Marsz po Bąkiewicza. "Ziobryści" rywalizują z PiS o poparcie narodowców

Marsz po Bąkiewicza. "Ziobryści" rywalizują z PiS o poparcie narodowców

Kaczyński i Ziobro rywalizują o względy Bąkiewicza
Kaczyński i Ziobro rywalizują o względy Bąkiewicza
Źródło zdjęć: © PAP | PAP
Michał Wróblewski
02.08.2022 14:16, aktualizacja: 02.08.2022 23:37

PiS i Solidarna Polska rywalizują o przychylność Roberta Bąkiewicza i jego zwolenników. Rząd obłaskawia narodowców milionami z publicznych pieniędzy, Solidarna Polska - dobrym słowem i jawnym, politycznym poparciem. Traci na tym Konfederacja, która z Bąkiewiczem i jego ludźmi od dłuższego czasu jest w konflikcie. - Zabieramy konfederatom tlen - twierdzą "ziobryści".

Początek lipca. Do najważniejszych ośrodków badawczych w Polsce trafia pismo sygnowane przez rzecznika Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry - Jacka Ozdobę. Wiceminister i poseł klubu PiS apeluje w nim, by w sondażach uwzględniać Solidarną Polskę jako osobny byt, a nie jako część PiS. Treść pisma ujawnia Wirtualna Polska.

Jak przekazał nam wówczas wiceminister Ozdoba: "naturalnie w sytuacji braku wspólnego pójścia do wyborów z naszymi partnerami ze Zjednoczonej Prawicy, samodzielny start jest czymś oczywistym". - Czas pokaże, jaka to będzie formuła: czy ta z umowy koalicyjnej, czy niezależna droga - powiedział WP rzecznik partii Zbigniewa Ziobry.

Kilka tygodni później, 2 sierpnia. "Rzeczpospolita" publikuje sondaż, który odpowiada na prośbę Solidarnej Polski. W badaniu United Surveys poparcie dla PiS deklaruje 34,9 proc. Polaków, poparcie dla formacji Zbigniewa Ziobry - 0,7 proc.

- Myśli pan, że ja w to wierzę? Absolutnie w to nie wierzę. Część sondaży jest elementem prowadzenia polityki - skomentował dziś wyniki badania rzecznik Solidarnej Polski Jacek Ozdoba.

Skazani na siebie

Reakcja "małych" koalicjantów PiS nie dziwi: to już drugi taki sondaż w ciągu kilku miesięcy, w którym "SolPol" osiąga dokładnie taki sam wynik - 0,7 proc. poparcia. Politycy PiS żartują, że to "klątwa 0,7" i nie odmawiają sobie kpin z kolegów z ław poselskich.

Politycy Solidarnej Polski wzruszają ramionami: - Koledzy z PiS kpią, bo słabną. Znają naszą siłę. Znamy sondaże, w których mamy 4-6 procent poparcia.

Na razie jednak żaden z polityków partii Zbigniewa Ziobry takich sondaży nie pokazał.

Jak poparcie dla Solidarnej Polski wpłynie na miejsca na listach PiS w kolejnych wyborach parlamentarnych (wszystkie partie koalicyjne w ramach tzw. Zjednoczonej Prawicy startowały dotąd pod szyldem PiS)? Według informatorów tygodnika "Wprost" politycy partii Zbigniewa Ziobry mają dostać mniej miejsc na listach, niż w 2019 roku, gdy zdobyli prawie 20 mandatów i uzależnili partię Jarosława Kaczyńskiego od swojego poparcia w Sejmie.

Według nieoficjalnych informacji "ziobryści" mają nie tylko otrzymać gorsze miejsca na listach PiS, ale także w ramach tych list rywalizować ze sobą. Co na to sami zainteresowani? - Nie ma takich ustaleń. Rozmowy o listach przed nami - mówi rozmówca z otoczenia ministra Ziobry.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Gdyby jednak nieoficjalne doniesienia z kuluarów się potwierdziły, oznacza to jedno: bratobójczą rywalizację na wspólnych listach wyborczych. - Kaczyński na pewno wyciągnie wnioski z wyborów z 2019 roku, gdy młodzi i dynamiczni politycy Solidarnej Polski z dalekich miejsc na listach prześcigali starą gwardię PiS i bez kompleksów zajmowali ich miejsca w Sejmie - mówi jeden pijarowców bliskich obozowi władzy.

Szkopuł w tym, że mimo niskiego poparcia w sondażach, samodzielnie rządy PiS bez Solidarnej Polski są w praktyce niemożliwe. Po przeliczeniu wyniku nowych badań na mandaty, PiS w tym układzie będzie w opozycji, a opozycja - nawet startując w ramach czterech list - przejmie władzę.

Konflikt między PiS a Solidarną Polską oznacza rozbicie prawicy i utorowanie drogi dla opozycji. Zarówno Kaczyński, jak i Ziobro doskonale o tym wiedzą. I - chcąc zachować nadzieje na utrzymanie władzy - są na siebie skazani.

Sam Jarosław Kaczyński zakłada, że przed wyborami dojdzie do porozumienia z Solidarną Polską - chociaż prezes przyznaje, że stuprocentowej pewności nie ma. - Głowy za to oczywiście nie dam, ale to jedynie racjonalne rozwiązanie. Mój młodszy kolega z Solidarnej Polski zawsze na koniec okazuje się racjonalny - stwierdził Kaczyński w rozmowie z Interią.

Kokietowanie narodowców

Ten protekcjonalny wobec Ziobry ton Kaczyńskiego - wedle naszych rozmówców z obozu władzy - jest celowy. Niemniej prezes PiS z liderem Solidarnej Polski i jednym z najbardziej wpływowych dziś ministrów musi się liczyć.

To Ziobro bowiem w ostatnich miesiącach często narzucał agendę w ramach obozu władzy. Wymiar sprawiedliwości, polityka europejska, polityka energetyczna i klimatyczna - we wszystkich tych obszarach Solidarna Polska nie ukrywała swojej odrębności od PiS.

Dziś formacja ministra sprawiedliwości pozycjonuje się jeszcze bardziej na prawo od PiS i stara się pozyskać środowisko tzw. narodowców. Dlatego - zdając sobie sprawę z chłodnych relacji środowiska Roberta Bąkiewicza z Konfederacją - politycy Solidarnej Polski walczą o zyskanie sympatii tego pierwszego. - Bąkiewicz to wielki patriota, a organizowane przez niego marsze to wielkie patriotyczne przedsięwzięcia - powtarzają ludzie Zbigniewa Ziobry.

Jak wynika z rozmów Wirtualnej Polski, za kontakty z Bąkiewiczem odpowiedzialny jest przede wszystkim poseł Janusz Kowalski. To on właśnie - razem z posłem Mariuszem Goskiem - reprezentował Solidarną Polskę w marszu organizowanym przez Bąkiewicza w Warszawie 1 sierpnia.

Sam minister sprawiedliwości i lider Solidarnej Polski wziął w obronę marsz Bąkiewicza organizowany w dzień rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. To nie przypadek, tylko chłodna polityczna kalkulacja. Cel jest jasny: utrzymywać ścisłe relacje z narodowcami. Kosztem Konfederacji.

- Sojuszem z Bąkiewiczem zabieramy konfederatom tlen - mówi WP jeden z polityków Solidarnej Polski. I przypomina, że konfederaci od dłuższego czasu są w sporze z organizatorem Marszu Niepodległości.

Jak zauważa cytowany przez "Rzeczpospolitą" prof. Jarosław Flis z UJ - bazując na sondażach - Konfederacja znajduje się dziś pod progiem wyborczym. - Być może osobne notowanie Ziobry bardziej szkodzi właśnie Konfederacji jako najbardziej podobnej do Solidarnej Polski partii. Moim zdaniem Konfederacja jest obecnie na takiej trajektorii, jak kiedyś Kukiz czy Palikot. Trajektorii schodzącej - uważa socjolog.

"Ziobryści" starają się z tej sytuacji skorzystać. - Zbigniew Ziobro pokazuje Kaczyńskiemu, co może zrobić. Wysyła sygnał: "Posłuchaj, mogę z Bąkiewiczem, mogę z Konfederacją, mogę być po prostu wielki, w związku z tym musisz brać mnie pod uwagę, moje opinie o Unii Europejskiej, o sądach i praworządności". To stroszenie piór przed wyborami - zauważył w programie "Tłit" Wirtualnej Polski wicemarszałek Sejmu i polityk Lewicy Włodzimierz Czarzasty.

Jak dodał nasz rozmówca, "jeśli Ziobro myśli racjonalnie, to szuka struktur, na których mógłby się wesprzeć w momencie, kiedy Kaczyński nie weźmie go na listy wyborcze".

Tyle że prezes PiS sam - za pośrednictwem instytucji zależnych od obozu władzy - szuka posłuchu w środowisku narodowców. - Kaczyński może być zaniepokojony dobrymi kontaktami "SolPolu" z Bąkiewiczem - twierdzi rozmówca z obozu władzy.

Mimo że lider Zjednoczonej Prawicy otwarcie sam nigdy nie wyraził poparcia dla działań Bąkiewicza, to instytucje związane z rządem PiS - a ściślej z resortem kultury - hojnie wspierają wszelkie organizacje związane z liderem tzw. narodowców. Dzieje się to rzecz jasna za przyzwoleniem Jarosława Kaczyńskiego; poprzez m.in. Fundusz Patriotyczny, który na przedsięwzięcia Bąkiewicza przeznaczył już ponad 3 mln zł.

Bąkiewicz rządowi jest wdzięczny - na wezwanie lidera PiS broni kościołów, zaprasza polityków PiS na swoje marsze, niesie w świat słowo prezesa i w ostrych słowach atakuje opozycję.

- Niemcy wymyślili sobie wielokolorowe ideologie, które mają doprowadzić do zniszczenia kulturowego całej Europy. Chcą doprowadzić do tego, żebyśmy zabijali nienarodzone dzieci. Chcą nam odebrać tożsamość narodową, kulturową, a nawet płciową. Na to nie ma zgody! - grzmiał na Marszu Niepodległości Bąkiewicz. Polskich europosłów z opozycji lider tzw. narodowców nazwał "mówiącą po polsku hołotą plującą na polskiego premiera".

Co na to sami zainteresowani?

- Bąkiewicz jest emanacją PiS. Symbolem tej władzy. PiS go dziś finansuje, wspiera, popiera go wprost. Bąkiewicz nie jest w stanie mnie obrazić. Ani mnie, ani wszystkich przyzwoitych ludzi w Polsce - powiedział Wirtualnej Polsce europoseł Koalicji Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz.

Podobnie krytyczne zdanie ma Marcin Kierwiński, sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej: - Na polecenie Bąkiewicza profanowano bohaterów powstania warszawskiego, jak panią Wandę Traczyk-Stawską. Bąkiewicz jest naczelnym pieniaczem na usługach PiS. Ma być prawym skrzydłem tej władzy. W stu procentach certyfikowanym i wspieranym przez PiS. Bąkiewicz - człowiek o poglądach faszyzujących - został politycznie "usynowiony" przez Jarosława Kaczyńskiego - uważa polityk PO.

Jeszcze dalej idzie poseł Dariusz Joński, który od wielu miesięcy prześwietla finanse organizacji Roberta Bąkiewicza. - PiS ma swój cel, żeby karmić narodowców. Nie mam co do tego wątpliwości - mówi Wirtualnej Polsce polityk KO. - Mogę sobie wyobrazić, że tuż po przegranych przez PiS wyborach nagle ci, którzy dostali te ogromne pieniądze, będą chcieli tej władzy bronić. I być może wyjść na ulice - twierdzi Joński.

Politycy PO zapowiadają dalsze kontrole finansów stowarzyszeń związanych z liderem narodowców.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (535)
Zobacz także