Awantura o film spod szpitala. Starosta wyjaśnia, co robią tam Ukraińcy
Nagranie grupy ukraińskich żołnierzy czekających przed budynkiem Szpitala Powiatowego w Stalowej Woli wywołało gwałtowną awanturę w internecie. Ruszyła lawina komentarzy, że "Ukraińcy zajmują miejsca Polakom". Film stał się viralem – idealnie dopasowanym do schematu: obrazek bez kontekstu plus gotowa narracja antyukraińska. Starosta reaguje na zarzuty.
- Problem w tym, że całość oparta jest na fałszu - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską Janusz Zarzeczny, starosta stalowowolski, jego urząd prowadzi szpital. - Takim wypuszczonym filmem podsyca się antyukraińskie nastroje. To jest klasyka: obrazek wyjęty z kontekstu, a później się zaczyna "bijatyka" w komentarzach – mówi. Zwierza się, że przez cały weekend czekał na pytania dziennikarzy i był gotów wyjaśnić sprawę.
Jak w ogóle doszło do tej sytuacji? - W tym konkretnym dniu w szpitalu przeprowadzano rutynowe badania przesiewowe dla ukraińskich żołnierzy szkolonych na poligonie w okolicach miejscowości Lipa. Badania te nie odbywają się w ramach kontraktu z NFZ, ale komercyjnie – a płaci za nie Ministerstwo Obrony Narodowej - mówi urzędnik.
- To są faktury opiewające na setki tysięcy złotych. To dodatkowy zarobek dla szpitala. Żaden mieszkaniec Stalowej Woli nie czeka przez to dłużej w kolejce - podkreśla starosta.
Sawicki: dzisiaj PiS śmieje się w nos mojej koalicji
Ukraińcy żołnierze pod szpitalem. Burza w sieci
Podczas weekendu pojawiły się nagrania przypadkowej osoby stojącej pod ogrodzeniem Szpitala Powiatowego w Stalowej Woli. Wideo przedstawiało grupę żołnierzy ukraińskich – oczekujących przed budynkiem placówki. Autor nagrania komentował, że "przez rok nie może dostać się do lekarza, a oto Ukraińcy są przyjmowani". Proszony, by nie filmować żołnierzy, odmówił.
Krótko po publikacji radny powiatowy Andrzej Szlęzak zapytał starostę, na jakiej podstawie prawnej ukraińscy wojskowi korzystają z pomocy szpitalnej oraz czy traktowani są na równi z polskimi pacjentami – domagając się wyjaśnień w sprawie. To jeszcze podsyciło emocje wokół nagrań.
Szpital obsługuje żołnierzy. Także Norwegów, Słowaków i Francuzów
Starosta Janusz Zarzeczny w rozmowie z Wirtualną Polską zaznacza też, że szpital posiada wydzielony budynek do obsługi żołnierzy. Nie są to tylko Ukraińcy. - Mamy tu też żołnierzy ze Słowacji, Norwegii czy Francji. Ci, którzy szkolą się w naszym regionie. To normalne, jeżeli ktoś podczas szkolenia zachoruje albo ma uraz, to może być przyjęty. Mamy zostawić człowieka na ulicy? - pyta retorycznie.
Starosta dodaje, że gdyby ukraiński żołnierz uległ nagłemu zdarzeniu – wówczas, tak jak każda inna osoba potrzebująca pomocy, zostałby przyjęty na SOR według standardowej procedury. - Tu nie ma żadnego pierwszeństwa. Każdy pacjent jest klasyfikowany według stanu zagrożenia życia. To są zasady, które obowiązują w całej Polsce - dodaje.
Starosta ocenia, że film "napędza antyukraińską falę poglądów". - Jest to w interesie lokalnych środowisk, które chcą powrotu do polityki. Znam twórcę tego filmu i wiem, jakimi ludźmi się otacza. To bicie piany. Nieuczciwe granie emocją i lękiem. A przecież pomaganie ukraińskim żołnierzom leży również w interesie naszego państwa. Oni walczą z Rosją. To jest nasza flanka. My jesteśmy państwem przyfrontowym - podsumowuje urzędnik.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski