Ustawa dyscyplinująca sędziów. Przekaz prezydenta: ani kroku w tył. "Polacy chcą radykalnych zmian"
– Ludzie, z którymi rozmawiam na spotkaniach w całej Polsce, niczego tak bardzo nie domagają się od rządzących, jak radykalnych, zdecydowanych zmian w wymiarze sprawiedliwości – przyznaje Andrzej Duda. Jak dodaje: – Jesteśmy absolutnie zdeterminowani, żeby te zmiany przeprowadzić do końca.
16.01.2020 | aktual.: 16.01.2020 08:09
Ani kroku w tył w sprawie zmian w sądach – taki przekaz płynie z opinii, jakie wygłosił podczas spotkania z przedstawicielami mediów w Pałacu Prezydenckim Andrzej Duda.
Resort trzęsie sędziami
Władza zaostrza kurs, bo – jak przyznają sami politycy PiS – wojna z sędziami po prostu się im opłaca. – Zmiana tego kursu nie wchodzi w grę – słyszymy nieoficjalnie. Politycy podkreślają: znów gramy na własnym boisku i na własnych zasadach. – Sędziowie zaczęli podważać nominacje innych sędziów i torpedują KRS. To niedopuszczalne Nie mogliśmy pozwolić na paraliż – słyszymy z partii.
Prezydent – jak wynika z naszych rozmów – jest w pełni przekonany co do konieczności przeprowadzenia przez Sejm nowelizacji tzw. ustawy dyscyplinującej sędziów (nazywanej też "kagańcową" i "represyjną"). Nowelizację prawa forsuje jego macierzysta partia. Projekt ustawy – mimo że zgłoszony jako poselski – został napisany przez urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości.
– Podobnie było w 2017 roku. Wtedy zawetował pan ustawy PiS o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Nie żałuje pan? – zapytaliśmy głowę państwa na spotkaniu w Pałacu.
Prezydent bez wahania opowiedział: – Dziś zrobiłbym to samo. Mimo że wielu miało o to do mnie pretensje.
Ustawy z 2017 roku dawały właściwie nieograniczoną, jednoosobową władzę prokuratorowi generalnemu i ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze nad Sądem Najwyższym i Krajową Radą Sądownictwa. Planowane wówczas zmiany sprowadzały się do wyłącznie do "czystek" personalnych w tych instytucjach, sięgających właściwie wszystkich szczebli. – To była groza, na to nie mogło być zgody – powiedział prezydent podczas kuluarowych rozmów w Pałacu.
Dwa lata później sytuacja w sądownictwie się nie poprawiła, a przedstawiciele środowisk prawniczych mówią wprost o dążeniu PiS do całkowitego podporządkowania sobie sędziów.
W środę w Senacie sam Ziobro mówił o zgłoszeniu do KRS takich sędziów, "którzy naszym [PiS i resortu sprawiedliwości] zdaniem byli gotowi współdziałać w ramach reformy sądownictwa". Na jego wypowiedź zwrócił uwagę m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. "Czyli to nie grupa 25 sędziów zgłaszała każdego z kandydatów do KRS, tylko wpływ na ten proces miał MS. Tak rozumiem wypowiedź Pana Ministra" – napisał na Twitterze RPO.
Przekaz był jasny: kandydaci w nowej KRS byli i są całkowicie uzależnieni od PiS, czytaj: resortu sprawiedliwości. Na czele którego stoi jednocześnie prokurator generalny.
Dwa lata temu Andrzej Duda mówił: "Nie ma u nas tradycji, żeby prokurator generalny w jakikolwiek sposób mógł ingerować w pracę Sądu Najwyższego, nie wspomnę już o sędziach. Zgadzam się ze wszystkimi, którzy twierdzą, że tak być nie powinno".
Ustawy sądowe. Prezydent: ludzie chcą zmian
Dziś prezydent żadnych wątpliwości co do zmian w wymiarze sprawiedliwości już nie ma. Sam Duda wprost nie chce tego na razie przyznać. Czeka na zakończenie prac Senatu, który odrzuci w całości ustawę dyscyplinującą sędziów – ale pewne jest, że gdy ustawa ponownie trafi do Sejmu, gdzie większość ma PiS, a później na biurko prezydenta, to ten ją podpisze.
Radio RMF FM już w środę podało nieoficjalnie, że Andrzej Duda "nie przewiduje możliwości żadnych ustępstw w sprawie ustawy dyscyplinującej sędziów". Z naszej rozmowy z prezydentem wysnuć należy taki sam wniosek: ani kroku w tył, weta nie będzie.
Nasi rozmówcy z Pałacu Prezydenckiego – a także sama głowa państwa – przekonują, że temat zmian w sądownictwie jest jednym z najczęściej podejmowanych na spotkaniach prezydenta z wyborcami w całej Polsce. – Obywatele niczego tak bardzo nie domagają się od rządzących, jak radykalnych, zdecydowanych zmian w wymiarze sprawiedliwości – przyznaje Andrzej Duda.
Jak dodaje: – Nie tylko elektorat PiS domaga się zmian. Sprawa sądów jest dużo szersza, a oczekiwania społeczne są ogromne.
Rozmówca z Pałacu: – Ludzie w terenie mówią nam, że nawet, jeśli nie kochają PiS, a nawet na PiS nie głosują, to prezydenta popierają. Reforma sądów to naprawdę temat ważny nie tylko dla wyborców PiS.
Potwierdzają to politycy partii rządzącej: w kampanii prezydenckiej batalia z częścią środowiska sędziowskiego nie tylko ma nie zaszkodzić, ale wręcz pomóc głowie państwa w reelekcji.
– To jest jeden z najbardziej mobilizujących tematów: sądy. Nasi wyborcy, również ci, którzy mieli pretensje do Andrzeja za weto z 2017 r., czekają na nasze zdecydowane ruchy. I my to robimy – mówi nam człowiek z kierownictwa partii. – A im bardziej uderzać w nas będzie Unia, tym bardziej wyborcy będą nas w tym wspierać – dodaje.
CZYTAJ TEŻ: Reforma sądów wpłynie na wybory? Polityk PiS Bartosz Kownacki: Polacy i tak nie wiedzą, o co chodzi
Opozycja: Polsce grożą sankcje
Ani Nowogrodzka, ani Pałac Prezydencki – co oburza środowisko prawnicze – nie przejmują się negatywnymi opiniami Komisji Europejskiej ani Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Inaczej niż opozycja. Były minister sprawiedliwości i kandydat na szefa PO Borys Budka w wywiadzie dla portalu wiadomo.co mówi: "KE potwierdza to, o czym my mówimy - że nie ma w Polsce pod rządami PiS-u żadnej reformy wymiaru sprawiedliwości i nigdy jej nie było. To wszystko, co robi PiS, prowadząc ten niepotrzebny spór z UE, po pierwsze może grozić sankcjami finansowymi, po drugie zamrożeniem środków europejskich, a po trzecie - doprowadzi do eliminacji Polski z UE".
Budka wylicza wszystkie zarzuty stawiane przez opozycję i sędziów rządzącym – w tym prezydentowi: "Najpierw do Trybunału Konstytucyjnego wrzucono wbrew Konstytucji trzech sędziów dublerów, potem upolityczniono KRS, dokonano zamachu na Sąd Najwyższy i wprowadzono Izbę Dyscyplinarną, a teraz następuje próba zamknięcia ust sędziom i wprowadzenia mechanizmów, które mają zabezpieczać obecną nomenklaturę przed odpowiedzialnością karną".
Obóz władzy uwagi opozycji ignoruje. Prezydent spotkał się jedynie z marszałkiem Senatu w tej sprawie – na prośbę tego ostatniego.
Prezydencki minister o wspólnym punkcie między Dudą i Grodzkim
45 minut trwało spotkanie Tomasza Grodzkiego z Andrzejem Dudą w środę popołudniu.
Jak podkreślił prezydencki minister Paweł Mucha już po tym spotkaniu, dyskusja była wyłącznie "kurtuazyjna". Prezydent miał w ogóle nie mówić o rozwiązaniach zawartych w ustawie autorstwa PiS. – Gospodarzem procesu legislacyjnego jest dzisiaj Senat RP i te prace będą toczyć się w Senacie, więc rozmowa nie dotyczyła żadnych kwestii szczegółowych, związanych z treścią tej ustawy – przyznał Mucha dziennikarzom.
Jak dodał prezydencki minister, Andrzej Duda "bardzo wyraźnie wskazywał na cele reformy i uwarunkowania reformy, i kwestie związane z funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości". – Obaj panowie byli zgodni, co do tego, że obiektywnie istnieje potrzeba przeprowadzenia reformy wymiaru sprawiedliwości, że dzisiaj funkcjonowanie tej sfery władzy sądowniczej jest wielkim wyzwaniem – dodał Mucha.
Podkreślał, że dopiero kiedy ustawa zostanie przedłożona prezydentowi, wtedy podejmie on decyzję o podpisie, zawetowaniu ustawy czy skierowaniu jej do Trybunału Konstytucyjnego.
Marszałek Tomasz Grodzki: "Rzeczowa rozmowa"
– Była to poważna, rzeczowa rozmowa w dobrej atmosferze, ale jej szczegóły zostaną między nami – powiedział Grodzki dziennikarzom w Senacie po spotkaniu z głową państwa.
Pytany, czy ta rozmowa będzie miała wpływ na dalsze procedowanie ustawy, marszałek Senatu podkreślił, że prezydent monitoruje proces legislacyjny dotyczący tych przepisów. – I zapewne bardzo roztropnie podejdzie do kształtu tej ustawy, w jakimkolwiek ona przyjdzie do pana prezydenta, gdy przyjdzie jego kolej – zaznaczył Grodzki. Powiedział, że rozmawiał z głową państwa "dość szeroko, bardzo rzeczowo".
Ale – jak słyszymy nieoficjalnie – sam marszałek nie był do końca zadowolony z jej przebiegu. Sceptyczny wobec spotkania z Grodzkim był także sam prezydent. Andrzej Duda zgodził się jednak ostatecznie porozmawiać z marszałkiem "w cztery oczy" (Grodzki początkowo chciał spotkać się dodatkowo w gronie ekspertów; prezydent się nie zgodził).
Nowelizacja ustawy sędziowskiej. Główne założenia
Uchwalona przez Sejm 20 grudnia 2019 roku nowelizacja Prawa o ustroju sądów i ustawy o Sądzie Najwyższym, a także o sądach administracyjnych, wojskowych i prokuraturze, wprowadza m.in. odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów za działania lub zaniechania mogące uniemożliwić lub istotnie utrudnić funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości, za działania kwestionujące skuteczność powołania sędziego oraz za "działalność publiczną niedającą się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów".
Ponadto nowelizacja wprowadza też zmiany w procedurze wyboru I prezesa SN. Kandydata na to stanowisko będzie mógł zgłosić każdy sędzia SN. W razie problemów z wyborem kandydatów ze względu na brak kworum w ostatecznym stopniu planowanej procedury do ważności wyboru będzie wymagana obecność 32 sędziów SN.
Nowe przepisy są krytykowane przez opozycję, Rzecznika Praw Obywatelskich i część środowiska sędziowskiego. Negatywne opinie prawne w sprawie niektórych rozwiązań proponowanych wyrazili m.in. RPO i Sąd Najwyższy. W zeszłym tygodniu rozmowy w Sejmie, Senacie, SN, KRS i RPO na temat tej nowelizacji prowadziła delegacja Komisji Weneckiej, która ma przygotować opinię w tej sprawie. O wydanie opinii zwrócił się marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który jako pierwszy spotkał się z przedstawicielami Komisji Weneckiej.