – podkreśla specjalista.

Kto rozumie Kima?

- Na Koreę potrzeba bata. A co zrobiła Unia Europejska po próbach rakietowych KRLD? Wezwała do nieodwiedzania Korei i zmniejszenia liczby dyplomatów. Oni traktują Zachód jak kretynów, którzy nie wiedzą, co to polityka – oburza się naukowiec.

Kazus Korei może spowodować spiralę zbrojeń nuklearnych w Azji, twierdzi prof. Dziak. Japonia może dążyć do szybkiego podwyższenia swojego potencjału militarnego, choćby zbudowania broni jądrowej. W obawie o swoje bezpieczeństwo taką politykę może zacząć prowadzić choćby Korea Południowa, Tajwan czy Indonezja.

Z drugiej strony nikt nie zagwarantuje, że KRLD nie przekaże broni jądrowej organizacjom terrorystycznym. – Słowa przywódców Korei Północnej nie znaczną nic – podkreśla prof. Dziak. Obawy polskiego naukowca budzi również postawa USA. - Testy rakietowe Iranu, próby jądrowe Korei Północnej. A co robi Obama? Zastanawia się czy budować tarczę antyrakietową! – mówi z zaniepokojeniem prof. Dziak.

"Nie potrzeba komentarzy"

Zadzwoniliśmy do ambasady KRLD w Warszawie pytając o cel testów i prosząc o komentarz do tych wydarzeń. Pracownik placówki, odmawiając przedstawienia się stwierdził, że komentarzy nie będzie, "bo ich nie potrzeba".

Paweł Orłowski, Wirtualna Polska

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także