PiS krzyczy o tajnej naradzie sędziów z opozycją. Ich sędziowie robią to regularnie
"Czołowi sędziowie wychodzą z tajnego spotkania w siedzibie PO" - alarmuje PiS, zamieszczając w sieci nagranie z lipca. Brzmi sensacyjnie, ale to nie była tajna narada. Spotkania o niejawnym charakterze odbywają za to sędziowie związani z PiS. Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego gościła u Marszałka Sejmu, sama zaś przyjmowała posłów PiS i ministra-koordynatora służb specjalnych.
"Znacie już to nagranie pokazujące, jak czołowi sędziowie wychodzą z tajnego spotkania w siedzibie PO?" - pyta Prawo i Sprawiedliwość swoich internetowych fanów. "Podaj dalej i pokaż innym, jak naprawdę wygląda 'niezależność sędziów'" - zachęca partia rządząca. Chodzi o filmik ujawniony przez portal Niezależna.pl, na którym widać polityków PO i przedstawicieli środowiska sędziowskiego wychodzących z budynku, w którym mieści się Biuro Krajowe największej partii opozycyjnej.
Obejrzyj: Weta prezydenta Andrzeja Dudy ws. ustaw o SN i KRS
O nagraniu - oczywiście w tonie sensacji i skandalu - piszą wszystkie prawicowe media, a politycy PiS wspominają o nim podczas sejmowych debat nad prezydenckimi ustawami o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym. TVP Info emituje zapętlony filmik równolegle z debatą w Sejmie. Jako, że nagranie trwa niecałą minutę, widzowie zobaczą je kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset razy.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Teza o "tajnej naradzie" jest jednak skrajnie naciągana, bo organizowanie takiego spotkania w sąsiedztwie Sejmu otoczonego przez demonstrantów z obu stron, wokół którego kręcą się dziennikarze i politycy, byłoby skrajną głupotą. Poza tym jeden telefon wystarczył, aby ustalić okoliczności tego spotkania. - To nie była żadna tajna narada, tylko spotkanie przed wysłuchaniem publicznym, które zorganizowała opozycja - tłumaczy sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik Stowarzyszenia Sędziów "Iustitia". - Przypomnę, że złożono wniosek o oficjalne wysłuchanie publiczne, ale został on odrzucony. Wówczas opozycja zorganizowała w Sejmie nieformalne wysłuchanie publiczne. Jedyną możliwością było wejście do Sejmu z posłami, bo cały kompleks był otoczony przez policję - przypomina sędzia Przymusiński.
Publiczne, nie tajne
- Poza tym posłowie są funkcjonariuszami publicznymi. Rozmawiamy z nimi o ustawach, które nas dotyczą. Chętnie porozmawialibyśmy także z politykami PiS, ale niestety oni nie chcą z nami rozmawiać, chociaż jeszcze kilka lat temu do takich spotkań z posłami PiS dochodziło. Pewnie gdzieś można znaleźć nasze zdjęcia z politykami PiS. I, powtarzam, dzisiaj też chętnie spotkalibyśmy się z przedstawicielami PiS - mówi Wirtualnej Polsce sędzia Bartłomiej Przymusiński.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Także PO tłumaczy, w jakich okolicznościach powstał filmik. W lipcu opozycja chciała zorganizować wysłuchanie publiczne w sprawie trzech ustaw, ale PiS odrzuciło wniosek. Zorganizowano więc nieformalne wysłuchanie. Jednak w związku z zarządzeniem Marka Kuchcińskiego do ostatniej chwili nie było jasne, czy wszyscy zaproszeni goście zostaną wpuszczeni do Sejmu. Dlatego rozważano możliwość zorganizowania spotkania w Kawiarni Czytelnik, która mieści się w tym samym budynku, co Biuro Krajowe PO. Ostatecznie jednak spotkanie odbyło się w Sejmie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Tajne spotkania PiS
Jak zwykle trzeba się przyjrzeć temu, kto najgłośniej woła "łapać złodzieja". W ostatnich dwóch latach media kilkakrotnie informowały o tajnych spotkaniach sędziów i prokuratorów z politykami PiS. Julia Przyłębska i jej zastępca Mariusz Muszyński kilkakrotnie odwiedzali siedzibę PiS przy Nowogrodzkiej - informował "Newsweek". Do spotkań miało dojść w grudniu 2016 roku, a sędziowie mieli wchodzić tylnym wejściem. Trybunał Konstytucyjny nie chciał odpowiedzieć na pytania Wirtualnej Polski o te spotkania. Tę dwójkę widziano też w Sejmie, kiedy wychodzili z gabinetu Marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Z kolei w Trybunale Konstytucyjnym wizyty składał m.in. wiceprezes PiS i koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński. Miał tam m.in. przeglądać akta pracującej w Biurze TK żony sędziego Wojciecha Łączewskiego, który skazał Mariusza Kamińskiego i jego współpracowników. - Jeżeli czyta się w mediach, że minister skazany kilka lat wcześniej przez męża przychodzi do miejsca pracy i przegląda teczkę personalną, to każdy ma prawo się przejąć - mówił Wirtualnej Polsce sędzia Wojciech Łączewski. Pracownicy Trybunału ujawnili w TVN24, że bywał tam także poseł Arkadiusz Mularczyk z PiS.
Zagadkowy awans
Kontrowersje budzi też spotkanie wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka z sędzią Jackiem Sowulem, który nie zgodził się na uniewinnienie działaczy KOD, którzy zakłócili spotkanie wyborcze Anny Marii Anders-Costa, dzisiaj senator PiS. Panowie spotkali się na Litwie podczas konferencji prawniczej pod koniec marca, kilka dni zapadł wyrok. Jeszcze bardziej podejrzany jest awans sędziego Sowula na prezesa sądu. Decyzję w połowie października podjął... wiceminister Piebiak na podstawie podpisanej przez Andrzeja Dudę ustawy o ustroju sądów powszechnych. O sprawie informowali reporterzy "Czarno na białym" w TVN24.
Na Nowogrodzkiej bywał też prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, choć tu akurat nie ma mowy o niezależności - tuż po wyborach PiS ponownie podporządkowało prokuraturę ministrowi sprawiedliwości Ale w takim wypadku prokurator Święczkowski powinien meldować się przy pl. Na Rozdrożu, w siedzibie Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie w centrali PiS, u Jarosława Kaczyńskiego.
PiS próbuje na wszelkie sposoby udowodnić, że całe środowisko sędziowskie jest przeciw niemu i spiskuje z opozycją. Dlatego robi się aferę z wydarzeń, które nie mają w sobie ani pierwiastka aferalności. Jednak tłumaczenia oskarżonych nie mają szans przebić się przez szum generowany przez media podporządkowane partii rządzącej.