Polska przegrała internetową "bitwę" o obozy zagłady. Miażdżące statystyki
Temat odpowiedzialności za Holocaust poruszył tysiące internautów. Chociaż mówienie o "polskich obozach zagłady" jest absurdalne i niedorzeczne, zarówno nasze władze państwowe jak i nieświadomi swoich działań - działający w dobrej wierze - internauci, przyczynili się do totalnej porażki w wojnie informacyjnej.
W piątek Sejm przyjął nowelizację, która wprowadza karę grzywny lub do 3 lat więzienia za użycie sformułowania "polskie obozy śmierci". Informacja o takiej zmianie prawa zirytowała część obywateli Izraela, a w sieci pojawiły się skandaliczne wpisy. "Nie możecie wymazać faktu, że większość waszych obywateli brała aktywny udział w wymordowaniu milionów Żydów" - brzmiały dziesiątki wpisów publikowanych z kont w Izraelu. Do nowych przepisów odniósł się premier Izraela Benjamin Netanjahu, który zaznaczył, że "zdecydowanie sprzeciwia się" ustawie. - Nie można zmienić biegu historii, nie można negować Holokaustu - stwierdził Netanjahu. Jego wzburzenie miał wywołać fakt, że Polska wspomnianą ustawą zaprzecza współudziałowi Polaków w Holocauście.
Jeden z przykładów setek skandalicznych wpisów:
"Sami stworzyliśmy sobie problem"
W sieci rozgorzała wojna informacyjna. Temat szczególnie często komentowano w sobotę. Problem w tym, że tego dnia zasięg w sieci hasztagu #PolishDeathCamps wyniósł w zależności od narzędzia 23-28 mln osób, podczas gdy #GermanDeathCamps zaledwie ok. 1 mln. Jak to możliwe? - Powody są dwa - wskazuje w rozmowie z WP Michał Fedorowicz z "Polityka w Sieci". - Po pierwsze zabierając głos w dyskusji, polscy internauci często używali frazy "Polish Death Camps". Nieświadomie podbijali więc zasięgi tego zwrotu i rozpowszechniali go w sieci. Sami stworzyliśmy sobie problem - zaznacza.
Drugi problem dotyczy z kolei braku odpowiedniej reakcji ze strony naszych władz. - Podczas gdy Izrael wydał oficjalne oświadczenie, polskie państwo "było na weekendzie". Gdy jest tak poważny konflikt informacyjny, trzeba reagować szybko i skutecznie. Niestety w momencie, gdy "izraelska samoobrona w sieci" dostała 100 proc. wsparcia od państwa, polska została pozostawiona sama na placu walki - uważa Fedorowicz.
Zabrakło zdecydowanego stanowiska polskiego rządu
Potwierdza to analiza treści, jakie stopniowo pojawiały się w sieci. 26 stycznia o godz. 13:16 jako pierwsza zaatakowała Polskę izraelska aktywistka Rebecca Etzine. Oceniła, że skoro obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau znajdował się w Polsce, a nie na Księżycu, to łatwo ustalić, jaki naród odpowiada za jego wybudowanie i funkcjonowanie. Takich opinii pojawiało się z czasem coraz więcej, ale nie odgrywały one dominującej roli. Prawdziwy zasięg w całej sprawie zdobywały dopiero oficjalne stanowiska izraelskich władz. To one publikowane i rozpowszechniane były przez zagraniczne media. W przypadku Polski, takich stanowisk zabrakło.
Na krytykę władz Izraela odpowiedział premier Mateusz Morawiecki. "Auschwitz-Birkenau nie jest polską nazwą, a Arbeit Macht Frei nie jest polskim zwrotem" – napisał na Twitterze. Wpis premiera pojawił się także po angielsku. Czytamy w nim, że "Auschwitz jest najbardziej gorzką lekcją o tym, jak diabelska ideologia potrafi sprowadzić piekło na ziemię". Znaczenie opublikowanego w sieci posta okazało się jednak zbyt małe i niewspółmierne z oficjalnym stanowiskiem. Wydaje się, że tak poważna sytuacja i absurdalne zarzuty powinny stanowić pole do popisu powołanej właśnie w tym celu Polskiej Fundacji Narodowej. Ta ograniczyła się jednak niestety do udostępniania materiałów innych podmiotów czy organizacji.
Jak zakończy się cały spór? Wydaje się, że dla każdej osoby znającej historię, sprawa jest oczywista. Żydowska społeczność w Polsce nie zajęła jeszcze jednak oficjalnego stanowiska w sprawie. W sieci rozpowszechniany jest z kolei cytat z 2016 roku, kiedy były ambasador Izraela w Polsce Szewach Weiss stwierdził: "Ja chciałbym, by młodym Żydom opowiedziano prawdę – że w wielu europejskich państwach były rządy kolaborujące z Niemcami: Francja, Norwegia, Słowacja, Węgry, Chorwacja, ale nie było polskiego państwa współpracującego z Hitlerem! To Polska była chwalebnym wyjątkiem w Europie. Nigdy nie było żadnych polskich obozów zagłady". Sprawa z pewnością będzie więc miała swój ciąg dalszy. Wynik "wojny" jest co prawda otwarty, ale pierwsze ważne i bezpośrednie starcie Polska z całą pewnością sromotnie przegrała.