Irak. Pierwsze wybory od pokonania ISIS
Ponad 7000 kandydatów z kilkudziesięciu partii startuje w sobotnich wyborach parlamentarnych w Iraku. To pierwsze ogólnokrajowe głosowanie, od militarnego zwycięstwa nad Państwem Islamskim.
Głównymi kandydatami do zdobycia władzy są koalicja Nasr (Zwycięstwo) pod wodzą premiera Hajdera al-Abadiego oraz Państwo Prawa byłego premiera Nouriego al-Malikiego. Poważną siłę stanowi też koalicja Fatah, polityczne skrzydło szickich bojówek Haszd asz-Szabi, które były jedną z głównych sił w walce przeciwko Państwu Islamskiemu. Liderem ruchu jest Hadi al-Amiri, przywódca Organizacji Badr, związanej z Iranem grupy paramilitarnej.
Pierwotnie wybory miały odbyć się w grudniu ubiegłego roku, ale datę przełożono na maj ze względu na konieczność całkowitego odzyskania terytorium państwa z rąk dżihadystów. Jednak partie sunnickie chciały, by , tak by pozwolić wrócić do domów tym, którzy uciekli z okupowanych przez ISIS terenów.
Mimo to, wybory są ważnym krokiem ku stabilizacji państwa po wyniszczającej wojnie.
W wyborach kandydować będzie ponad 7 tys. kandydatów z wielu partii. Iracka scena polityczna jest bardzo rozdrobniona ze względu na mnogość grup etnicznych i religijnych w kraju. Zagwarantowane miejsca w 329-osobowym parlamencie mają przedstawiciele partii irackich chrześcijan - Asyryjczyków (5 miejsc), Jazydów (1), Mandejczyków (1) i Szabaków. Swoje partie mają też posiadający autonomię Kurdowie oraz sunnici. Co najmniej 25 procent mandatów muszą zająć kobiety. Uprawnionych do głosowania jest 24 milionów obywateli kraju.
Głównymi tematami kampanii wyborczej była korupcja, która od lat jest ogromnym problemem, administracyjny chaos i wciąż kulejąca gospodarka. Ale stawką wyborów jest też geopolityka i rywalizacja między USA oraz Iranem, który od czasu obalenia Saddama Husajna uzyskał decydujący wpływ na swojego sąsiada. Waszyngton chciałby, by premierem pozostał al-Abadi, który do tej pory próbował balansować amerykańskie. Ale Teheran kibicuje al-Amiriemu, który ma jednoznacznie proirańskie nastawienie, a dowodzone przez niego bojówki były postrzegane jako narzędzie Iranu.
- Oni chcą zainstalować się w roli gwardii pretoriańskiej na wzór irańskich Strażników Rewolucji. Chcą być państwem w państwie - powiedział dziennikowi "Guardian" jeden z ministrów obecnego rządu.
Według korespondentów frekwencja w większości kraju jest wysoka. Ale nie obyło się bez poważnych incydentów. Pod Kirkukiem dżihadyści Państwa Islamskiego zaatakowali posterunek policji i zabili sześciu funkcjonariuszy. Pojawiły się też doniesienia o starciach w Nadżafie. Choć ISIS zostało pozbawione swojego terytorium w Iraku, wciąż stanowi zagrożenie dla Irakijczyków.
choć Państwo Islamskie zostało militarnie pokonane,