- W czasie wizji lokalnej stałem bardzo blisko matki pomordowanych, pani Kalitowej, która na widok manekinów symulujących jej dzieci dostała spazmów. Widząc ból matki, która straciła dzieci, mogłem pomyśleć : „pier…ę, wracam do domu, nie bawię się dłużej w te klocki”. Czułem gulę w gardle, wewnętrznie łkałem. Ale musiałem zachować zimną krew – mówi Wiesław Łuka, autor wybitnego reportażu „Nie oświadczam się”, w drugiej części rozmowy dla Wirtualnej Polski. Reporter opowiada o tym, co wydarzyło się już po tragedii połanieckiej (wizja lokalna, powrót na miejsce zbrodni po latach) oraz o specyfice pracy reportera kryminalnego w czasach PRL-u (problemy z cenzurą, współpraca z organami ścigania, pozycja zawodowa dziennikarzy).