"Martwe dusze" w PiS. Kaczyński zaskoczony skalą działaczy-widmo

Jarosław Kaczyński miał być przerażony skalą "martwych dusz" w PiS. Mowa o działaczach, którzy nie płacą obowiązkowych składek na partię. - To ogromny problem przed kampanią prezydencką - usłyszeliśmy w partii.

Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Jarosław Kaczyński, prezes PiS
Źródło zdjęć: © EASTNEWS | EASTNEWS
Michał Wróblewski

19.11.2024 | aktual.: 20.11.2024 11:28

Chodzi o ludzi z legitymacjami PiS, którzy teoretycznie są członkami formacji, ale od lat nie wpłacali na nią pieniędzy. "Martwe dusze" ujawniły zakończone kilka dni temu wybory wewnętrzne w PiS na szefów okręgów - usłyszała Wirtualna Polska od źródeł z partii

Chodzi nawet o 20 tysięcy działaczy. - To bardzo duża skala - twierdzi jeden z rozmówców. Dokładną liczbę trudno dziś oszacować. - Trzeba zrobić audyty struktur - usłyszeliśmy.

Prezes miał być bardzo rozgniewany tym, że tak wielu chce czerpać z członkostwa w partii, ale nic de facto jej nie daje

A czasy nadeszły chude. - Jak mieliśmy zrobić prawybory prezydenckie w partii, która w połowie jest martwa? - pyta retorycznie jeden działaczy.

Dlatego prezes PiS zamierza szarpnąć cuglami i poukładać struktury na nowo. - Kto nie będzie płacił na partię, może zapomnieć o jakichkolwiek wyborach i innych prawach przysługujących członkom - miał powiedzieć na jednym ze spotkań. 

Słowem: nie płacisz, nie kandydujesz. Tak ujął to jeden z naszych rozmówców.

Inne źródło WP przyznaje: - Kto nie będzie płacić, nie znajdzie się już na listach wyborczych PiS. W ogóle nie będzie brany pod uwagę. Taki jest warunek.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sprawa ma fundamentalne znaczenie wobec decyzji Państwowej Komisji Wyborczej o nieprzyjęciu sprawozdania finansowego PiS. Decyzja ta może oznaczać pozbawienie całości subwencji dla formacji Kaczyńskiego do końca kadencji parlamentu. A to strata niemal 80 milionów złotych w ciągu trzech kolejnych lat.

- Bez tych pieniędzy możemy zrobić bieda-kampanię - martwi się o wybory prezydenckie jeden z polityków PiS.

Formacja Kaczyńskiego szacowała wydatki na kampanię prezydencką na 35-40 milionów złotych. Oczywiście z uwzględnieniem otrzymania całości subwencji. Na tę chwilę o takich wydatkach PiS może zapomnieć.

To nie lada kłopot. Zwłaszcza że - jak dowiaduje się Wirtualna Polska - PiS szykuje się do przedstawienia kandydata na prezydenta nawet 23 listopada. Czyli już w najbliższą sobotę. - Trudno będzie brylować z kandydatem z dziurawymi kieszeniami - mówi pół żartem-pół serio jeden z naszych rozmówców.

Zwłaszcza że kampania prezydencka jest bezzwrotna. Żadna partia - inaczej niż w wyborach parlamentarnych - nie dostanie zwrotu środków, które przeznaczy na danego kandydata. 

We wtorek 19 listopada Jarosław Kaczyński ponownie zaapelował o wpłacanie środków na partię. - To nie będą normalne, równe wybory. To są wybory, gdzie jedni mają większe, inni mniejsze szanse, więc nie są to wybory demokratyczne - przekonywał prezes.

Nawiązał również do wpłat na telewizję Republika. Zasugerował, że wpłaty na PiS są w obecnej sytuacji politycznej ważniejsze. O sporach na tym tle pisaliśmy kilka tygodni temu w WP.

Wirtualna Polska od kilku miesięcy informuje też o kłopotach finansowych partii. PiS niektóre potrafił jednak rozwiązać - jak informowaliśmy, partia spłaciła m.in. 35-milionowy kredyt.

- Jeżeli chodzi o nasze zadłużenie kredytowe, to ono, ponieważ dostaliśmy pewne pieniądze, to w ogromnej mierze, choć niezlikwidowane, to zostało jednak zredukowane. Ale podobno szykuje się decyzja, żeby nam wszystkie pieniądze zabrać, a to by było bardzo mocne uderzenie w polską demokrację - przyznał wówczas Wirtualnej Polsce prezes PiS.

Decyzja PKW zapadła 18.11.2024 r. Największe problemy dla PiS mogą dopiero nadejść.

- Co tu dużo mówić - kondycja finansowa partii jest zła. Mamy świadomość tego, że nie zrekompensujemy darowiznami tych wydatków, które należałoby ponieść, żeby kandydat Prawa i Sprawiedliwości miał równe szanse wyborcze z kandydatem koalicji 13 grudnia - mówił niedawno w wywiadzie dla Money.pl Mariusz Błaszczak.

Na przełomie sierpnia i września prezes PiS zapowiedział, że co miesiąc po 1000 i 5000 zł mają przelewać na PiS parlamentarzyści i europosłowie ugrupowania.

Posłów PiS jest dziś w klubie parlamentarnym 190. Oddadzą razem partii co miesiąc 190 tys. zł miesięcznie. Senatorów jest 34. To kolejne 34 tys. zł. Europosłów PiS jest 20. Zatem co miesiąc będą oni płacić na partię 100 tys. zł.

324 tys. zł - tyle PiS może uzyskać co miesiąc od swoich posłów, senatorów i europarlamentarzystów, jeśli ci dostosują się do polecenia liderów partii.

Jak zapewniają nasi rozmówcy, wpłaty te są weryfikowane i tu "nikt się nie wyłamuje".

Jak słyszymy w centrali PiS przy Nowogrodzkiej, o wpłaty będą także proszeni ludzie, którzy za rządów tej formacji dorobili się fortun. Mimo że prezes PiS - odpowiadając niedawno na pytanie Wirtualnej Polski w tej sprawie - stwierdził, że na osoby zatrudnione m.in. w spółkach Skarbu Państwa nie ma dziś wpływu i nie może ich zmusić do płacenia na ugrupowanie.

Przypomnijmy, że łączna suma wpłat od osoby fizycznej na rzecz partii politycznej nie może przekraczać w jednym roku 15-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. Oznacza to, że jedna osoba w ciągu roku może wpłacić na partię maksymalnie 64,5 tys. zł.

W kampanii prezydenckiej w 2020 roku partia warunki miała komfortowe: nie dość, że dysponowała największym budżetem spośród wszystkich partii, to posiadała jeszcze całą machinę administracyjno-rządową, by wspierać kampanię Andrzeja Dudy. Wtedy PiS na kampanię głowy państwa wydało niespełna 29 mln zł - niemal tyle, ile wynosił z góry narzucony limit.

Teraz to się skończyło.

W rozmowie z WP politycy PiS nie kryją, że będą łączyli decyzję PKW z kampanią prezydencką. - To jest próba wyeliminowania kandydata PiS z wyborów prezydenckich - powiedział nam poseł PiS Michał Moskal.

Podobną narrację przedstawia Mariusz Błaszczak. - Decyzja PKW wpływa na kampanię tak, że kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta będzie uprzywilejowany. I będzie miał fory. Takie będą realia - stwierdził w rozmowie z WP szef klubu parlamentarnego PiS.

"Cel obecnej władzy jest jeden - zniszczyć opozycję, aby nie była w stanie wygrać wyborów prezydenckich. Zagarniając urząd prezydenta klika Tuska będzie mogła już bez żadnych ograniczeń wprowadzać swoje rządy bezprawia" - napisała na portalu X europoseł Beata Szydło.

Jak pisaliśmy w WP, zainicjowanie wielkiej zbiórki ma dać partii impuls przed zbliżającą się kampanią prezydencką. Szkopuł w tym, że PiS ma problem ze wskazaniem kandydata. Jarosław Kaczyński na pytanie dziennikarza WP w tej sprawie nie odpowiedział, kto jest jego faworytem. Przyznał, że trwają badania.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (581)