PolitykaRekonstrukcja rządu. "Obecna liczba resortów to układ dysfunkcjonalny". Politycy rządu tłumaczą cięcia ministerstw

Rekonstrukcja rządu. "Obecna liczba resortów to układ dysfunkcjonalny". Politycy rządu tłumaczą cięcia ministerstw

"Porozumienie popiera redukcje ministerstw" - mówi WP Jarosław Gowin. "Wyciągnęliśmy wnioski z doświadczeń. Chcemy sprawniejszego systemu rządzenia" - dodaje minister Michał Dworczyk. Zjednoczona Prawica odchudza gabinet, ale wcześniej PiS na własne życzenie powiększył go do rekordowych rozmiarów.

Rekonstrukcja rządu. "Obecna liczba resortów to układ dysfunkcjonalny". Politycy rządu tłumaczą cięcia ministerstw
Źródło zdjęć: © KPRM
Marcin Makowski

11.09.2020 | aktual.: 11.09.2020 18:07

Choć rząd Zjednoczonej Prawicy pod kierownictwem Prawa i Sprawiedliwości miał być tym, który odchudzi i usprawni działanie administracji publicznej, od 2015 pobił wszelkie rekordy dotyczące zarówno liczby resortów, jak i zatrudnionych urzędników. Z danych KPRM, udostępnionych w 2018 r. na wniosek ówczesnego posła PO (obecnie senatora) Krzysztofa Brejzy wynika, że to tendencja, która powtarza się, gdy PiS z koalicjantami dochodzi do władzy.

Rekordy kadrowe

Od czasów rekordowo skromnego gabinetu Włodzimierza Cimoszewicza, który w 1997 r. liczył 14 ministrów i 63 wiceministrów, za kadencji AWS-u zatrudnienie nieznacznie wzrosło, aby spaść w czasach sprawowania władzy przez SLD. Jednak dopiero w latach 2005-2007, po raz pierwszy przekroczono próg 20 ministrów (dokładnie 21 oraz 89 zastępców). Za rządów Platformy Obywatelskiej kadra ponownie stała się mniej liczna, w styczniu 2015 r. wynosząc 18 ministrów i 80 wiceministrów. Po wyborach parlamentarnych 2015 r., gdy PiS wrócił do odpowiedzialności za rząd, liczby te raz jeszcze urosły. W 2016 r. Zjednoczoną Prawicę reprezentowało 23 ministrów i 93 ich zastępców, w marcu 2020 było to łącznie 112 osób. Wyższy stan osobowy władzy odnotowano w Unii Europejskiej tylko na Węgrzech (155 ministrów i ich zastępców).

Porównując te dane pod względem samych resortów, choć różnice są nieznaczne, PiS ponownie prowadzi. Tak też - sięgając 15 lat wstecz - gabinet Kazimierza Marcinkiewicza liczył od 16 do 19 ministerstw, w rządzie Jarosława Kaczyńskiego było ich 19, następnie liczba ta przeszła "w spadku" do pierwszego rządu Donalda Tuska, który w ciągu niecałych dwóch kadencji zredukował go do 17 resortów, przejętych przez Ewę Kopacz. Obecnie resortów mamy 20, i tutaj dochodzimy do punktu zwrotnego - rekonstrukcji, która według zapowiedzi powinna przynieść radykalne cięcia. W zależności od wersji obowiązującej w danym momencie negocjacji Zjednoczonej Prawicy, ich liczba waha się od 11 do maksymalnie 15. Czy oznacza to, że do tej pory polityka władzy była błędna?

"Porozumienie popiera redukcję etatów"

- To, że ministerstw będzie nieco więcej nie oznacza, że wzrośnie liczba urzędników - tłumaczył Wirtualnej Polsce w 2015 r. Jarosław Gowin, ówczesny wicepremier oraz minister nauki i szkolnictwa wyższego w gabinecie Beaty Szydło. Dodawał, że nowy rząd będzie dążył do zmniejszenia zatrudnienia w administracji publicznej. - Urzędników mamy zdecydowanie za dużo. Musi być ich mniej, ale jednocześnie powinni być lepiej wynagradzani - wyjaśniał szef Porozumienia. Pytanie o politykę kadrową i jej rozrost, zadaliśmy mu ponownie pięć lat później.

- Faktycznie, redukujemy liczbę resortów, ale lepiej późno niż wcale. Dwadzieścia, które działo od jesieni 2018 r., to układ dysfunkcjonalny. Porozumienie popiera redukcję etatów i gromadzenie kompetencji, takie było nasze zdanie od początku - przekonuje dzisiaj Jarosław Gowin, który może liczyć w nowym rozdaniu koalicyjnym na funkcję szefa wzmocnionego ministerstwa rozwoju oraz - ponownie - tekę wicepremiera.

Ówczesnego układu rządu broniło jednak jeszcze niedawno wielu ministrów. Wśród nich był szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. - Liczbę ministrów i wiceministrów trzeba rozpatrywać w zestawieniu z zadaniami, które realizuje rząd. A liczba reform i nowych wyzwań jest nieporównywalnie większa od tych za rządów PO–PSL – powiedział w 2018 r. w "Rzeczpospolitej". – Jednocześnie zawsze należy dążyć do tego, by rząd działał efektywnie. Premier Mateusz Morawiecki zgodnie z zapowiedziami zmniejszył liczbę wiceministrów i cały czas trwają analizy dotyczące poprawy wydajności administracji - dodał Dworczyk, odnosząc się do nieznacznych cięć administracyjnych za pierwszego rządu Morawieckiego.

"Trzeba wyciągać wnioski"

"Czy od tego czasu zmieniła się skala wyzwań, skoro ministerstw ma być znacznie mniej?" - pytamy. - Zmieniła się, w takim znaczeniu, że wzrosła jeszcze bardziej - odpowiada Michał Dworczyk i doprecyzowuje. - Trzeba wyciągać wnioski z doświadczeń. Oczywiście są zalety zaangażowania szeregu polityków w realizację projektów, ale też nadmierne rozdrobnienie administracji powoduje wydłużenie procesów decyzyjnych, zmniejszając efektywność działania rządu. Dlatego zdecydowaliśmy się na wprowadzenie takich zmian. Chcemy sprawniej realizować dotychczasowe procesy w ramach jednego, skonsolidowanego resortu, skracając przy tym łańcuchy decyzyjne - mówi rozmówca WP.

Na nasze kolejne pytanie o to, czy popełniono błąd idąc w kierunku dzielenia ministerstw, szef KPRM odpiera: - Wyciągnięto wnioski z funkcjonowania rady ministrów w obecnym kształcie. Na bazie tych wniosków zdecydowaliśmy się na wprowadzenie zmian - słyszymy. Jednocześnie zapewnia, że pożądanym kierunkiem działań jest "uporządkowanie procesu legislacyjnego", odnosząc się do opisywanych przez WP planów wzmocnienia roli Komitetu Stałego Rady Ministrów.

Ten kierunek, czyli "wyciąganie wniosków" ze zbytniego rozdrobnienia i przerostu kadry ministerialnej oraz większa kontrola nad politycznymi aktywnościami resortów, ma być utrzymany do wyborów w 2023 roku.

Marcin Makowski dla Wiadomości WP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (315)