O politycznym znaczeniu milczenia i walce z przemocą [OPINIA]
Polityka to nie tylko sztuka mówienia i decydowania, ale także milczenia. I dotyczy to nie tylko sytuacji publicznych, ale i półprywatnych czy prywatnych. Politycy - i opozycji, i koalicji - muszą pamiętać, że - by sparafrazować słowa często powtarzane w amerykańskich filmach - "wszystko, co powiedzą, może być użyte przeciwko nim" - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Jacek Ozdoba właśnie się o tym przekonuje, a na jego przykładzie politycy powinni dostrzec, że - w świecie współczesnej komunikacji - słowa Jezusa z Ewangelii św. Łukasza nabierają szczególnego znaczenia.
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie wyszło na jaw, ani nic tajemnego, co by się nie stało wiadome. Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach
Te słowa współcześni politycy, liderzy opinii, uczestnicy życia politycznego powinni mieć zawsze w pamięci. Wszystko, co powiedzą, może być nagrane i wypuszczone, a potem użyte przeciwko nim lub przeciwko sprawie, której służą.
I także dlatego trzeba się wreszcie nauczyć, że milczenie jest złotem, że lepiej nie powiedzieć trzech czy czterech słów, niż potem się z nich tłumaczyć lub pozwolić, by przykryły one sprawę naprawdę ważną. Taki jest kontekst sugestii użycia siły w tej sprawie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Niebywały skandal". Polityk Lewicy o nagraniu z politykami PiS
Sprawa przesłuchania Barbary Skrzypek, brak bezstronności (trudno tego nie dostrzec) prowadzącej ją prokurator, kontrowersyjne decyzje o pozbawieniu przesłuchiwanej możliwości towarzyszenia jej przez pełnomocnika, brak nagrywania przesłuchania, a nawet brak protokolanta i wreszcie - wszystko na to wskazuje - brak przerwy (a dokładniej wprowadzenie jej dopiero, gdy Ewa Wrzosek redagowała protokół) - to niewątpliwie wiatr w żagle PiS.
Jeśli ktoś chciał pokazać, że deklaracje o odpolitycznieniu prokuratury są zwyczajnie nieprawdziwe, to trudno o lepszą historię. I nie ma wątpliwości, że PiS będzie nią - niezależnie od zrozumiałych emocji ludzi znających "panią Basię" - grać. A w tej sprawie nawet nieprzychylni partii eksperci przyznają, że - pomijając oskarżenia o odpowiedzialność za śmierć pani Skrzypek - wiele racji jest po ich stronie.
I właśnie w takiej sytuacji - z perspektywy Koalicji Obywatelskiej - wjeżdża na białym koniu Jacek Ozdoba i zaczyna opowiadać o "popchnięciu" prokurator Wrzosek. Lepiej być naprawdę nie mogło, bo teraz zamiast o odpolitycznieniu prokuratury i odsunięciu pani prokurator od tej sprawy, będziemy rozmawiać (i nie bez racji) o przemocy w polityce i o tym, jak ona eskaluje.
Co więcej - Jacek Ozdoba nie może opowiadać, że to były tylko słowa, bo sam w swojej wypowiedzi odwołuje się do innych sytuacji, gdy używał przemocy. Argument, że miał kogoś przed czymś bronić, jest zaś o tyle absurdalny, że nic nie wskazywało, by taka obrona była potrzebna.
Efekt? Zamiast rozmawiać o błędach (albo świadomym działaniu politycznym) prokuratury - rozmawiamy o przemocy PiS.
I żeby nie było wątpliwości, to niestety nie jest temat zastępczy. Politycy muszą wiedzieć, że ich działania i słowa mają konsekwencje. Ostry atak na prokuraturę i oskarżenie konkretnej osoby o spowodowanie śmierci Barbary Skrzypek (na co dowodów nie ma, choć są liczne dowody na polityczne działanie organów śledczych) już spowodowały wylew hejtu i gróźb karalnych na głowę Ewy Wrzosek. Są one - co warto uświadamiać wszystkim - przestępstwem, a tolerowanie wezwania do przemocy czy gróźb karalnych wobec funkcjonariusza państwowego jest niedopuszczalne.
W tej sprawie rację ma prokurator Wrzosek, która takie sprawy zgłasza do służb. Państwo, mając obowiązek ocenić jej działania i wyciągnąć z niego wnioski, ma także obowiązek ją chronić. Nie można także tolerować wezwania do przemocy, i to nawet gdy ich autorami są politycy. Za tego rodzaju wypowiedzi trzeba odpowiedzieć.
W takiej sytuacji, gdy ma się świadomość emocji związanych ze sprawą, politycy muszą unikać choćby sugestii stosowania przemocy. Tu zaś słowa o jej użyciu padły wprost, a zostały wypowiedziane przez człowieka, który wcześniej już ją stosował.
- Ja ją pchnę (…) Niech spier*** - powiedział Jacek Ozdoba. - Nie no, ale delikatnie - zareagował Marek Suski. - Ja wiem, niech ona w ogóle nie wychodzi - mówił Ozdoba. - Żeby, wiesz, się nie przewróciła - stwierdził Suski. - Bo ona specjalnie może - kontynuował Ozdoba. - Ledwo ją dotkniesz i ona się przewróci - ocenił Suski.
A dalej konwersacja polityków PiS brzmiała: - Szkodnik. No nie, to jest bezczelne babsko - zaznaczył Ozdoba. - To pokazuje, że to jest socjopatka. W naszych czasach żaden z prokuratorów nie odważyłby się przy takich emocjach pokazywać - komentował Jan Kanthak. - Ale ona jest psychiczna - zakończył Ozdoba.
Tonu tej rozmowy czy wyraźnego braku szacunku dla kobiet nie będę komentował, bo to sam każdy widzi. Istotne jest co innego.
Ozdoba zamiast przeprosić za swoje słowa, powiedzieć coś o emocjach, które go poniosły, brnie dalej i przekonuje, że przemoc była w tej sprawie usprawiedliwiona, bo… o przemoc prosiła się sama prokurator.
"Ewa Wrzosek wyszła do tłumu, licząc na prowokację. Zapewne chciała, by ktoś ją uderzył lub wyrządził jej krzywdę. Wie, że sytuacja obnaża upolitycznienie prokuratury, przecieki i tuszowanie przestępstw. Wizerunkowo i prawnokarnie władza prędzej czy później będzie musiała się z tym zmierzyć. Konsekwencje? Bodnar, Giertych i Dubois odpowiadają za obecny obraz politycznej prokuratury" - napisał Ozdoba w sieci.
I w tej wypowiedzi jest wszystko, co najgorsze. Jest oskarżenie osoby, wobec której chciało się zastosować przemoc, o chęć jej doświadczenia, co pozostaje jednym ze znaków rozpoznawczych obrońców przemocy. Ale jest coś jeszcze. Jest udawanie, że odpowiedzialność polityczna za zapowiedzi przemocy, które przykryją słuszne zastrzeżenia do modelu działania prokuratury, spoczywa na przeciwnikach. To nie Jacek Ozdoba jest winien tego, że rozmawiamy teraz o jego słowach, ale prokurator Ewa Wrzosek, bo wyszła do tłumu…
Jednym słowem w PiS nic się nie zmienia, winni zawsze są inni, a oni - nieodmiennie są ofiarami. I to nawet gdy wzywają do przemocy. Niektórzy politycy niczego się nie uczą.
Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".
Czytaj również: Oburzające zachowanie Ozdoby. Zaatakował dziennikarkę TVN