Czarny scenariusz w sprawie Polski. Skutki mogą być koszmarne

Premier Mateusz Morawiecki stwierdził w Brukseli, że Polska nie ma problemów z wykonaniem Karty Praw Podstawowych i nie ma też problemów z wypłatami z Funduszu Spójności. - Rząd z uwagi na reakcję rynków nie może inaczej mówić. A sprawa nie jest jeszcze przesądzona - twierdzą eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska. Przestrzegają, że ewentualne skutki mogą być katastrofalne.

Premier Mateusz Morawiecki
Premier Mateusz Morawiecki
Źródło zdjęć: © PAP | PAP/Andrzej Lange
Mateusz Dolak

Polsce grozi utrata miliardów euro z Funduszy Spójności, jeśli Trybunał Konstytucyjny nie zatwierdzi nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższymnapisał Bloomberg.

Chodzi o niemałą kwotę. Gra toczy się bowiem o 75 mld euro, a więc równowartość około 350 mld zł. Jak podkreśla Bloomberg, Polska ich jeszcze nie straciła, ale mogą pozostać one wstrzymane do czasu spełnienia warunków.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

16 na 20 warunków. Jest reakcja rządu

Szefowa UE ds. spójności i reform Elisa Ferreira poinformowała we wtorek, że Polska nie spełniła wszystkich warunków płatności, z których część dotyczyła "aspektów prawnych". Nie wymieniła jednak, o które dokładnie chodzi.

W odpowiedzi na te doniesienia premier Mateusz Morawiecki stwierdził w Brukseli, że "nie ma problemu z wypłatami z Funduszu Spójności". - Te wypłaty idą zgodnie z tym, co było zakładane. Na początku są zaliczki, teraz programy wchodzą w fazę projektowania, później realizacji. Zawsze tak jest, że najpierw muszą być wydatki certyfikowane, potem są kwalifikowane, potem wypłaty się odbywają. Żadnych negatywnych sygnałów od pani komisarz nie słyszałem ani pan minister Grzegorz Puda, który za to odpowiada - stwierdził premier.

W piątek rano do doniesień odniósł się również szef resortu funduszy, który przyznał, że Polska przedstawiła dotąd Komisji Europejskiej samooceny uznające spełnienie wszystkich 20 warunków podstawowych. Minister przekazał też, że KE uznała za spełnione 16 z 20 warunków, ale podkreślił, że w przypadku pozostałych czterech, w tym dotyczącego Karty Praw Podstawowych, "toczy się dialog z KE zmierzający do uznania ich za spełnione".

- Nie otrzymaliśmy żadnych oficjalnych dokumentów z Komisji Europejskiej potwierdzających doniesienia medialne, że środki z polityki spójności są zagrożone. Polska przekazała 7 marca Komisji Europejskiej stanowisko, że spełnia warunek dotyczący stosowania w naszym kraju Karty Praw Podstawowych - podkreślił Puda.

Minister argumentował, że do Polski wpłynęły zaliczki w wysokości ponad 1 mld euro (ok. 5,2 mld zł). - Komisja Europejska zaakceptowała wszystkie nowe programy krajowe i regionalne, ruszyły też pierwsze nabory do programów krajowych - powiedział.

"Sprawa nie jest w żaden sposób przesądzona"

Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, ostrzegają jednak, że istnieje procedura, która może doprowadzić do szybkiego zawieszenia, a nawet zabrania Polsce tych środków.

- Jeżeli chodzi o słowa premiera Morawieckiego i ministra Pudy, to rząd na tym etapie nie może inaczej mówić, bo to będzie miało wpływ na rynki i kurs złotego. Ale dopóki KE nie uzna wszystkich warunków za spełnione, to ta sprawa nie jest w żaden sposób przesądzona - mówi nam Artur Nowak-Far, były wiceminister spraw zagranicznych.

Ekspert dodaje, że "zaliczka, o której mówi minister Puda, jest tylko i wyłącznie techniczna".

- Zaliczka służy tylko przygotowaniu obsługi technicznej wydawania pieniędzy z funduszu. Jeżeli komisja mówi, że nie są spełnione kryteria wynikające z Karty Praw Podstawowych, co jest potwierdzone przez Trybunał Sprawiedliwości, to my możemy mieć problem. Bo z punktu widzenia Komisji Europejskiej, sposób, w jaki osiągniemy ten efekt, nie jest ważny. Ważne są konkretne zmiany - tłumaczy Nowak-Far.

Z kolei specjalista w zakresie prawa Unii Europejskiej, prof. Robert Grzeszczak, tłumaczy, że KE może zastosować wobec Polski różne scenariusze.

- Wszystko zależy od negocjacji pomiędzy rządem, a UE i od ostatecznej decyzji Komisji Europejskiej, ale w najgorszym przypadku może być to zawieszenie środków lub decyzja nakazująca zwrot całości, w tym wypłaconych zaliczek. W historii były już takie postępowania, m.in. w Bułgarii i na Węgrzech. Oczywiście są ścieżki odwoławcze i rząd polski może tego próbować. Ale okoliczności sprawy są jednoznaczne i nie na korzyść Polski, nie mamy w takim postępowaniu większych szans. Bo są już liczne wyroki sądów unijnych, że naruszamy zasadę rządów prawa, że mamy problemy m.in. z niezależnym sądownictwem - przypomina prof. Grzeszczak.

"To byłby kataklizm"

Eksperci zaznaczają, że nie można straszyć Polaków odebraniem środków, dopóki ostateczna weryfikacja nie dobiegnie końca. Podkreślają jednak, że gdyby spełnił się czarny scenariusz, sytuacja ekonomiczna w kraju mogłaby być tragiczna.

- To jest zagrożenie w skali, w jakiej sobie nie wyobrażamy. To jest trudna do wyobrażenia skala chaosu, jaki powstanie. Bo jedno, to będą nieotrzymane pieniądze, albo otrzymane i do zwrotu, a drugie - co zrobić z umowami i projektami, które już rozpoczęliśmy. Skarb Państwa jest wówczas odpowiedzialny za zerwane kontrakty, bo skąd weźmiemy pieniądze, żeby je zrealizować? Część z tych inwestycji już ruszyła. To byłby kataklizm - zauważa prof. Grzeszczak. Ekspert dodaje, że "z punktu interesu państwa, musimy zrobić wszystko, żeby dostać te fundusze".

- Po pierwsze, te inwestycje są ważne dla rozwoju Polski i rozwijają krajową gospodarkę. Po drugie, dochodzi koszt alternatywny w postaci opóźnienia w rozwoju w stosunku do innych krajów - podsumowuje Nowak-Far.

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj też:

Źródło artykułu:WP Wiadomości
polskaunia europejskaśrodki unijne
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (262)