Andrzej Duda i zabawa w praworządne państwo [OPINIA]

Gdy dowiedziałem się, że prezydent nie chce podpisać nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, pomyślałem: "o, jeden, który strzeże konstytucji". Po czym przypomniałem sobie, że równie dobrze tę ustawę można było skierować do piaskownicy pod moim blokiem, a nie do Trybunału Konstytucyjnego.

Andrzej Duda i zabawa w praworządne państwo
Andrzej Duda i zabawa w praworządne państwo
Źródło zdjęć: © PAP | Darek Delmanowicz
Patryk Słowik

Zacznijmy od faktów.

Fakt nr 1: wejście w życie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym mogłoby być ważnym krokiem w uzyskaniu ogromnych pieniędzy unijnych.

Fakt nr 2: prezydent Andrzej Duda nie podpisał ustawy, lecz skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Od orzeczenia organu konstytucyjnej kontroli zależeć będzie to, czy Andrzej Duda będzie musiał podpisać ustawę, czy trafi ona do kosza.

Fakt nr 3: jakkolwiek w żadnym momencie nie było gwarancji, że uchwalenie tej konkretnej ustawy zapewni dopływ środków unijnych, to decyzja prezydenta oddala nas od otrzymania tych pieniędzy.

Fakt nr 4: bardzo wielu ekspertów, w tym konstytucjonalistów, uważało, że ustawa jest niezgodna z konstytucją, a potrzeby ekonomiczne nie mogą mieć prymatu nad prawem.

Fakt nr 5: część sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie uznaje Julii Przyłębskiej za prezesa organu. Jeśli odmówią uczestnictwa w rozprawie pod przewodnictwem Przyłębskiej, orzeczenie w ogóle nie będzie mogło zapaść.

Zobacz też: Stawia sprawę jasno. Jest ultimatum wobec Sikorskiego

Wkoło wcale niewesoło

Skoro wykaz faktów mamy za sobą, przejdźmy do sfery opinii.

Zacznijmy od ostatnich wydarzeń, czyli od decyzji podjętej przez Andrzeja Dudę.

Prezydent - czy to się komuś podoba, czy nie - zachował się jak strażnik konstytucji. Uznał, że ustawa może być niekonstytucyjna, więc skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. To nie tyle prawo głowy państwa, co wręcz obowiązek.

Andrzej Duda? Ocena bardzo dobra, zachowanie wzorowe.

...nie no, chwila, bądźmy poważni.

Wszystko tu by się zgadzało, gdyby nie jeden drobny szczególik. Otóż analizą, czy ważna ustawa jest zgodna z konstytucją, zajmie się teraz grono osób, składające się z kilku skompromitowanych byłych/obecnych (niepotrzebne skreślić) polityków, kilku osób, które podsiadły w Trybunale innych i siedzą okrakiem w fotelach, pokrzykując: "to mój fotel". A wszystkim zarządza sędzia Julia Przyłębska, o której większość "kolegów" w samym Trybunale ma jeszcze gorsze zdanie, niżeli większość Polaków i uważa ją za uzurpatorkę, która już nie jest prezesem Trybunału, ale dalej się tak tytułuje.

I teraz kluczowe pytanie: czy decyzję prezydenta Andrzeja Dudy można oceniać w oderwaniu od tego, czym jest Trybunał Konstytucyjny?

Moim zdaniem nie można.

To teraz pytanie kolejne: czy Andrzej Duda przyłożył rękę do tego, czym jest Trybunał Konstytucyjny? Gdybym był złośliwy, to bym napisał, że nie wiem, bo było ciemno, gdy zaprzysięgał sędziów w środku nocy. Ale że złośliwy nie jestem, to ograniczę się do prostego stwierdzenia: tak, prezydent przyłożył do tego rękę.

Ale też uczciwie przyznaję, że w pewnym stopniu prezydent mi zaimponował. Nie wystraszył się telewizyjnych paskowych, którzy lada dzień uczynią z niego głównego winowajcę tego, że do Polski nie płyną środki z Krajowego Planu Odbudowy.

Lada dzień jakiś telewizyjny orzeł podłoży pod twarz prezydenta głos Jacka Rostowskiego, dawniej znanego jeszcze jako Jan-Vincent, który z przekonaniem mówi, że "piniędzy nie ma i nie będzie".

Plejada przegranych

W sprawie zakwestionowanej przez prezydenta ustawy wszystkie duże obozy polityczne przegrały.

W tzw. Zjednoczonej Prawicy, którą jednoczy wyłącznie pogoń za pieniędzmi, willami i stanowiskami, doszło do wielu tarć, o których niektórzy nie zapomną.

Jakkolwiek bowiem potrzeba znalezienia się na liście wyborczej będzie łączyć, tak pewne zadry, o trzy słowa wypowiedziane za dużo przez jednego "banksterka" bądź drugiego ziobrystę, poskutkują zemstą i kolejną awanturą - nie wiemy jedynie kiedy.

Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki otrzymali ponadto jasny sygnał, że nie mogą lekceważyć Andrzeja Dudy.

Duda, jak rzekłby Dariusz Szpakowski, "pokazuje: jestem". I można mu raz nie podać piłki, drugi raz na niego nie spojrzeć, ale jeśli będzie się go olewało zbyt długo, to w najmniej dogodnym momencie się zrewanżuje.

Sporo straciła też opozycja; z pominięciem Polski 2050 Szymona Hołowni, która zachowała się, jak należało (może to forma zadośćuczynienia za kompromitowanie się przy sprawie Wojciecha Maksymowicza?).

Mam bowiem duży kłopot z działaniem posłów, którzy chwilę temu twierdzili, że nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym jest niekonstytucyjna, po czym podczas głosowania wstrzymali się.

Czy można się wstrzymać w sprawie niekonstytucyjnej ustawy?

Opozycja zresztą mogła zablokować przyjęcie nowych przepisów. Nie zrobiła tego ze strachu przed paskami TVP. A przecież paski, że to Tusk odpowiada za brak środków unijnych i tak będą.

Niektórzy analitycy polskiego piekiełka politycznego stwierdzą zaraz, że wygrał Zbigniew Ziobro. Ale to twierdzenie na wyrost: Ziobry nadal nikt nie lubi, a poparcie polityczne Solidarnej Polski oscyluje wokół zera; co najwyżej czasem "wystrzeli" do poziomu jednego procenta.

Bigos w Trybunale

To jest ten moment, w którym sprawny publicysta, kreśli scenariusze na przyszłość, i odpowiada na niewypowiedziane jeszcze, ale już pomyślane pytanie: co będzie dalej?

Zatem odpowiadam: cholera wie.

Gdy patrzę na sprawność działania Trybunału Konstytucyjnego, a w zasadzie tego, co z niego zostało, to skierowana przez prezydenta ustawa powinna przeleżeć w jakiejś szafie cztery lata, ktoś ją po tym czasie powinien odkurzyć, a po starciu kurzu zastanowić, się o co w ogóle chodziło w sprawie. A potem umorzyć postępowanie, bo w międzyczasie pojawi się już siedemnaście innych nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, które spowodują, że analiza tej jednej straci jakąkolwiek rację bytu.

Inny wariant, tzw. pisowska jazda, to zajęcie się sprawą pojutrze. Pani Julia ustala z panem Jarosławem, co powinno się wydarzyć, i - zupełnym zbiegiem okoliczności - to się lada moment dzieje.

Tyle że z serwowanych ostatnio w Trybunale Konstytucyjnym dań jest jedynie jeden wielki bigos.

Wiele wskazuje na to, że wskutek buntu w Trybunale przeciwko Julii Przyłębskiej Prawo i Sprawiedliwość - jakkolwiek by to nie brzmiało - nie ma w nim większości.

To zaś sprawa szalenie istotna, bo w rozprawie, po skierowaniu ustawy do Trybunału przez prezydenta, musi uczestniczyć co najmniej 11 sędziów. Trudno zaś sobie wyobrazić, że ci, którzy kwestionują status Przyłębskiej, zechcą obradować pod jej przewodnictwem. Trybunalscy buntownicy mają więc możliwość sparaliżować rozpoznanie sprawy z wniosku Andrzeja Dudy.

I taką właśnie mamy w Polsce praworządność. Ale spokojnie: gdyby ktoś z unijnych decydentów się mnie zapytał, czy powinniśmy dostać pieniądze, odpowiem z pełnym przekonaniem: jasne, w każdej ilości.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1726)