Trzy scenariusze wyborcze [OPINIA]

Niedzielny marsz KO w Warszawie i konwencja PiS w katowickim Spodku były wydarzeniami o symbolicznym charakterze. Partia Jarosław Kaczyńskiego nie podjęła rywalizacji na masowe imprezy, zdając sobie sprawę, że nie mogłaby liczyć na zgromadzenie tylu ludzi, ilu zdołał zmobilizować Donald Tusk. A jednak to PiS pozostaje niezmiennie liderem niemal wszystkich dotychczasowych sondaży - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Antoni Dudek.

PiS pozostaje niezmiennie liderem niemal wszystkich dotychczasowych sondaży
PiS pozostaje niezmiennie liderem niemal wszystkich dotychczasowych sondaży
Źródło zdjęć: © PAP
Antoni Dudek

05.10.2023 20:12

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Powód jest prosty i powszechnie znany: zdecydowana większość Polaków mieszka na wsi i w małych miejscowościach, a tam przekaz, jaki płynie z Warszawy, wciąż jest traktowany z nieufnością. Zwłaszcza, że jego główną twarzą pozostaje Tusk, który dla PiS jest celem wręcz idealnym. Wobec żadnego innego polityka opozycji media wspierające obecny rząd nie mają porównywalnie długiej listy zarzutów.

Dlatego oczekiwanie, że nawet tak wielki marsz, jak ten, który przeszedł 1 października ulicami stolicy, zmieni w zasadniczy sposób widoczny od miesięcy sondażowy ranking, wydaje mi się zdecydowanie na wyrost.

Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.

Czy oznacza to, że trzecią kadencję rządów PiS uważam za przesądzoną? Zdecydowanie nie. Doświadczenie historyczne z wielu poprzednich kampanii, jakie mieliśmy już w dziejach III RP, jasno bowiem pokazało, że nawet sondaże ogłaszane w ostatnim dniu przed ciszą wyborczą potrafiły się rozmijać o trzy i więcej procent w przypadku poszczególnych ugrupowań. To zaś oznacza, że przy wzięciu pod uwagę średniej z wielu ostatnich sondaży, wciąż możliwy jest każdy z trzech poniższych wariantów wyniku wyborów z 15 października.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Konfederacja języczkiem u wagi

Pierwszy scenariusz, wynikający zresztą z większości ostatnich sondaży, zakłada, że zarówno Zjednoczona Prawica, jak i opozycja lewicowo-liberalno-ludowa nie zdołają uzyskać samodzielnej większości. To sprawi, że bez poparcia posłów Konfederacji nie powstanie żaden większościowy rząd. Ani ten pisowski, ani antypisowski.

Formacja Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka stanie wówczas przed koniecznością dokonania wyboru: czy wchodzić do koalicji rządowej, czy też w zamian za rozmaite polityczne trofea (z najcenniejszym, czyli fotelem marszałka Sejmu na czele) umożliwić jednej ze stron utworzenie rządu de facto mniejszościowego?

Taki scenariusz uczyniłby z Konfederacji, dysponującej relatywnie niewielkim klubem poselskim, arbitra polskiej polityki. Dlatego, jeśli nawet najwięksi gracze (czyli PiS i PO) zaakceptowaliby w ogóle takie rozwiązanie, to tylko jako tymczasowe. I w dogodnym momencie dokonaliby przesilenia, skutkującego przedterminowymi wyborami parlamentarnymi.

Zwracam jednak uwagę, że wiosną przyszłego roku czekają nas dwie inne kampanie: przed opóźnionymi celowo przez PiS o pół roku wyborami samorządowymi oraz głosowaniem do Parlamentu Europejskiego. Dodatkowe wybory wydają się w takiej sytuacji dla większości polskiej klasy politycznej rozwiązaniem zbyt kosztownym, a co gorsza - nie dającym po tak krótkim czasie pewności na uzyskanie bardziej korzystnego rozstrzygnięcia.

PiS po raz trzeci

Drugi scenariusz zakłada powtórkę z 2015 i 2019 roku, czyli zdobycie przez Zjednoczoną Prawicę ponad połowy wszystkich mandatów. Aby tak się stało, Trzecia Droga nie może przekroczyć przewidzianego dla koalicji ośmioprocentowego progu wyborczego, a równocześnie KO nie może zbytnio zbliżyć się do PiS, aby - zgodnie z regułami systemu d’Hondta - nie odebrać partii Kaczyńskiego znaczącej części mandatowej premii za zwycięstwo.

Rzecz w tym, że jeśli Trzecia Droga nie przekroczyłaby progu, to najprawdopodobniej dlatego, że jej zwolennicy zagłosowali właśnie na KO. Jak wynika z badań, to formacja Tuska jest przez nich najczęściej wskazywana jako tzw. partia drugiego wyboru.

Aby się uwolnić od tego problemu i zdobyć ponownie samodzielną większość, bez względu na los sojuszu Kosiniaka i Hołowni, PiS musiałby zdobyć - tak jak w 2019 roku - poparcie znacząco powyżej 40 proc. Jednak nie wskazuje na to żaden z ostatnich sondaży.

Opozycja przejmuje ster

Możliwy jest też scenariusz dokładnie odwrotny, który pokazuje, chociażby poniedziałkowy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski. Wedle niego to KO, Lewica i Trzecia Droga mają szansę na uzyskanie sejmowej większości i stworzenie większościowego rządu koalicyjnego bez zabiegania o wsparcie Konfederacji. Podobne wnioski płyną ze środowego sondażu Kantar dla "Faktów" TVN i TVN24.

Dla takiego rządu pierwszym i najważniejszym wyzwaniem stałoby się ułożenie relacji z prezydentem Andrzejem Dudą, bowiem ten wariant oznaczałby powrót kohabitacji, z którą ostatnio mieliśmy do czynienia przed ponad 13 laty, czyli przed katastrofą smoleńską.

Paradoks demokracji polega na tym, że najczęściej o zwycięstwie i porażce decydują głosy niezdecydowanych, często nieinteresujących się w ogóle polityką obywateli. Wedle różnych sondaży jest ich wciąż od kilku do nawet kilkunastu procent. Część z nich zapewne z różnych powodów ostatecznie w ogóle nie zagłosuje, ale pozostali przeważą szalę.

Niezdecydowani są zmorą zarówno dla sztabów wyborczych, jak i ośrodków badania opinii publicznej. Dodają jednak demokracji waloru nieprzewidywalności, sprawiającego, że politycy nie mogą tak łatwo spocząć na laurach.

Prof. Antoni Dudek dla Wirtualnej Polski

* Antoni Dudek - historyk i politolog z UKSW, prowadzi na YouTube kanał "Dudek o historii", autor wielu książek, m.in. o najnowszej historii: "Od Mazowieckiego do Suchockiej. Pierwsze rządy wolnej Polski", "Historia polityczna Polski 1989-2015", "Pierwsze lata III Rzeczypospolitej 1989-2001".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (941)