Obama odwiedził Strefę Zero
W cztery dni po śmierci Osamy bin Ladena, zabitego w akcji amerykańskich sił specjalnych w Pakistanie, prezydent Barack Obama przybył w czwartek do Nowego Jorku i odwiedził Ground Zero, miejsce ataku z 11 września 2001 r. zorganizowanego przez lidera Al-Kaidy.
Entuzjastycznie witany przez ludzi zgromadzonych na trasie przejazdu na Manhattanie, prezydent przybył do Strefy Zero i spotkał się tam z rodzinami ofiar zamachu. Następnie złożył wieniec na miejscu tragedii z 11 września.
Obama proponował wspólny przyjazd do Nowego Jorku byłemu prezydentowi George'owi W.Bushowi. Ten odmówił, bo jako były już szef państwa unika wystąpień publicznych - wyjaśniła jego żona Laura, dodając, że w jego opinii tylko urzędujący prezydenci powinni przewodniczyć uroczystościom takim jak te w Strefie Zero. - Jesteśmy bardzo, bardzo dumni z naszej armii i służb wywiadu - powiedziała.
Według sondaży, ponad 70% Amerykanów uważa zabicie bin Ladena za osobistą zasługę Obamy. 52% jest zdania, że jest to zasługa Busha, który był prezydentem w momencie zamachu z 11 września i w półtora miesiąca potem kierował inwazją w Afganistanie, gdzie ukrywał się wtedy bin Laden.
Przed wizytą w Strefie Zero Obama odwiedził komendę policji i jeden z batalionów straży pożarnej. Policjanci i strażacy odegrali szczególnie ważną rolę w akcji ratunkowej po ataku z 2001 r.
Prezydent obejrzał tablice pamiątkowe na cześć strażaków poległych w tej akcji i wygłosił krótkie przemówienie, w którym akcentował znaczenie jedności społeczeństwa w walce z terroryzmem.
- To, co stało się w niedzielę za sprawą odwagi naszych wojsk i nadzwyczajnej pracy naszego wywiadu, stanowi przesłanie dla całego świata, ale także dla naszego kraju. Nasze oddanie w walce z terroryzmem przekracza granice polityki i poszczególnych partii - powiedział. Agencja Associated Press zauważa, że w przemówieniu ani razu nie odniósł się bezpośrednio do Osamy bin Ladena.
Podziękował następnie strażakom za ich bohaterstwo 11 września 2001 r. i podkreślił, że ich codzienna praca także wymaga poświęceń i często narażania własnego życia. W czasie akcji ratunkowej po ataku terrorystów Al-Kaidy w Nowym Jorku zginęło w tym mieście 343 strażaków.
Podobna uroczystość z udziałem wiceprezydenta USA, Josepha Bidena, odbyła się w czwartek w siedzibie departamentu obrony, Pentagonie. 11 września 2001 roku uderzył w niego trzeci z samolotów porwanych przez terrorystów. Obecny był m.in. Donald Rumsfeld, który w chwili zamachów pełnił funkcję sekretarza obrony w administracji George'a W. Busha.