Polityka zagraniczna w cieniu kampanii. Polskie władze celowo zignorowały Kijów
Szef MSZ Zbigniew Rau sam zdecydował, że nie pojedzie na szczyt szefów unijnej dyplomacji w Kijowie i wyśle tam podsekretarza stanu. Wybrał uczestnictwo w partyjnej konwencji PiS - dowiaduje się WP w źródłach dyplomatycznych.
02.10.2023 | aktual.: 02.10.2023 19:35
Wcześniej polskie władze nie wzięły również udziału w międzynarodowych rozmowach w Ukrainie na temat rozwoju przemysłu obronnego. O powodach nikt nie chce rozmawiać. Jeden nasuwa się sam: kampania wyborcza w Polsce.
Wszystkie informacje o wyborach 2023 znajdziesz TUTAJ.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Milczenie władz w Warszawie
30 września, sobota. Wołodymyr Zełeński za pośrednictwem mediów społecznościowych informuje o międzynarodowym spotkaniu w Kijowie na temat rozwoju przemysłu zbrojeniowego. "Omawialiśmy perspektywy partnerstwa i wspólnej produkcji broni" - informuje prezydent Ukrainy. Dodaje, że Ukraina jest gotowa "zaproponować specjalne warunki firmom z branży zbrojeniowej", które będą gotowe "rozwijać produkcję ze stroną ukraińską".
W rozmowach - oprócz przedstawicieli firm i stowarzyszeń zbrojeniowych - biorą udział przedstawiciele władz USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Francji, Turcji, Szwecji, Czech. Polskiej strony nie reprezentuje nikt.
Gdy zdjęcia i relacje z tego spotkania obiegają sieć, wszyscy zastanawiają się: dlaczego w spotkaniu - mimo wystosowanego zaproszenia, o którym poinformował ukraiński ambasador w Polsce Wasyl Zwarycz - nie uczestniczyły polskie władze?
Nikt na to pytanie w weekend nie potrafił odpowiedzieć. Było to zastanawiające tym bardziej, że jeszcze 20 września premier Mateusz Morawiecki mówił, iż w Radomiu powstaje broń "światowej jakości", którą będzie można "eksportować" na zagraniczne rynki.
- Polska była wśród pierwszych, którzy dostali zaproszenie na spotkanie, więc oczekiwaliśmy na udział strony polskiej - poinformował ambasador Zwarycz.
Dlaczego zatem polskie władze w tak ważnej sprawie ominęły spotkanie w Kijowie? Zapytaliśmy o to przedstawicieli najważniejszych instytucji w państwie.
Nie odpowiedzieli nam: szef Biura Spraw Międzynarodowych w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz (prowadzi kampanię wyborczą), szef gabinetu prezydenta Paweł Szrot (prowadzi kampanię), wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa (prowadzi kampanię), rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Łukasz Jasina (odesłał nas do resortu obrony), rzecznik rządu Piotr Mueller (prowadzi kampanię), wiceszef MSZ Paweł Jabłoński (prowadzi kampanię) oraz minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk (prowadzi kampanię). Pytania skierowaliśmy również do Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz Centrum Operacyjnego MON. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.
Polityka zagraniczna w cieniu kampanii
Nieoficjalnie od naszych rozmówców słyszymy, że między najważniejszymi ośrodkami władzy w Polsce brakuje dziś koordynacji i wspólnych ustaleń, jeśli chodzi o politykę wobec Ukrainy. Funkcjonuje "spychologia" - poszczególne instytucje i resorty odsyłają zainteresowanych sprawą dziennikarzy do kolejnych instytucji i ministerstw. W efekcie o relacjach z Ukrainą w kontekście ostatnich wydarzeń i spotkań bez udziału najważniejszych przedstawicieli polskich władz nie chce rozmawiać nikt.
W poniedziałek, 2 października, w Kijowie odbywa się pierwsze w historii spotkanie 27 szefów dyplomacji z krajów Unii Europejskiej. Zwołał je szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
"Zwołujemy historyczne spotkanie ministrów spraw zagranicznych UE tutaj, w Ukrainie, w kraju kandydującym i przyszłym członku UE. Jesteśmy tutaj, aby wyrazić naszą solidarność i wsparcie dla narodu ukraińskiego" - napisał Borrell.
Co się okazało? Że na historycznym szczycie nie ma polskiego ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua. Polskę reprezentuje - jak informuje Polska Agencja Pasowa - podsekretarz stanu w MSZ Wojciech Gewrel.
- Zbigniew Rau wybrał interes wyborczy i nie pojechał do Kijowa wyłącznie ze względów kampanijnych - dowiadujemy się ze źródeł dyplomatycznych. Jak słyszymy, minister spraw zagranicznych wolał uczestniczyć w konwencji PiS w Katowicach w minioną niedzielę. Obawiał się też, że - jak twierdzą nasi informatorzy - gest z jego strony w kierunku Ukrainy może zaszkodzić mu w elektoracie PiS i formacji rządzącej w ogóle. Zwłaszcza że w tym tygodniu ma odbyć się konwencja wyborcza PiS w Łodzi - okręgu profesora Raua.
- To szokujące, że kampania warunkuje to, jak prowadzona jest polska polityka zagraniczna i tak symbolicznie ważne wydarzenia dotyczące Ukrainy - dodaje drugi rozmówca Wirtualnej Polski, który zna kulisy sprawy.
Nasze źródła przekonują, że brak obecności Raua podyktowany jest jego walką o mandat poselski jako jedynka na liście wyborczej w Łodzi. Rau chce się trzymać blisko partii; ze względu na aferę wizową ma nie brać udziału w debatach wyborczych z konkurentami oraz odmawiać rozmów z mediami niezależnymi od PiS. Informowaliśmy o tym w Wirtualnej Polsce.
Jasny sygnał od Raua. Kampania priorytetem
PiS na ostatnim odcinku kampanii ostrzej wypowiada się o naszych relacjach z Ukrainą. Dyplomaci, z którymi rozmawiamy, podkreślają jednak, że Polska ma jednocześnie zapewniać Kijów, że "nieobecność Raua nie jest gestem antyukraińskim". Nie mają jednak wątpliwości, że tak zostanie ona odczytana.
- Polityka wewnętrzna wygrywa z polityką zagraniczną. Minister, który niedawno miał chorować na COVID-19 [takie informacje podało m.in. RMF FM - red.], mógł zrzucić nieobecność na względy zdrowotne. Obecność na konwencji partyjnej PiS jest jasnym sygnałem, że wyborcze wydarzenia są priorytetowe - dodaje nasze źródło.
Dyplomatyczny zgrzyt to kolejny problem po pytaniach o odpowiedzialność polityczną za aferę wizową w polskim MSZ.
O tym, że Raua może zabraknąć na spotkaniu w Kijowie, informowaliśmy już wcześniej, kiedy media obiegła informacja, że minister jest zakażony koronawirusem. Jednak w niedzielę polityk wziął udział w konwencji Prawa i Sprawiedliwości w Katowicach.
Patryk Michalski i Michał Wróblewski, dziennikarze Wirtualnej Polski