Płoną rafinerie i magazyny. Chcą pokrzyżować plany wroga
Na drogach Zadnieprza co jakiś czas przewijają się ciężarówki wojskowe. Ukraińcy przygotowują zapasy przed planowaną ofensywą. Jednocześnie starają się odciąć od zaplecza Rosjan - coraz częściej płoną rafinerie i magazyny, a linie kolejowe zaliczają nadzwyczajny wzrost awarii. Ukraińcy powoli izolują pole przyszłej operacji.
07.05.2023 | aktual.: 07.05.2023 17:16
- Jednym z najważniejszych elementów każdej operacji jest wyizolowanie pola walki - mówi nam oficer ukraińskiej brygady górskiej. - Oddziały pozbawione dostaw amunicji i paliwa znacznie łatwiej zniszczyć - dodaje.
Od tygodnia można zauważyć zwiększenie częstotliwości ukraińskich ataków na rosyjską infrastrukturę na bezpośrednim zapleczu frontu. W ciągu tygodnia spłonęło pięć składów paliw, w tym niezwykle ważny w Sewastopolu w bazie paliw Floty Czarnomorskiej, gdzie spłonęło dziesięć zbiorników z 40 tys. ton ropy.
To poważny cios, ponieważ na Krymie spłonęła także baza paliw w porcie Taman, który jest drugą co do wielkości bazą logistyczną Rosjan na półwyspie. Węzeł Tamanu ma zdolność przeładunku 20 mln ton ropy naftowej, produktów ropopochodnych i skroplonego gazu ropopochodnego rocznie.
W nocy z soboty na niedzielę półwysep został ponownie zaatakowany dronami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dostawy na Krym są możliwe jedynie drogą morską, ponieważ Most Krymski nadal ma ograniczoną przepustowość. W dodatku sieć linii kolejowych na wybrzeżu Morza Czarnego dotknęła fala niewyjaśnionych awarii.
Awarie na rosyjskich kolejach
Według brytyjskiego wywiadu wzrost liczby wypadków na rosyjskich kolejach w pobliżu granicy z Ukrainą, przypisywany sabotażowi, "prawie na pewno" spowodował krótkotrwałe zakłócenia rosyjskich wojskowych ruchów kolejowych.
Ministerstwo obrony Wielkiej Brytanii w komunikacie poinformowało, że sabotażu dokonali "nieznani sprawcy". Brytyjczycy podkreślili jednocześnie, że "sabotaż zwiększy presję na wewnętrzne siły bezpieczeństwa Rosji", dodając, że "prawdopodobnie nie będą one w stanie chronić wrażliwych rosyjskich sieci kolejowych przed atakiem".
Rosyjskie koleje poinformowały, że dostawy kolejowe do portu Taman będą ograniczone do odwołania. Chociaż firma nie podała powodu ograniczeń, pojawiły się one tuż po tym, jak rozpoczęła się plaga awarii, a rosyjskie składy paliw zaczęły płonąć.
"Zakłócenia w sieci magazynowania i dystrybucji paliwa prawdopodobnie wymuszą dostosowanie rosyjskich operacji tankowania wojskowego w celu zminimalizowania wymierzonych w nie uderzeń. Rosyjskie dostosowanie może obejmować rozmieszczenie dodatkowych środków ochrony w miejscach przechowywania paliwa, jak to nastąpiło w Tuapse w Rosji, lub poleganie na infrastrukturze w mniej zagrożonych regionach" - ocenił brytyjski resort obrony.
- Na pewno spowoduje to ograniczenie użycia okrętów, a w perspektywie wojny lądowej wymusi rozciągnięcie linii zaopatrzeniowych - mówi nam ukraiński oficer.
Rozciągnięte linie
Po doświadczeniach z walk na zachodnim brzegu Dniepru i częstych atakach na składy i punkty etapowe Rosjanie cofnęli swoje magazyny nieco dalej. Niszcząc teraz zapasy paliw na dalszym zapleczu, Ukraińcy znów zmuszają Rosjan do przeniesienia głównych baz logistycznych z dala od frontu.
- To dla nas dobrze - wyjaśnia Ukrainiec. - Im są dalej, tym więcej sił i środków muszą zaangażować w transport. A, jak wiesz, ich logistyka w normalnych warunkach jest niewydolna - podkreśla.
Na braki w zaopatrzeniu i nieregularne dostawy rosyjscy żołnierze narzekają od dawna. Już kilka razy się zdarzyło, że musieli przerwać operacje, ponieważ czołgom zabrakło paliwa, a żołnierze zaczęli kraść pożywienie w napotkanych sklepach.
Oznacza to, że w chwili ukraińskiego ataku Rosjanie będą mieli pod ręką jedynie niewielkie zapasy zgromadzone bezpośrednio na froncie. Żołnierze będą musieli liczyć, że dostawy będą płynne i regularne, czego zagwarantować nie można. Zwłaszcza, że Ukraińcy pokazali już kilka razy, że potrafią przecinać linie komunikacyjne. Dzięki ich wydłużeniu będą mieli ku temu więcej okazji.
Pod okiem drona
Dotychczas we wszelkich konfliktach do bezpośredniej izolacji pola walki były wykorzystywane głównie samoloty szturmowe i myśliwsko-bombowe, jak podczas II wojny światowej A-20 Havoc czy Hawker Typhoon, a współcześnie Su-25. Ukraińcy mają ograniczone możliwości wykorzystania samolotów na froncie. Brakuje im maszyn i pilotów.
Dlatego od ponad pół roku nad frontem ciągle wiszą ukraińskie bezzałogowce. Są znacznie tańsze w eksploatacji, trudniejsze do wykrycia, a przenoszony przez nie ładunek wystarcza, aby zniszczyć samochody ciężarowe czy cysterny.
Zapewne chmary bezzałogowców wyruszą nad front, kiedy tylko ruszy ofensywa, a Rosjanie będą musieli zapewnić sobie regularny transport. Odcięcie od dostaw może być kluczowe dla powodzenia natarcia. Ukraińcy posiadają niewielką przewagę liczbową, więc tego typu detale mogą mieć niezwykłe znaczenie.
Standardowo podręczniki taktyki mówią, że przewaga atakujących nad broniącymi powinna wynosić przynajmniej trzy do jednego, a w przypadku umocnionych pozycji - nawet cztery do jednego. Takiej przewagi Kijów nie posiada, a wszelkie znaki świadczą, że ofensywa zbliża się wielkimi krokami.
Prognoza pogody
Eksperci do znudzenia powtarzają, że prócz zgromadzenia zapasów i przeszkolenia żołnierzy bardzo ważnym elementem wojny jest pogoda. Ukraińskie polne drogi w pobliżu linii frontu nadal są brejowate, a żołnierze brną w błocie po kolana. Powoli jednak się ociepla.
Prognozy pogody pozwalają przypuszczać, że ofensywa może ruszyć najwcześniej po 10 maja. Najpewniej tydzień później. Wówczas grunt wyschnie na tyle, że oddziały zmechanizowane nie ugrzęzną.
Zmiennych, które wpływają na termin rozpoczęcia kontrofensywy, jest tak wiele, że konkretna data na pewno nie jest jeszcze znana, a decyzja o rozpoczęciu operacji zapadnie maksymalnie dwie doby przed pierwszym uderzeniem.
Dla Wirtualnej Polski Sławek Zagórski