Debata w TVP przysporzy PiS sporo wyzwań [OPINIA]

Debata zaplanowana w telewizji kontrolowanej przez PiS przysporzy tej partii sporo wyzwań. Dla ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego wygranym debaty musi być kandydat PiS. Dla opozycji wygranym może być ktokolwiek, a i tak zyska - pisze dla Wirtualnej Polski dr Barbara Brodzińska-Mirowska.

Zjednoczoną Prawicę będzie reprezentował na debacie w TVP Mateusz Morawiecki
Zjednoczoną Prawicę będzie reprezentował na debacie w TVP Mateusz Morawiecki
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.

Debata może być tym czynnikiem, który ostatecznie popchnie emocje niezdecydowanych w jedną lub drugą stronę oraz zmobilizuje elektorat jednej, drugiej lub trzeciej strony sporu. Tym samym doprowadzając do sondażowej mijanki w ostatnim tygodniu przed wyborami. 

Trudno będzie PiS wygrać tę debatę. A opozycji trudno będzie ją przegrać. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć, w jakim punkcie są dziś obie strony wyborczej rywalizacji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Opozycja dostała wiatru w żagle

Debata odbędzie się w kluczowym, ostatnim tygodniu kampanii. Partie opozycyjne zyskały energię po Marszu Miliona Serc. Zyskały też w sondażach, a symulacje mandatowe pokazały możliwą większość opozycji w przyszłym parlamencie.

Opozycja weszła w etap kampanii nastawionej na wizję przyszłości. KO zintensyfikowała komunikację dotyczącą swoich 100 konkretów. Donald Tusk dostał wiatru w żagle, a na ostatnich spotkaniach widać zmianę w jego sposobie argumentacji. Nie mówi jak kandydat, a jak człowiek, który zaraz będzie rządził.

Pewności nabrały także Lewica i Trzecia Droga, które konsekwentnie wykonują pracę w terenie.

Dość niskie oczekiwania wobec liderów i liderek opozycji

Punkt wyjścia przed debatą w TVP jest zatem znacznie korzystniejszy dla partii opozycyjnych. Jakie to rodzi potencjalne konsekwencje?

Przede wszystkim takie, że oczekiwania wobec liderów i liderek opozycji są dość niskie. Potwierdzenie udziału w debacie przez Tuska i innych przedstawicieli opozycji już odpowiada na oczekiwania sporej grupy wyborców. Ten elektorat ma dziś pełną świadomość, jak bardzo upolityczniona i stronnicza stała się TVP.

Wyborcy ci nie potraktują debaty jako uczciwej oraz obiektywnej, ale jako nastawioną na pogrążenie Tuska i opozycji za pomocą pytań lub faktów, które (w przekonaniu wyborców opozycji) nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Dlatego dla dużej części wyborców sukcesem będzie już samo pojawienie się Tuska oraz innych liderów i liderek politycznych w studio TVP.

Będzie to dla nich pokazanie odwagi oraz woli konfrontacji ze stacją, która od lat podlega pełnej kontroli politycznej.

Zasiać ziarno niepewności

Co może zyskać opozycja? Będzie mieć okazję powiedzieć widzom TVP o sprawach, o których nie dowiedzieli się wcześniej. Nie sądzę, że kogoś to przekona, ale może zasiać ziarno niepewności u osób nie do końca zdecydowanych. A dla tych wyborów oznacza to dużo.

Partie opozycyjne mogą wykorzystać w swoich przekazach fakt, że Kaczyński nie weźmie udziału w debacie. A jego odmowa to jeden z czynników, które powodują, że sytuacja PiS jest trudniejsza.

Kaczyński przyznaje się do słabości

Oczekiwania elektoratu PiS w tej debacie osiągają bowiem szczyt. Brak Kaczyńskiego w stacji telewizyjnej - w pełni kontrolowanej przez tę partię - jest przyznaniem się lidera do słabości oraz braku wiary w zwycięstwo w medialnym starciu.

Przewidywalne było to, że Kaczyński na taką debatę się nie zgodzi. Lider PiS chce w ten sposób uniknąć porażki, bo ma już z debat z Tuskiem negatywne doświadczenie. Decyzja może być jednak politycznie kosztowna.

Odmowa udziału w debacie będzie rodzić zawód u wyborców Zjednoczonej Prawicy. Elektorat PiS jest bowiem od lat przygotowywany do tego, że w starciu z Tuskiem to Kaczyński wyjdzie jako zdecydowany zwycięzca. Czekają na moment, w którym prezes PiS wygarnie przeciwnikowi wszystkie jego przewiny, o których partia oraz telewizja publiczna mówiły przez ostatnich osiem lat.

Nieobecność prezesa PiS powoduje, że taki efekt jest niemożliwy do osiągnięcia. Z kolei sam pretekst nieobecności Kaczyńskiego nie jest wiarygodny. Mówiąc o tym, że woli rozmawiać z Polakami, a nie z Tuskiem, wyrzuca poza nawias swój własny elektorat, dla którego czasem TVP jest głównym i wiarygodnym źródeł wiedzy o Polsce i świecie. 

Premier sporo ryzykuje

Zjednoczoną Prawicę będzie reprezentował premier Mateusz Morawicki. Aby uzyskać maksimum tego, co możliwe, Morawiecki musi podczas debaty atakować Tuska i kandydatów opozycji. Ten efekt pozwoli PiS ograniczyć straty, ale równocześnie doprowadzi do sytuacji, w której kosztem mobilizacji przekonanych wyborców PiS będzie jeszcze większa mobilizacja niezdecydowanych oraz elektoratu po stronie opozycji. Udział Kaczyńskiego nie wymagałby aż tak ofensywnego języka.

Natomiast sam premier ryzykuje sporo. Jeśli przegra debatę, a 15 października PiS straciłoby szansę na kolejną kadencję, może stać się głównym winnym porażki w wyborach.

Sytuacja na ten moment wygląda tak: przystępując do debaty Tusk bierze udział w finale mistrzostw świata, podczas którego stoi na bramce, broniąc rzut karny na stadionie pełnym nieprzychylnych kibiców oraz przy obecności stronniczego sędziego. Jeśli nie obroni, nikt nie będzie miał do niego pretensji, bo ważne, że walczył. Natomiast jeśli w takiej sytuacji zawali napastnik, stanie się dla swoich kibiców antybohaterem.

Dr Barbara Brodzińska-Mirowska dla Wirtualnej Polski

* Autorka wykłada w Katedrze Komunikacji, Mediów i Dziennikarstwa UMK w Toruniu, jest autorką Podcast460.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (876)