Nie traćmy księży, czyli nowa odsłona dyskusji o celibacie [OPINIA]

Ta dyskusja - od momentu, gdy w Kościele łacińskim bezżenność stała się dla kapłanów obowiązkowa - nigdy nie gaśnie. Zniesienie celibatu jest jednym z nieustannie powracających postulatów. Obecnie postawił go bliski współpracownik Franciszka, a jednocześnie człowiek, który od lat ściga pedofilów w Kościele, arcybiskup Charles Scicluna - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski.

 Zniesienie celibatu jest jednym z nieustannie powracających postulatów w Kościele
Zniesienie celibatu jest jednym z nieustannie powracających postulatów w Kościele
Źródło zdjęć: © East News | FOT. MALGORZATA GENCA / POLSKA PRESS
Tomasz P. Terlikowski

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

- Nadszedł czas, by poważnie przedyskutować tę kwestię - mówił w wywiadzie dla "Times of Malta" metropolita tego kraju, a także sekretarz pomocniczy w watykańskiej Dykasterii Nauki Wiary, wspomniany już arcybiskup Charles Scicluna. Jego argumentacja jest dość oczywista. W sytuacji braku powołań nie ma sensu tracić kandydatów tylko dlatego, że chcą się oni ożenić.

- Dlaczego mielibyśmy stracić młodego człowieka, który byłby świetnym księdzem, tylko dlatego, że chce się ożenić? - pytał abp Scicluna. I dodawał, że problemem są także odejścia lub podwójne życie księży, którzy spotkali kobiety.

- Mężczyzna może dojrzewać, angażować się w związki, kochać kobietę. W obecnej sytuacji musi wybierać między nią a kapłaństwem, a niektórzy księża radzą sobie z tym, potajemnie angażując się w związki - zauważył i podkreślił, że "to globalna rzeczywistość". - Celibat był opcjonalny przez pierwsze tysiąclecie istnienia Kościoła i powinien ponownie stać się opcjonalny - dodał arcybiskup.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Celibat i pedofilia - nieoczywista korelacja

Słowa Scicluny powinny być traktowane tym poważniej, że to właśnie on od lat ściga przestępców seksualnych w sutannach. Jeśli jest w Watykanie ktoś, kto ma niepodważalny autorytet w tych sprawach, to właśnie on. Niechętnie reformom i zmianom w tej sprawie kurialiści rzymscy odnieśli sukces, bo udało się im usunąć go z Watykanu i uniemożliwić mu objęcie stanowiska prefekta Dykasterii Nauki Wiary, ale to wcale nie oznacza, że maltański duchowny stracił znaczenie. Jego słowa są uważnie słuchane, a on sam jest jednym z naprawdę coraz mniej licznych autorytetów kościelnych w świecie zachodnim.

Zaangażowanie w walkę z pedofilią sprawia też, że jego słowa dotyczące celibatu powinny być traktowane także jako efekt jego własnych refleksji wynikających z tej walki.

Nie, nie chcę przez to powiedzieć (a i arcybiskup Scicluna wielokrotnie zaprzeczał prostej korelacji między celibatem a pedofilią), że celibat jest główną lub jedyną przyczyną problemów z pedofilią w Kościele. Tak nie jest, a najlepszym tego dowodem jest fakt, że ze skandalami związanymi z nadużyciami wobec małoletnich boryka się także Kościół Anglii czy Południowa Konwencja Baptystów, czyli wspólnoty, w których celibat nie funkcjonuje.

Jest jednak pewna istotna korelacja nie wprost, na którą pośrednio w wywiadzie dla "Times of Malta" zwraca uwagę arcybiskup Scicluna. Tam, gdzie celibat nie jest respektowany, tam gdzie panoszy się "podwójne życie", tam gdzie duchowni pozwalają sobie na życie w nieformalnych, a to oznacza ukrywanych relacjach hetero- lub homoseksualnych, tam istnieje tendencja do ukrywania wszystkich nadużyć.

Kultura sekretu, ale także fakt, że duchowni w związkach nie chcą ujawniać "wstydliwych sekretów" innych sprawia, że rzeczywiste przestępstwa (samo naruszenie reguły celibatu w sensie świeckim nim nie jest) są chętnie ukrywane. Mętna woda sprawia, że sprawcom poważnych nadużyć łatwiej się ukryć. I to także jest powód, dla którego trzeba coś zrobić.

Wyjścia mogą być dwa: albo zaostrzenie reguły celibatu i jej egzekwowanie (ale to może oznaczać, że na przykład w Afryce w zasadzie nie będzie duchownych, a i w innych miejscach ich liczba jeszcze spadnie), albo rozważenie wprowadzenie celibatu opcjonalnego.

Mistyka, praktyka i możliwość kontroli

To ostatnie, wbrew pozorom, wcale nie jest niczym rewolucyjnym w Kościele katolickim. Duchowni obrządków wschodnich (choćby grekokatolicy, część ormiańskich katolików, maronici) od zawsze mieli i mają żony. Ich kapłaństwa, jego znaczenia nikt zaś nigdy w Kościele łacińskim nie negował.

Istnieją także żonaci księża w obrządku łacińskim, a są to - za sprawą dyspens przyznawanych przez Jana Pawła II, Benedykta XVI i samego Franciszka - duchowni protestanccy (głównie, choć nie tylko anglikańscy), którzy zdecydowali się na przejście na katolicyzm. W Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii w wielu miejscach to właśnie oni ratują duszpasterstwo.

I już tylko to pokazuje, że problemu doktrynalnego ze zniesieniem celibatu w istocie nie ma. To kwestia jednej decyzji papieskiej, którą można podjąć w każdej chwili.

Ale - o czym też nie wolno zapominać - sprawa nie jest taka prosta, bo po pierwsze to właśnie celibat jest znakiem rozpoznawczym łacińskich duchownych, po drugie stał się on jednym z tych elementów dyscypliny Kościoła, która jest najmocniej krytykowana. Do tego istnieje głęboko uwewnętrzniona "mistyka" celibatu, której jednymi z istotnych twórców byli Jan Paweł II i Benedykt XVI.

To wszystko sprawia, że choć jest to zmiana czysto prawna, wcale nie jest ją łatwo podjąć. Kościół niechętnie ulega naciskom społecznym, a wpajana duchownym idea, że są - za sprawą swojej bezżenności - bliżej Chrystusa, że są jego szczególnym znakiem, że żyją już życiem eschatologicznym - sprawia, że rezygnacja z reguły celibatu (nawet jeśli nie jest ona respektowana) jest dla wielu zdradą kapłaństwa.

Ale jest jeszcze jedna kwestia, istotna z perspektywy instytucji. Księży w celibacie łatwiej kontrolować, łatwiej ich przerzucać, łatwiej podporządkować. I to także istotny powód, dla którego choć o zmianach się rozmawia (ostatnio przy okazji "Querida Amazonia" i dopuszczenia żonatych mężczyzn do święceń w Amazonii), to nic się w tej sprawie nie zmienia.

Uczciwie trzeba też powiedzieć, że zniesienie celibatu w krajach zachodnich wcale nie zwiększa liczby powołań (a przynajmniej nie rozwiązuje problemu związanego z liczbą kandydatów do duchowieństwa), czego przykładem są Kościoły protestanckie w Niemczech czy Skandynawii, gdzie problem ten rozwiązało (i to na jakiś czas) dopiero dopuszczenie kobiet do ordynacji pastorskiej.

Celibat - inna rzecz, że nieszczególnie egzekwowany, czego wszyscy mają świadomość - nie odpycha zaś kandydatów do kapłaństwa w Afryce, co także jest argumentem w rękach przeciwników zmian.

Spór dzielący Kościół

Celibat to także kolejna z kwestii, która głęboko dzieli Kościół. O jego zniesieniu mówi się głównie na Zachodzie i w miejscach, gdzie istnieją liczące się wspólnoty katolickie obrządków wschodnich. Afryka - ustami swoich hierarchów - często stawia zaś opór tym zmianom. Prawda jest jednak taka, i tu znowu warto wrócić do arcybiskupa Scicluny - że jej głos nie wynika z głębokiego pojmowania celibatu, a raczej ze specyfiki tego kontynentu. Zniesienie reguły celibatu oznaczałoby - ni mniej, ni więcej - zupełnie oficjalne już branie na utrzymanie Kościoła nie tylko duchownego i jego licznej rodziny (a czasem wręcz wioski), ale i rodziny żony. Relacje rodzinne w Afryce są istotne i nawet duchowny nie może od nich uciec, a w sytuacji, gdy ma żonę i dzieci, jest to jeszcze trudniejsze.

Inna rzecz, że wielkiego nacisku na zmiany akurat tam nie ma, bo w istocie zaakceptowano sytuację, w której teoretyczny celibat rozjeżdża się z rzeczywistością. Misjonarze często żartują, że dla księży afrykańskich celibat oznacza, że mają "tylko jedną żonę". Watykan alarmuje, że w związku z regułą celibatu w Afryce dochodzi często do nadużyć seksualnych wobec sióstr zakonnych, które część z duchownych traktuje jako nałożnice. A jakie że jest to kulturowo dopuszczalne, to wierni (a niekiedy i one same) nie protestują. Jeśli zaś protestują, to ich walka jest często skazana na porażkę. O sprawie tej pisały nawet watykańskie media, nie jest więc ona dla nikogo tajemnicą.

Czy do zmian dojdzie?

Konieczność zmian (w jedną lub drugą stronę) i trwająca od lat debata wcale nie oznaczają, że do zmiany dojdzie (a przynajmniej, że dojdzie do niej szybko). Wiele wskazuje na to, że Franciszek chciał wprowadzić taką zmianą w czasie synodu o Amazonii, ale ogromny opór części episkopatów, a także Kurii Rzymskiej, skłoniły go do wycofania się z pomysłu, by przynajmniej w Amazonii - gdzie dramatycznie brakuje księży - pozwolić na święcenie żonatych mężczyzn. Od tego momentu nic się nie zmieniło, opór nadal jest potężny, papież właśnie zaangażował się w spór z częścią Kościoła o błogosławienie par jednopłciowych, więc nic nie wskazuje na to, by miał wchodzić w kolejną awanturę.

- Jest to prawo pozytywne, nie jest to prawo naturalne: księża w katolickich Kościołach wschodnich mogą się żenić, natomiast w Kościołach zachodnich istnieje dyscyplina z XII wieku, jak sądzę, która zapoczątkowała celibat. Ale jest to prawo, które może zostać zniesione, nie ma problemu. Nie sądzę, żeby to pomogło. Ponieważ problem jest inny. To nie pomaga - mówił papież w listopadzie ubiegłego roku.

A włoski kardynał Agostino Marchetto w tym samym czasie zapewniał, że "papież Franciszek powiedział, że nigdy nie zmieni nauczania Kościoła o kapłańskim celibacie".

Czy oznacza to, że zmiany nie będzie? Tu byłbym ostrożny. Jednak jeśli nawet nadejdzie, to raczej nie za pontyfikatu Franciszka.

Dla Wirtualnej Polski Tomasz P. Terlikowski

Autor jest doktorem filozofii religii, pisarzem, publicystą RMF FM i RMF 24. Ostatnio opublikował "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", a wcześniej m.in. "Czy konserwatyzm ma przyszłość?", "Koniec Kościoła jaki znacie" i "Jasna Góra. Biografia".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (337)