strajk kobiet(strona 18/38)

Joanna Scheuring-Wielgus była gościem Michała Wróblewskiego w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Posłanka Lewicy była pytana o wpis Donalda Tuska, który wezwał do "zjednoczenia wysiłków całej opozycji". "Sprawy zaszły zbyt daleko. To polskie 'być albo nie być'" - czytamy na Twitterze. Scheuring-Wilegus przyznała, że nie wie, czy napisanie takiego wpisu to jest wsparcie dla opozycji. Na pytanie, czy Tusk powinien wyjść na polskie ulice i demonstrować w ramach Strajku Kobiet, posłanka odparła: - Nikomu nie będę mówić, co ma robić. Naszym obowiązkiem jako polityków opozycji – ja tak uważam – jest bycie w drugim szeregu i pomaganie tym, którzy sprzeciwiają się obecnej władzy – tłumaczyła w programie WP.

Joanna Scheuring-Wielgus była gościem Michała Wróblewskiego w programie "Tłit" Wirtualnej Polski. Posłanka Lewicy była pytana o Strajk Kobiet i informacje, że na manifestacji pojawili się funkcjonariusze Centralnego Pododdziału Kontrterrorystycznego Policji "BOA". – Widziałam tych panów, nawet podchodziłam do nich i pytałam się, kim są, bo wydali mi się dziwnymi postaciami – przyznała posłanka, dodając, że informacja o "BOA" jest porażająca. – Za wszystko, co się teraz dzieje w Polsce odpowiada Jarosław Kaczyński. To on, parafrazując jego słowa, ma krew na rękach, jest odpowiedzialny za każde uderzenie pałką teleskopową – powiedziała Scheuring-Wielgus. – Wezwał ludzi, do tego, by się bić na ulicach. Symbolicznie powiedział: "zróbcie mi rodeo, będę na to patrzył" – dodała. – Mam nadzieję, że dożyjemy tych czasów, kiedy Jarosław Kaczyński zostanie osądzony i trafi do więzienia – powiedziała w programie WP.

Strajk Kobiet w środę zetknął się z konkretnymi działaniami policji. Na nagraniach z naszej kamery widać było, jak funkcjonariusze używali gazu, a mundurowi "w cywilu" korzystali z pałek teleskopowych. Działania służb w programie WP "Newsroom" skomentował Mariusz Sokołowski, były rzecznik KGP. - To nie jest łatwe działanie policjantów operacyjnych. Oni są często po to, żeby dostarczać informacji, a nie działać. Rzadko kiedy policjanci operacyjni działają w takim tłumie. Najczęściej wtedy, kiedy chodzi o wyłapanie prowodyrów akcji. Tu pojawia się pytanie, czy wczoraj było to tak naprawdę potrzebne - mówił Sokołowski. - Teraz stosowanie środków przymusu i ich zasadność powinna zostać bardzo dokładnie zbadana - dodał. Jak podkreślił były rzecznik KGP, dużo lepiej ocenia on działania policji podczas tzw. "Marszu na Warszawę", gdy przez stolicę przeszło około 100 tys. uczestników Strajku Kobiet.

Patryk Jaki był gościem czwartkowego programu "Newsroom". Europoseł został zapytany o jeden sukces Jarosława Kaczyńskiego jako wicepremiera ds. bezpieczeństwa. - Sukcesów jest bardzo dużo - stwierdził początkowo Patryk Jaki. Po chwili chciał jednak przejść do innego tematu. Został jednak poproszony o powrót do pytania. Wtedy europoseł stwierdził, że w Polsce nie dochodzi do sytuacji takich jak w Niemczech, Francji czy USA, gdzie w wyniku starć na ulicach umierają ludzie. - Policja (w Polsce - red.) pewnie nie uniknęła błędów, ale stara się szukać środka - stwierdził.

- To niebywałe, że w centrum europejskiego kraju dzieją się takie rzeczy. Sejm był odgrodzony kordonami policji, to było kilkaset autokarów. Kaczyński zachowuje się tak, jak byśmy mieli do czynienia z obcą agresją - mówił szef PO Borys Budka, komentując starcia z policją na Strajku Kobiet. - Moje zdumienie wzbudziło kilkadziesiąt osób w dresach, w szyku policyjnym, które najpierw udawały się w stronę KPRM, potem wracały w stronę pl. Trzech Krzyży. To niebywałe - tajniaków posyłać w tłum, jeszcze uzbrojonych w teleskopowe pałki - kontynuował. W ocenie Budki "mieliśmy do czynienia z ewidentną prowokacją policji". - Liczba policji były nieadekwatna w stosunku do tego, co się działo. Nie ma wytłumaczenia tej sytuacji. To był pokaz siły - stwierdził. Pytany o użycie gazu przez funkcjonariuszy, odparł: "Policja odseparowywała tłum, potem został użyty gaz. No, przepraszam bardzo. Rozumiem, że Kaczyński był zafascynowany Łukaszenką, ale to są standardy białoruskie - to, co robi Kaczyński z Polską".

Strajk Kobiet zebrał w środę na ulicach Warszawy kilka tysięcy ludzi. W trakcie protestu doszło do starć z policją. Funkcjonariusze użyli gazu wobec manifestujących. Ucierpiała m.in. Marta Lempart, ale także posłanka Lewicy Magdalena Biejat. - Policjanci nieumundurowani i nieoznakowani zaczęli przemocą wyciągać ludzi z tłumu. Zgromadzone osoby myślały, że to neonazistowskie bojówki - relacjonowała Biejat w rozmowie z reporterem Wirtualnej Polski. Wyjaśniła, że to dlatego doszło do próby odbicia zatrzymanych, a w efekcie do kolejnych działań policji. - Posłanka Lewicy powiedziała też, że nikt z funkcjonariuszy nie chciał wskazać dowódcy, który był odpowiedzialny za otoczenie tłumu na pl. Powstańców Warszawy. - Policja zachowuje się skandalicznie i "idzie" na konflikt - mówiła Magdalena Biejat.

Strajk kobiet. W środę doszło do kolejnych protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. Gorąco było przede wszystkim na ulicach Warszawy, gdzie miały miejsce m.in. przepychanki z policją. Użyto środków przymusu bezpośredniego, w tym gazu pieprzowego. Na demonstracji były także nieumundurowane oddziały policji, a jeden z funkcjonariuszy w pewnym momencie wyciągnął pałkę teleskopową. Poseł KO Michał Szczerba twierdzi, że mężczyzna miał nią bić demonstrujących. Całą sytuację nagrały kamery. Zatrzymano kilku uczestników manifestacji. "Po dzisiejszej bandyckiej akcji tajniaków z pałkami teleskopowymi rano powinna zostać ogłoszona dymisja komendanta stołecznego policji" - stwierdził Szczerba. Polityk opozycji zamierza złożyć zawiadomienie do prokuratury.