To on stoi za zamrożeniem unijnych miliardów dla Polski
- Zamrożenie środków dla Polski wywróciło reguły - twierdzi w rozmowie z WP europoseł Daniel Freund. To jeden z dwóch niemieckich eurodeputowanych, o których tygodnik "Der Spiegel" napisał, że mają szczególny udział w zablokowaniu przez KE wypłaty pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Minister Szymon Szynkowski vel Sęk uważa, że "Polska wypełniła niemal wszystkie kamienie milowe", a środki z KPO do nas trafią.
29.03.2023 | aktual.: 29.03.2023 17:47
Dwaj niemieccy europosłowie odegrali kluczową rolę w skłonieniu szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen do zajęcia twardego stanowiska w kwestii wdrożenia mechanizmu praworządności wobec Polski i Węgier. Freund się tego nie wypiera.
Razem z Moritzem Körnerem mieli stanowczo naciskać na swoją rodaczkę. "Von der Leyen była maksymalnie wkurzona, ale nie mogła ich zignorować" - ujawnił "Der Spiegel".
Freund tak przedstawia swoją wersję. - Ursula von der Leyen nie radziła sobie dobrze z kwestią egzekwowania praworządności. Szło to na tyle opornie, że my - jako Parlament Europejski - zdecydowaliśmy się pozwać Komisję Europejską za opieszałość - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
I dodaje: - Będziemy dalej pilnować procedur i naciskać na Komisję Europejską. Zamrożenie środków wywróciło reguły do góry nogami. Do tej pory to my jak PE musieliśmy dowodzić, że rząd w Warszawie nie przestrzega zasad, podobnie jak rząd w Budapeszcie - twierdzi niemiecki europarlamentarzysta, który zasiada w PE od 2019 roku z ramienia Zielonych.
- Teraz sytuacja się odwróciła, i to Polska oraz Węgry muszą udowodnić, że spełniają należyte kryteria. Będziemy się temu przyglądać, czy sytuacja odnośnie praworządności rzeczywiście poprawia się na miejscu - mówi Freund.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spór polskie rządu z KE o wypłatę środków budzi ogromne emocje nad Wisłą. Unijne miliardy są przedmiotem sporu PiS z opozycją. KPO to ponad 35 mld euro. Ich odmrożenie zależy od spełnienia przez rząd w Warszawie tzw. kamieni milowych, do których realizacji Polska się zobowiązała. Jednym z nich jest reforma wymiaru sprawiedliwości. Ustawa mająca, zdaniem władzy, spełniać oczekiwania KE trafiła decyzją Andrzeja Dudy do TK, który jest wewnętrznie skłócony, a spory prowadzą do coraz większych opóźnień w tej sprawie.
Negocjujący porozumienie z KE minister Szymon Szynkowski vel Sęk stwierdził, że w razie gdyby TK odrzucił ustawę, to "trzeba będzie szukać kolejnych rozwiązań".
W opublikowanym we wtorek wywiadzie dla PAP prezes PiS Jarosław Kaczyński potwierdził, że ma nadzieję, iż środki zostaną odblokowane przed nadchodzącymi na jesieni wyborami. "Liczę, że się da załatwić. Ale od załatwienia tej sprawy do popłynięcia unijnych środków pewnie trochę czasu minie, więc tutaj bym nie ryzykował, choć wcale tego nie wykluczam" - powiedział Kaczyński.
Do wypłaty potrzebne jest jeszcze złożenie odpowiedniego wniosku, którego rząd nie wysłał. - Wniosek o wypłatę środków z KPO zostanie złożony, kiedy będą dopięte kwestie związane z konkretnymi ustawami - przyznał rzecznik PiS Rafał Bochenek.
Zobacz także
Wcześniej Zjednoczona Prawica nie była zdecydowana co do wagi unijnych funduszy dla Polski. Premier Morawiecki w lipcu 2022 mówił, że środki nie są tak ważne dla naszego kraju. W grudniu zmienił front i zapewniał, że "te środki są Polsce bardzo potrzebne".
Z kolei minister rozwoju i technologii Waldemar Buda zaskakująco twierdził, że "blokowanie pieniędzy ułatwi nam (PiS-owi - red.) wygranie wyborów".
Kiedy środki z UE popłyną do Polski?
- Jeśli reformy zostaną przeprowadzone, wtedy środki zostaną odblokowane - mówi tymczasem Daniel Freund. Nie podaje jednak konkretnej daty. - Jak wiemy, w Polsce trwa proces legislacyjny. Jak to się skończy, tego również nie wiemy. Mam tylko obawy, czy ustawa, która leży w TK, jeśli wejdzie w życie, poprawi sytuację praworządności nad Wisłą. Istnieje cała masa problemów i nierozwiązanych zagadnień z listy kamieni milowych, których ta ustawa nie porusza - stwierdza.
Za ostateczną ocenę, czy przeprowadzone przez rząd w Warszawie reformy są wystarczające do odblokowania unijnych funduszy, odpowiadać będzie KE, co podkreśla rozmówca WP. - W mojej opinii ustawa nie wypełnia kamieni milowych, na które umówił się polski rząd z Komisją Europejską. Ale to KE będzie oceniać te rozwiązania - przyznaje.
Rząd premiera Morawieckiego ma odmienne zdanie w tej sprawie, przekonując - ustami ministra Szynkowskiego vel Sęka - że "Polska wypełniła niemal wszystkie kamienie milowe".
Rząd "na kursie kolizyjnym z UE"
Do Polski mogą nie trafić również środki przewidziane w ramach budżetu na lata 2021-2027. Chodzi o gigantyczną kwotę - 75 mld euro z Funduszu Spójności. Środki mają być zagrożone ze względu na niewypełnianie przez Polskę warunków zawartych w Karcie Praw Podstawowych.
- Polscy wyborcy muszą zdecydować, czy chcą rządu, który jest na kursie kolizyjnym z UE. To ma swoje konsekwencje. Teraz jeszcze tego nie czuć, to będzie odczuwalne dopiero w nadchodzących miesiącach, a dobitnie dopiero z początkiem 2024, kiedy to może zabraknąć pieniędzy, które powinny płynąć z Brukseli do Warszawy - twierdzi Daniel Freund.
"To coś większego niż jeden polityk"
Na doniesienia "Spiegla" zareagował minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda.
"Nie jest tajemnicą, że blokowanie funduszy UE dla Polski (pretekst praworządność) jest wymuszane na Komisji Europejskiej przez niemieckich europosłów. W kuluarach Unii Europejskiej mówi się już wprost o politycznym interesie działań przeciwko Polsce" - napisał Puda na Twitterze. "Mimo to prowadzimy normalny dialog z KE, licząc na praworządność w jej szeregach" - dodał.
W rozmowie z WP Freund podkreśla, że zdaje sobie sprawę z wykorzystywania przez PiS antyniemieckiej karty i że jego działania mogą być paliwem dla polskiego rządu.
- Tu chodzi o dalszy rozwój UE, czy będziemy przestrzegać naszych praw. Jeśli za swoje działania mam być atakowany przez politycznych oponentów, zapraszam serdecznie. Nie dam się odciągnąć od swoich przekonań i systemu wartości, obojętnie czy będę określany jako Niemiec, czy jakkolwiek inaczej. Jestem politykiem europejskim i skupiam się na Europie - stwierdza.
"Polska to nie tylko PiS"
Europoseł podkreśla jednak, jak ważna jest współpraca w Europie. - Wiem, że łatwiej nam będzie stawić czoła poważnym problemom, a mam tu na myśli zmiany klimatu czy walka o pokój na kontynencie, jako wspólna zjednoczona Europa. Do tego potrzebujemy silnej UE, a Warszawa i Budapeszt podważa wspólnotę. Nikt nie kwestionuje UE tak jak Polska i Węgry - podkreśla.
Polityk zwraca jednak uwagę na postawę Polski i Polaków od momentu wybuchu wojny w Ukrainie. - Polska to nie tylko PiS. Chciałbym podkreślić zasługi Warszawy w związku z wojną w Ukrainie. Polska od lat ostrzegała przed Putinem, czego np. Niemcy nie dostrzegali. Berlin zwlekał także z pomocą militarną dla Kijowa. To, co się działo w Polsce, było niesamowite. Ludzka bezinteresowna pomoc - mówi.
- To niesamowite, ale to niezależne od praworządności. Dlatego jest dla mnie fundamentalne przestrzeganie naszych wspólnych wartości. Uważam, że to szczególnie dziwne, iż kraj, który jak żaden inny stawia się przeciwko Putinowi i jego działaniom, z drugiej strony dokonuje podobnych reform wymiaru sprawiedliwości czy walki z wolnymi mediami - dodaje Freund.
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski