Incydent przed biurem PO. 44-latek z zarzutami
Podejrzany o próbę podpalenia biura Platformy Obywatelskiej w Warszawie usłyszał dwa zarzuty - przekazał rzecznik warszawskiej prokuratury Piotr Antoni Skiba. 44-letni Krzysztof B. nie przyznał się do winy, ale w trakcie przesłuchania "chyba dziesięciokrotnie podawał imię i nazwisko obecnego prezesa Rady Ministrów".
44-letni Krzysztof B. usłyszał zarzuty sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa poprzez wywołanie pożaru oraz naruszenia nietykalności cielesnej osoby interweniującej - mężczyzny, który próbował go powstrzymać.
Jak opisywał rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Antoni Skiba, mężczyzna po ataku na biuro "rzucił odłamkami szkła w stosunku do osoby interweniującej, która kopnęła go, odepchnęła i próbowała uniemożliwić mu zapalenie tej rozlanej substancji".
Groźny incydent przed biurem Platformy. Zembaczyński: to był celowany atak
W trakcie przesłuchania B. nie zakwestionował swojego pobytu na ulicy Wiejskiej. - Był zdziwiony, jak wynika z tych wyjaśnień, iż znajduje się tam kawiarnia. Był przekonany, że znajduje się tam tylko siedziba jednej z partii politycznych - powiedział.
- W swoich wyjaśnieniach chyba dziesięciokrotnie podawał imię i nazwisko obecnego prezesa Rady Ministrów - dodał Skiba. Chodzi oczywiście o Donalda Tuska.
Prokuratura wnioskuje o areszt
- Podejrzany nie przyznał się, odmówił składania wyjaśnień bezpośrednio odnośnie okoliczności związanych z tym zdarzeniem, natomiast nie zakwestionował żadnych w żaden sposób tego, że go tam w owym czasie nie było - powiedział.
Skiba zaznaczył, że nie ustalono motywacji mężczyzny. Na dwóch stronach wyjaśnień opisał on jedynie "swoją drogą życiową".
- Biorąc pod uwagę zachowanie, postawę, biorąc pod uwagę okoliczności pozwalające na dalsze na konieczność dalszego prowadzenia tego postępowania, prokurator uznał, iż konieczne jest zabezpieczenie dalszego toku postępowania poprzez skierowanie wniosku do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia o zastosowanie tymczasowego aresztowania na trzy miesiące - mówił rzecznik prokuratury.
Mężczyzna jest z zawodu kucharzem, który w ostatnim czasie pracował w warszawskiej restauracji. Aktualnie jest na zwolnieniu L4.
Jeszcze przed przesłuchaniem mężczyzna był pytany przez dziennikarzy, co nim kierowało. Stwierdził, że "łamanie prawa", bo "został złamany artykuł konstytucji, artykuł kodeksu karnego". Nie chciał się przyznać. - Rzucenie, a podpalenie to jest duża różnica - powiedział.
Incydent w Warszawie
Do incydentu przed biurem PO doszło 17 października. Wedle relacji świadków mężczyzna miał upuścić butelkę z cieczą o zapachu przypominającym benzynę lub rozpuszczalnik, po czym podjął próbę jej podpalenia.
- Mężczyzna został zatrzymany w Łosicach - mówił w Polsat News minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński. - W maju zatrzymany za groźby na portalu X. W czerwcu dostał zarzuty - podkreślił szef MSWiA. Minister przyznał ponadto, że fakt, iż mężczyzna jest znany policji, pomógł przy ustaleniu jego personaliów.