Polityczne trzęsienie ziemi w Ukrainie. "Krótka ławka obozu Zełenskiego"
- To nie jest polityczna rewolucja, a raczej tasowanie talii, która już jest. I potwierdza to krótką ławkę w obozie Wołodymyra Zełenskiego - tak w rozmowie z Wirtualną Polską analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Tadeusz Iwański komentuje ostatnie zmiany na szczytach ukraińskich władz. Wspomina też o tym, co zdecyduje o zawarciu rozejmu z Rosją.
Początek września przyniósł istotne zmiany na najwyższych szczeblach władz Ukrainy. Doszło do kilku przetasowań. Pojawiały się głosy wręcz o politycznym trzęsieniu ziemi. Dymisję złożył m.in. dotychczasowy minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba, którego wypowiedzi podczas Campusu Polska Przyszłości Rafała Trzaskowskiego odbiły się szerokim echem w Polsce.
Jednak dymisję złożył nie tylko on. W ostatnim czasie z pełnionej funkcji zrezygnował także Ołeksandr Kamyszin, minister ds. przemysłu strategicznego, odpowiedzialny za przemysł zbrojeniowy, a z posadą wicepremier Ukrainy pożegnała się Ołha Stefaniszyna, odpowiedzialna za integrację z Unią Europejską. Za ciasno w rządzie było już także dla dotychczasowych ministrów sprawiedliwości, środowiska i minister ds. reintegracji tymczasowo okupowanych ziem (także wicepremier) Iryny Wereszczuk.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Ogromne straty Rosji. Nawet 1/3 armii
Część głębokiej rekonstrukcji
Co się dzieje w Kijowie? Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Tadeusz Iwański ocenia przyczyny rekonstrukcji ukraińskiego rządu.
- Dymisja Kułeby nie ma nic wspólnego z jego wypowiedziami na Campusie Polska Przyszłości. Była zapowiadana od kilku miesięcy i jest to część głębokiej rekonstrukcji ukraińskiego rządu. Władze chcą stworzyć wrażenie nowego otwarcia i stąd zmiany urzędników na wielu stanowiskach. Można to łączyć z tym, że w Ukrainie nie odbyły się ani wybory parlamentarne w 2023 roku, ani prezydenckie w marcu 2024 roku. Wynika to z obowiązujących od pierwszego dnia agresji regulacji - stwierdza w rozmowie z WP.
Tym niemniej za każdą zmianą idą pewne konsekwencje, w tym przypadku polityczne. Co więc się zmieni?
- Odnoszę wrażenie, że de facto zmieni się niewiele. To jest tak naprawdę rotacja tych samych urzędników, którzy przechodzą z Biura Prezydenta do rządu, bądź też są to awanse osób, które były już w rządzie - ocenia.
Tadeusz Iwański
"Krótka ławka obozu Zełenskiego"
Jednocześnie ekspert wskazuje na dość istotną kwestię politycznych przetasowań w Kijowie. Jak mówi, "istotnym wątkiem jest kierunek z Biura Prezydenta do rządu". - To potwierdza proces, który od dłuższego czasu zachodzi w Ukrainie, a mianowicie wzmacniania kontroli Biura Prezydenta nad innymi ośrodkami władzy - podkreśla Iwański.
Analityk OSW dodaje, że w 2019 roku w Ukrainie doszło do sytuacji, w której prezydent oraz większość parlamentarna pochodziły z tego samego środowiska politycznego. - Siłą rzeczy to był rząd autorski, a liderem kraju wówczas był prezydent Zełenski i bardzo dużo od niego zależało. Znacznie więcej, niż by to wynikało z zapisów konstytucyjnych - wskazuje.
Co do jednego nasz rozmówca ma natomiast pewność:
- To nie jest polityczna rewolucja, to raczej tasowanie talii, która już jest. I potwierdza to "krótką ławkę" w obozie Zełenskiego.
Nowa jakość w relacjach z Polską?
Wiele wskazuje na to, że najważniejsza zmiana nastąpiła na stanowisku szefa ukraińskiej dyplomacji. Nowym ministrem spraw zagranicznych został Andrij Sybiha. Oburzeni słowami Kułeby o rzezi wołyńskiej i akcji Wisła mogą zapewne wiązać pewne nadzieje ze zmianą w ukraińskiej władzy na tym stanowisku. Czy słusznie?
- Sądzę, że polityka zagraniczna Ukrainy nie zazna poważniejszych zmian, choć pewnie będą nieco inne akcenty, ale pierwsze wypowiedzi ministra Sybihy nie wprowadzają nowej jakości - ocenia Iwański z OSW.
Zwraca natomiast uwagę na to, że "Kijów jest mocno uzależniony od pomocy zarówno militarnej jak i finansowej od zachodnich partnerów, wobec tego sfera działań zewnętrznych jest bardzo ważna".
- Struktura wygląda tak, że twarzą tej polityki jest prezydent, dalej jest szef Biura Prezydenta, a dopiero potem - z funkcją w dużej mierze wykonawczą - jest MSZ. Chodziło więc o zwiększenie efektywności na linii Biuro Prezydenta - MSZ. I dlatego Sybiha, który w kwietniu tego roku został pierwszym zastępcą Kułeby, a wcześniej był jednym z zastępców Andrija Jermaka (szefa Biura Prezydenta Ukrainy - red.) został naturalnym jego następcą - stwierdza ekspert.
- Natomiast jeśli chodzi o relacje z Polską to raczej nie nastąpi żadna wielka zmiana. Choć pamiętajmy, że Sybiha - w odróżnieniu od Kułeby - mówi bardzo dobrze po polsku, bo przez osiem lat (1998-2002 i 2008-2012) pracował w Polsce na stanowiskach dyplomatycznych, więc zna bardzo dobrze nasz kraj. Poza tym odgrywał istotną rolę w pierwszych miesiącach inwazji, kiedy to był w Biurze Prezydenta - dodaje Iwański.
"Postulat będzie się powtarzał"
Ekspert podkreśla, że Sybiha ma dobre relacje z ambasadorem Polski w Chinach, Jakubem Kumochem. Obaj swego czasu pełnili funkcję ambasadora odpowiednio Ukrainy i Polski w Turcji.
- Ta znajomość była cenna, bo pomagała w wielu kwestiach w tamtym momencie (początku inwazji Rosji na Ukrainę - red.). Natomiast, co do zasady mam wrażenie, że cele ukraińskiej polityki wobec Polski się nie zmienią: Ukrainie zależy na tym, żeby Polska w dalszym ciągu - tak finansowo, jak militarnie - wspierała Kijów. Główną kwestią będzie tu namówienie polskich władz w kwestii zestrzeliwania rosyjskich rakiet nad terytorium zachodniej Ukrainy, więc ten postulat na pewno będzie się powtarzał - wskazuje Iwański.
Co dalej z Zełeńskim? "Nie ma zagwarantowanej dalszej prezydentury"
Analityk Ośrodka Studiów Wschodnich ocenia także, jak obecnie wygląda sytuacja polityczna Zełenskiego.
- Nie ma zagwarantowanej dalszej prezydentury - o ile będzie się o nią ubiegał po wojnie, choć w dalszym ciągu jest politykiem popularnym. W Ukrainie nie są prowadzone sondaże poparcia wyborczego, mierzony jest zaś poziom zaufania. I faktem jest, że kapitał zaufania ukraińskiego społeczeństwa do Zełenskiego mocno stopniał. W połowie 2022 roku sięgał 90 proc., obecnie jest już około 50 proc., więc to istotny ubytek - wskazuje Iwański.
Kto mógłby zatem zastąpić Zełenskiego na stanowisku prezydenta Ukrainy?
- Myślę, że taką osobą mógłby być Walerij Załużny, tylko on w gruncie rzeczy nigdy nie sygnalizował ambicji politycznych. Z kolei wśród profesjonalnych polityków ukraińskich nie widzę takiego kandydata. Mam wrażenie, że oni się nie będą liczyć. Obstawiałbym raczej na to, że w drugiej turze rywalem Zełenskiego będzie ktoś z kręgów armii lub wolontariatu. W czasie wojny w Ukrainie występuje pewien rodzaj moratorium na rywalizację polityczną pod kątem wyborczym. Jest zasadniczy konsensus polityków i społeczeństwa, że nie powinno się przeprowadzać wyborów w trakcie wojny - podkreśla ekspert.
Plan pokojowy. "Trudno oczekiwać ustępstw wobec Rosji"
Wojna trwa już trzeci rok. Ukraińskie władze, na czele z Zełenskim, coraz częściej podnoszą kwestię planu pokojowego. Czy to oznacza, że wielkimi krokami zbliżamy się do momentu przełomowego dla losów krwawego konfliktu?
Iwański zwraca uwagę na najnowsze zapowiedzi prezydenta Ukrainy. - Zełenski mówi o tym, że w listopadzie ogłosi nowy plan pokojowy, co według mnie jest związane z wyborami prezydenckim w USA, gdzie na pewno zmieni się prezydent, a także coraz częściej pojawiającymi się apelami czy pomysłami na Zachodzie na uregulowanie konfliktu. Trudno jednak oczekiwać, że będą jakieś elementy ustępstw wobec Rosji w postaci suwerenności czy terytorium - wskazuje.
Klucz do zawarcia realnego rozejmu analityk upatruje jednak w czymś innym. - Tak naprawdę o tym, jakie będą warunki negocjacji pokojowych, będzie decydowała sytuacja na froncie, a ta jest trudna dla Ukrainy, ale nie na tyle, żeby musiała pójść na ustępstwa. Jeśli w kolejnych miesiącach Ukraińcy utrzymają swoje pozycje w obwodzie kurskim, a jednocześnie nie zaznają porażki w Donbasie na odcinku pokrowskim, to niewątpliwie wzmocni ich pozycje - podsumowuje ekspert OSW.
Dla Wirtualnej Polski Paweł Auguff
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski