Pomnik nieudolności PiS. Od lat mówią o "hollywoodzkiej superprodukcji", mało z tego wyszło

Wywołana do tablicy Polska Fundacja Narodowa zajęła wreszcie stanowisko ws. kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o IPN. Zapowiedziała, że nakręci dwa filmy: o rotmistrzu Witoldzie Pileckim i o rodzinie Ulmów. Problem w tym, że politycy PiS mówią o takich filmach od ponad dwóch lat. Zapowiadali je i Andrzej Duda, i Jarosław Kaczyński, i minister kultury Piotr Gliński. Na razie projekty są w powijakach.

Pomnik nieudolności PiS. Od lat mówią o "hollywoodzkiej superprodukcji", mało z tego wyszło
Źródło zdjęć: © PAP | Jakub Kamiński
Kamil Sikora

Choć Twitter nie jest w pełni miarodajnym wskaźnikiem, pokazał rozmiary kryzysu wizerunkowego wywołanego przez nowelizację ustawy o IPN. Hashtag #GermanDeathCamps został użyty w weekend milion razy, a #PolishDeathCamps aż 25 mln (więcej o tym tutaj). Powołana do dbania o wizerunek naszego kraju na świecie Polska Fundacja Narodowa długo milczała, dopiero w poniedziałek wybudziła się z letargu publikując plan działań. Poza promocją stworzonej przez IPN animacji "Niezwyciężeni", chce wyprodukować i wypromować dwa pełnometrażowe filmy: o rodzinie Ulmów i o rotmistrzu Pileckim.

Kampanijne zapowiedzi

Ten pierwszy zapowiadał jeszcze jako kandydat PiS Andrzej Duda. W maju 2015 roku podczas finału kampanii dziękował za wsparcie Zofii Pileckiej i mówił: "Nie ma o nim do dzisiaj żadnego filmu (...). Wierzę w to, że (...) taki film niedługo się pojawi i że będzie promowany przez polskie państwo, pokazujący Polaków jako bohaterów". Później temat podchwycił Jarosław Kaczyński i w kampanii parlamentarnej mówił o "hollywoodzkich filmach". - Zbierzmy pieniądze na jeden lub dwa wielkie, hollywoodzkie filmy, które pokażą, jak naprawdę wyglądała wojna w Polsce - wzywał prezes PiS.

W polityce historycznej PiS "hollywoodzki film" o bohaterstwie Polaków zdaje się być kamieniem filozoficznym - tak jak on miał zmieniać metal w złoto, tak film ma magicznie naprawić nasz wizerunek za granicą. Film ma jeszcze jedną cechę wspólną ze średniowieczną legendą: dotychczas nikomu nie udało się go stworzyć.

Minister kultury działa...

A wielu próbowało. Tuż po wyborach wcielenie planów prezesa w życie zapowiedział nowy minister kultury wicepremier Piotr Gliński. - W najbliższym czasie chcemy rozpocząć wielki projekt filmowy - mówił na zamknięciu festiwalu Camerimage 22 listopada 2015 r. - Polski rząd będzie w najbliższym czasie dążył do stworzenia bardzo dużej produkcji, promującej polską historię. Ogłoszony będzie konkurs - zapowiadał wicepremier.

Kilka dni później o szczegółach mówił jego zastępca Jarosław Sellin. - Chcemy doprowadzić do powstania kilku fresków historycznych, filmów wysokobudżetowych, finansowanych z pieniędzy rządowych oraz przez wielkie polskie firmy i zainteresowany mecenatem biznes. Będziemy ogłaszali konkursy na scenariusze. (...) Teraz chcemy, by powstały filmy o rotmistrzu Pileckim, o Janie Karskim, o Irenie Sendlerowej, o „Żegocie”. Musimy światu pokazać prawdziwą historię II wojny światowej. Oczywiście do tych projektów możemy też zapraszać reżyserów czy aktorów hollywoodzkich, ale to muszą być polskie produkcje - mówił w "Gazecie Polskiej Codziennie".

...bardzo powoli

Minister Gliński potwierdzał swoje plany w styczniu 2016 roku i zapowiadał ogłoszenie konkursu. Zajęło mu to jeszcze kolejne pół roku - konkurs ogłoszono w lipcu 2016 roku. Twórcy dostali dwa miesiące na złożenie wniosków. Swoją wizję takiej produkcji przedstawił też ówczesny szef MSWiA, dzisiaj minister obrony Mariusz Błaszczak. - Trzeba zatrudnić Cruise’a, Gibsona, czy kogoś kto jest znany na całym świecie. Aktora hollywoodzkiego, który wcieliłby się w postać Polaka w czasie II wojny i pokazał historię - mówił podczas spotkania z Polonią we wrześniu 2016 r.

- Marzymy, żeby tak było - powiedział pytany o te słowa wiceminister Sellin. Mówił, że historyczne superprodukcje będą filmami polskimi, ale z hollywoodzkim rozmachem i być może z udziałem zagranicznych gwiazd. Zapowiedział też, że pierwsze z tych filmów będą gotowe w 2018 lub 2019 roku. Temat znowu przycichł, a ministerialny konkurs toczył się w ciszy i spokoju, znikając z radaru zainteresowania mediów i polityków PiS.

Mel Gibson i Clint Eastwood

W 2017 roku temat reanimowała Polska Fundacja Narodowa. Jej prezes, warszawski radny PiS Cezary Jurkiewicz zapowiedział, że PFN dołoży się do superprodukcji sławiących polskich bohaterów. Mówił, że trwają rozmowy z Melem Gibsonem i Clintem Eastwoodem. - Chcemy być dźwignią, która pootwiera te drogi. Nasz budżet z pewnością nie udźwignąłby całości produkcji, ale myślę, że jeżeli ułoży się cała współpraca i będzie gotowość po drugiej stronie, to z pewnością wielu innych dołoży się, aby te filmy powstały - mówił w telewizji braci Karnowskich.

Pamiętacie konkurs na scenariusz filmu historycznego, który min. Gliński zapowiadał w listopadzie 2015 roku? Udało się go rozstrzygnąć zaledwie trzy miesiące temu, po dwóch latach od wygrania przez PiS wyborów. 25 października 2017 r. Piotr Gliński wręczył stypendia autorom 5 scenariuszy, które teraz będą rozwijane i na podstawie których mają zostać nakręcone filmy. W takim tempie trudno będzie dotrzymać terminu 2018 lub 2019 roku. Oczywiście w kolejnej odsłonie dyskusji o filmach pojawił się wiceminister Sellin, który poinformował o trzech projektach realizowanych razem z Amerykanami.

Teraz Polska Fundacja Narodowa, krytykowana za bezczynność w trwającym od kilku dni kryzysie, ogłasza przystąpienie do realizacji dwóch filmów. Nadal bez konkretów, bez dat, bez nazwisk twórców. Niewiele słychać też z ministerstwa kultury. Zapowiadana przez najważniejszych polityków PiS "hollywoodzka superprodukcja" jest na razie na takim samym stopniu zaawansowania, jak anglojęzyczny kanał informacyjny obiecywany przez Jacka Kurskiego - szumne zapowiedzi, brak konkretów. Kamień filozoficzny XXI wieku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (76)