Cezary Gmyz: przypadek B. nie jest jedyny. Podobnych spraw z rządów PO‑PSL jest więcej
- To co jest w tej całej sprawie smutne, to to, że dokumentacja procesowa wystarczająca do tego, żeby postawić zarzuty Andrzejowi B. była zgromadzona przez CBA jeszcze pod rządami Pawła Wojtunika, za poprzedniego rządu - mówił w #dziejesienazywo Cezary Gmyz (TV Republika, "Do Rzeczy").
Prokuratura Okręgowa w Warszawie w poniedziałek postawiła siedem zarzutów byłemu ministrowi sportu i b. sekretarzowi generalnemu PO. Sześć z nich dotyczy podania nieprawdy w oświadczeniach majątkowych, a jeden uchylania się od podatku. Jak wskazywał Gmyz, zarzuty wobec B. były formułowane w mediach i w przestrzeni publicznej mniej więcej w połowie roku 2015. - Materiał wystarczający do tego, żeby prokuratura zgłosiła się do Kancelarii Sejmu z prośbą o uchyleniu immunitetu Andrzejowi B. był zgromadzony już w czasie poprzedniej kadencji - powiedział.
- Dlaczego tak się nie stało? - zapytał prowadzący program Paweł Lisicki. - Chciałbym usłyszeć odpowiedź na ten temat od Pawła Wojtunika i prokuratury. Wszystko wskazuje na to, że obawiano się, że postawienie zarzutów czy wniosek o uchylenie immunitetu jednemu z czołowych polityków Platformy osłabi notowania wyborcze PO - odpowiedział Gmyz. Publicysta dodał, że w tej chwili nie jest to jedyny przypadek, gdy posłowie PO i PSL byli o podobne procedery podejrzewani już w ubiegłej kadencji. - Na pewno zgromadzono dokumentację dotyczącą co najmniej trzech przypadków zachowań korupcyjnych polityków poprzedniej koalicji - powiedział.
- Rozmawiałem niedawno z funkcjonariuszem CBA, który naciskał jeszcze za czasów Wojtunika żeby przeprowadzić tzw. realizację i zatrzymać na gorącym uczynku podejrzanego. Natomiast prokurator powiedział mu, że musi się "góry poradzić", czyli czekał na decyzję polityczną rzekomo apolitycznej prokuratury - wspomniał Gmyz.
Z kolei obecny w studio Jakub Dymek ("Krytyka Polityczna"), ocenił, że przeszukanie domu Andrzeja B. zbiegło się z audytem, który rząd Prawa i Sprawiedliwości przeprowadził w ministerstwach i który ma ujawnić rzekome olbrzymie nieprawidłowości w wielu z nich. - Ten zbieg wydarzeń nie musi być do końca przypadkowy - dodał.