Ważą się losy Trzeciej Drogi. Marsz Tuska może oznaczać katastrofę
Marsz Miliona Serc już w niedzielę. Organizowana przez PO manifestacja w Warszawie może zmienić notowania partyjne. Największy problem może mieć Trzecia Droga. - Utrata nawet relatywnie niewielkiego kręgu wyborców może oznaczać niewejście do Sejmu. To zaś będzie przekreślać możliwość większości w Sejmie przez obecną opozycję - mówi w rozmowie z WP politolog prof. Rafał Chwedoruk.
Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.
1 października ulicami Warszawy przejdzie Marsz Miliona Serc. Koalicji Obywatelskiej zależy, by powtórzyć sukces marszu 4 czerwca, po którym wzrosły notowania największej formacji opozycyjnej.
Jak informowaliśmy w Wirtualnej Polsce, otoczenie Donalda Tuska liczy na to, że organizowana na dwa tygodnie przed wyborami manifestacja doprowadzi do wzrostu poparcia o 3-4 punkty procentowe.
Marsz został zapowiedziany przez Tuska po głośnej sytuacji z Krakowa. Chodzi o historię pani Joanny, która zażyła tabletkę poronną. Do szpitala wezwano wówczas policję. Wielu łączyło sprawę z zaostrzeniem przepisów dotyczących aborcji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego jesienią 2020 roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trzecia Droga ma problem
- Generalnie ten marsz będzie odgrywał rolę mobilizującą zwolenników opozycji. Miejsce, czas i tematyka są tak dobrane, że lepiej i prościej być nie może z punktu widzenia interesu wyborczego - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Politolog zaznacza, że manifestacja niesie pewne ryzyko. - Problem Platformy polega na tym, że olbrzymia część wyborców deklarujących poparcie dla opozycji to naczynia połączone. Jeśli PO zyska, to inni tracą i odwrotnie - wskazuje.
Największy problem ma Trzecia Droga, czyli sojusz Polski 2050 Szymona Hołowni oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego. Formacja startuje do parlamentu jako koalicja, więc musi pokonać 8-procentowy próg, by wejść do Sejmu. A od pewnego czasu jej notowania balansują na tym progu.
- Utrata nawet relatywnie niewielkiego kręgu wyborców może oznaczać, że Trzecia Droga nie wejdzie do Sejmu. To zaś z kolei będzie przekreślać możliwość zdobycia w parlamencie większości przez obecną opozycję - wskazuje Chwedoruk.
- Poza częścią elektoratu PSL, który pozostał przy ludowcach, trudno byłoby resztę zwolenników Trzeciej Drogi nazwać żelaznym elektoratem. To są wyborcy, którzy wcześniej głosowali na PO i nawet Lewicę, a w przypadku Hołowni to są często ludzie młodzi, motywowani popkulturowym sznytem i można stwierdzić, że to wyborcy liberalni światopoglądowo. Z tą separacją może być duży problem - mówi prof. UW Rafał Chwedoruk.
Inna droga Lewicy
Liderzy Trzeciej Drogi zapowiedzieli, że nie wezmą udziału w Marszu Miliona Serc. Nieco inne podejście ma Lewica, która zapowiedziała, że pojawi się na demonstracji. - Będziemy tam jako podmiot, jako twarda siła - mówił lider Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty.
Lewica jest często partią drugiego wyboru dla głosujących na Koalicję Obywatelską. I odwrotnie.
- Przepływy między tymi partiami były jednymi z najważniejszych czynników kształtujących, kto zdobywał władzę od 2005 roku. W oczywisty sposób Lewica nie mogła nie pójść na Marsz Miliona Serc. Jej szansą jest to, że ona nigdy nie zmieniała zdania. Od 1989 roku Lewica zawsze zajmowała podobne pozycje, przeciwko zakazowi aborcji, przeciwko religii w szkołach. Środowiska liberalne kluczyły w tych tematach - mówił prof. UW.
Zaznaczył, że udział w marszu nie jest dla Lewicy "optymalnym rozwiązaniem". - Natomiast istnieje pewne pole zróżnicowania w kwestiach światopoglądowych. Nagłośnienie tematu z tym związanego, może przy innych szczęśliwych czynnikach, ułatwić mobilizację najmłodszych wyborców - powiedział politolog.
Prof. UW Chwedoruk wskazuje także, że Lewicy łatwiej było podjąć decyzję o udziale w marszu, niż bardziej konserwatywnej Trzeciej Drodze. - Lewica nie musi się tłumaczyć, że należy do międzynarodówki konserwatywnej, czy że ma na swoich listach polityków, który nie są tak odlegli w poglądach od PiS, np. w przypadku aborcji - mówił.
"Dla Konfederacji najlepiej, by ta sprawa się jak najszybciej zakończyła"
Według politologa, organizowany przez PO marsz jest dużym problemem dla Konfederacji.
- Konfederacja jest głównym przegranym tego marszu. Ujawnia on rozdźwięk między partią a olbrzymią częścią elektoratu. Formacja wywodzi się z dawnych środowisk nacjonalistycznych i ultrakonserwatywnych, na prawo od PiS, a wielu wyborców to libertarianie, niechętni wobec interwencji państwa w sferę prywatności - mówił prof. UW. Wskazał, że ten rozdźwięk było już widać po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji - Konfederacja zaliczyła wówczas spadek w sondażach.
- Trudno jest młodej partii prawicy radzić sobie z taką sytuacją, gdy elektorat jest zdominowany przez młodych ludzi, którzy są bardziej liberalni od reszty społeczeństwa, a partia jest bardziej konserwatywna od reszty - mówił.
- Dla Konfederacji najlepiej, by ta sprawa się jak najszybciej zakończyła, bo każda minuta dyskusji o tym jest dla nich szkodliwa - uważa prof. UW Rafał Chwedoruk.
Jak marsz wpłynie na PiS?
Marsz jest również problematyczny dla partii rządzącej. - Dla PiS marsz nie będzie niczym korzystnym, bo to będzie manifestacja siły drugiej strony, na którą PiS nie ma jak odpowiedzieć choćby ze względu na profil demograficzny swoich wyborców - mówił Chwedoruk.
Stwierdził, że nawet jeśli Trzecia Droga spadłaby pod próg, to PiS raczej nie ma szans na uzyskanie samodzielnej większości.
- Nie będzie jednak możliwości powstania rządu bez PiS. W tym momencie obok kwestii Konfederacji, czyli tego, które miejsce ostatecznie zajmie, sytuacja Trzeciej Drogi staje się strategiczna w polskiej polityce - przekonywał prof. UW.
Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj więcej: