Katastrofa polskiego autokaru w Chorwacji. Nowe informacje o ofiarach
Autokar z polskimi pielgrzymami, który miał wypadek w Chorwacji na autostradzie A4, wyjechał wczoraj z Częstochowy. Organizatorem wyjazdu było biuro "U Brata Józefa", a pielgrzymi byli z okolic Konina, Sokołowa i podradomskiej Jedlni. W wypadku zginęło 12 osób. 19 rannych jest w stanie ciężkim. Operowanych jest co najmniej sześciu poszkodowanych. Na miejsce dotarł już m.in. Adam Niedzielski.
06.08.2022 | aktual.: 06.08.2022 21:44
Polska ambasada w Zagrzebiu uruchomiła infolinię dla bliskich osób poszkodowanych: +385 148 99 414
- To była pielgrzymka organizowana przez biuro "U Brata Józefa", która wyjechała wczoraj z Częstochowy do Medjugorie. Wśród pielgrzymów było trzech księży, sześć zakonnic, reszta to głównie świeccy pielgrzymi - przekazał rzecznik polskiego MSZ. Jak dodał Łukasz Jasina, uczestnicy pielgrzymki pochodzili z okolic Konina, Sokołowa i podradomskiej Jedlni.
Rzecznik pytany o przyczyny wypadku zaznacza, że nie są one jeszcze potwierdzone. - Są różne hipotezy dotyczące możliwych przyczyn wypadku, pozwolimy sobie czekać na wyniki śledztwa, które powinny pojawić się dość szybko - stwierdził Jasina.
Polska delegacja w Chorwacji
Na miejscu tragedii pomagają polscy policjanci. - Spisujemy zeznania, próbujemy ustalić dane osobowe poszkodowanych, a także dane osób, które powinny zostać powiadomione o wypadku - przekazał w rozmowie z Wirtualna Polską sierż.szt. Kamil Styrna. Zmiażdżony autobus został wywieziony z miejsca wypadku. Znajduje się na policyjnym parkingu.
Do Chorwacji dotarł także zespół humanitarno-medyczny. W jego skład wchodzi m.in. wiceszef MSZ Marcin Przydacz i minister zdrowia Adam Niedzielski.
"Pierwszy zespół lekarzy i psychologów wyjechał już do Varaždina i Cakoveca (miejsca, gdzie leżą ranni - przyp. red). Udziela tam niezbędnego wsparcia i pomocy" - napisał na Twitterze wiceminister spraw zagranicznych.
- Misja medyczna podzieliła się na dwa zespoły. Jeden zespół pojechał do pacjentów zlokalizowanych w dwóch szpitalach na północy i tam będzie kompletował ich dokumentację medyczną i weryfikował, czy jest możliwość transportu do Polski. Bo jeśli jakikolwiek pacjent po ocenie będzie możliwy do przetransportowania, wróci prawdopodobnie jeszcze dziś wieczorem do kraju - przekazał Adam Niedzielski.
"Wraz z polską delegacją do Warszawy wraca czwórka poszkodowanych w tragicznym wypadku w Chorwacji" - poinformował na Twitterze w sobotę wieczorem minister zdrowia Adam Niedzielski. Wcześniej informacje w tej sprawie przekazał rzecznik MSZ Łukasz Jasina.
Autokar wyjechał wczoraj z Warszawy
Autokar należał do firmy przewozowej z Płońska. Przedstawiciel firmy zapewnia, że pojazd był całkowicie sprawny - informuje money.pl.
Zanim pielgrzymka wyruszyła z Częstochowy, jej uczestnicy byli zabierani z punktów zbiórki. Jeden z nich był w Warszawie. - Autokar wyjechał z Warszawy. W Jedlni był około godziny 11. Jechał do Częstochowy, zabierał ludzi z różnych miejscowości po drodze - mówi w rozmowie z Mateuszem Dolakiem, dziennikarzem Wirtualnej Polski jedna z sióstr zakonnych z Jedlni. - U nas wsiadła jedna siostra i 10 osób świeckich z Jedlni, Lipska i Radomia. W tej chwili próbujemy dowiedzieć się co z naszą siostrą - mówi siostra Ewelina z kaplicy Wiecznej Adoracji. Jak dodaje, na Jasnej Górze pielgrzymi uczestniczyli we mszy świętej i ruszyli dalej.
W nocy przejechali przez Czechy, Słowację, Węgry, Chorwację. Do Medjugorie mieli dojechać w godzinach wczesnopopołudniowych.
Głos zabrali także bliscy ofiar wypadku autokaru w Chorwacji. - Jeszcze przedwczoraj była u mnie w sklepie. Cieszyła się z tego wyjazdu, jak nie wiem. Opowiadała, że jedzie na pielgrzymkę. Radość biła z jej oczu. Odkąd dowiedziałam się o wypadku, nie mogę dojść do siebie. Tak mną trzęsie - powiedziała w rozmowie z WP sprzedawczyni ze sklepu w Hucie, która oddalona jest niecałe 2 km od Jedlni. Lokalna społeczność jest wstrząśnięta tą tragedią.
Tragiczny wypadek polskiego autokaru w Chorwacji. Nie żyje 12 osób
W autokarze było 42 pielgrzymów i dwóch kierowców. Do wypadku doszło na 62. kilometrze autostrady A4 między Jarkiem Bisaškim a Podvorecem w sobotę rano, ok. godz. 5:40. Autobus jechał w kierunku Zagrzebia.
Z pierwszych nieoficjalnych informacji wynika, że kierowca mógł zasnąć za kierownicą. Na miejscu zginęło 11 osób, dwunasta zmarła w szpitalu. - Pięć osób jest ciężko rannych. Jednej osoby nie udało się uratować podczas transportu do szpitala. Ranni mają bardzo różne obrażenia. Trwają operacje, do południa powinny się zakończyć. Życie operowanych osób nie jest zagrożone. Na wszelki wypadek przygotowano kilka dodatkowych miejsc na salach operacyjnych - przekazał lekarz chirurg ze szpitala w Zagrzebiu.
Wśród ofiar śmiertelnych jest kierowca autokaru. - Chciałbym złożyć kondolencje rodzinom ofiar śmiertelnych wypadku, wśród których znalazł się także kierowca polskiego autokaru - powiedział w telewizji HRT Josip Mataija, komendant policji drogowej Chorwacji.
Ekspert ds. ruchu drogowego Łukasz Kucharski w rozmowie z RMF FM odniósł się do tragedii polskich pielgrzymów w Chorwacji. - To nie było zwykłe wypadnięcie z drogi, tylko zderzenie się z betonową ścianą. Uczestnicy, którzy przetrwali, mieli bardzo dużo szczęścia - podkreślił w rozmowie z rozgłośnią ekspert. W sieci pojawiły się także zdjęcia z miejsca wypadku.
Z kolei w rozmowie z RMF jeden ze współorganizatorów pielgrzymki wyznał, że miał brać w niej udział od początku, ale zatrzymał go pogrzeb matki. - Ja miałem tam jechać, tylko akurat musiałem zostać, bo był dzisiaj pogrzeb mojej mamy. Zmarła 3 dni temu. Zostałem na pogrzebie i miałem dolecieć do Medjugorie samolotem. Nie wiadomo, co by było, gdyby tam był - powiedział Jarosław Miłkowski z organizacji religijnej "U Brata Józefa".