Marcin Makowski: Grzegorz Schetyna odgrzewa antypisowskiego kotleta
Kolejna rada programowa, kolejna konwencja, kolejny zlot Platformy Obywatelskiej, i cały czas ten sam scenariusz. Odgrzewanie antypisowskiego kotleta, kasandryczne wizje stanu polskiej demokracji, groźby rozliczenia winnych i stawianie reszty opozycji przed faktem dokonanym. Pozytywnego przesłania - właściwie brak. W taki sposób można utrzymać stan posiadania, ale wyborów się nie wygra.
Albo zjednoczycie się na moich warunkach, albo będziecie odpowiadać za kolejną kadencję PiS-u. Tak w skrócie brzmiało przesłanie Grzegorza Schetyny, otwierającego sobotnią Radę Krajową, na której Platforma Obywatelska wybrała nowe władze. Choć pomysł stworzenia wspólnych list w wyborach samorządowych oraz regularnych konsultacji na szczeblu komitetów politycznych to dobry kierunek dla opozycji, znowu zawiódł styl i forma. Te bowiem przypominały kolejny odcinek teleturnieju pod tytułem: ”Lider może być tylko jeden”.
Nihil novi na opozycji
Schetyna nie wyszedł z żadnym przedyskutowanym wcześniej pomysłem, nie ogłosił przełomowego aliansu, nie powiedział niczego ponad znaną śpiewkę, podszytą szantażem emocjonalnym. Nic dziwnego, że chwilę później Katarzyna Lubnauer pytana przez dziennikarzy o propozycję kolegi z Platformy, odparła z uśmiechem, że oczywiście idea zjednoczenia jest słuszna, ale ”Schetyna w swoim stylu najpierw zapowiedział ją publicznie”, zamiast usiąść na spokojnie do stołu negocjacji. I potraktować Nowoczesną oraz PSL podmiotowo, a nie jak przystawki do głównego dania, które zaserwować wyborcom może tylko PO.
Ten wybieg udał się częściowo ze zdesperowanym Ryszardem Petru, ale nie uda się z powtórnie z nowymi władzami Nowoczesnej i coraz śmielej poczynającym sobie Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem, którzy chcą rozmawiać jak równy z równym. Ten impas nie został przełamany podczas Rady Krajowej PO, nad czym z perspektywy stanu polskiej demokracji można jedynie ubolewać.
Permanentny antypis
Oczywiście poza próbą budowy Zjednoczonej Opozycji, dominującym akcentem wypowiedzi właściwie wszystkich czołowych polityków partii było wyliczanie szkód wyrządzonych Polsce przez ”państwo PiS”. Ewa Kopacz, z łamiącym się głosem, który brzmiał, jakby zaraz miała zacząć płakać, nie wyglądała na kogoś, kto ma siłę, wizję i motywację, aby odzyskać Sejm i Senat. To niestety ogromna słabość wizerunkowa PO - przy wymienianiu autentycznych i groźnych próbach monopolizacji życia politycznego przez PiS - brakowało przesłania, które byłoby czymś więcej niż tylko dekonstrukcją.
Zobacz też - Kamiński: Schetyna nie może stać na czele opozycji, bo on wyborów nigdy nie wygra
Za ciekawy pomysł można natomiast uznać próbę budowy społecznego ruchu, który będzie nadzorował kolejne wybory. - Zacznijmy budować Ruch Obrony Wyborów już dziś. W każdym województwie, w każdym mieście i gminie. Niech Ruch Obrony Wyborów stanie się nową "Solidarnością", która połączy Polaków. Apeluję do wszystkich koleżanek i kolegów z Nowoczesnej, przywróćmy Polakom nadzieję. Współpracujmy - zaapelował Grzegorz Schetyna do liderów opozycji. Jeśli ten plan się uda, na pewno będzie stanowić silny argument w rękach szefa PO przed rokiem 2019. Nie sposób przy tym jednak nie zauważyć, że gdy w lutym 2015 prawica tworzyła swój Ruch Kontroli Wyborów, był on przez niektórych polityków ówczesnej władzy zbywany machnięciem ręki. - Nikt by z nas nie wpadł na pomysł dwa, trzy lata temu, że trzeba będzie pilnować demokratycznych wyborów - odparł podczas swojego przemówienia Sławomir Neumann. Bardzo krótka pamięć.
Aksamitny rozwód z HGW
Ostatnim, ale bardzo wymownym akcentem Rady Krajowej PO był aksamitny rozwód z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Wiceprzewodnicząca partii nie wystartowała w wyborach, a tym samym nie znalazła się we władzach Platformy. Podobnie jak w przypadku konwencji w Łodzi w październiku, tym razem znowu zachorowała i była nieobecna.
Ten sposób pożegnania się z niewygodną prezydent stolicy, która przez stanowcze odwracanie kota ogonem w sprawie dzikiej reprywatyzacji, to za mało i za późno. Zamiast reprywatyzacyjnego rachunku sumienia, który niewątpliwie pomógłby Rafałowi Trzaskowskiemu w warszawskich wyborach, brudy zamieciono pod dywan, pod nieobecność gospodyni domu. Tym samym Rada Krajowa największej partii opozycyjnej przebiegła bez większych zaskoczeń. Kurs antypisowski został utrzymany, pozycja Grzegorza Schetyny wzmocniona, Hanna Gronkiewicz-Waltz usunięta w białych rękawiczkach. Czy to wystarczy, aby wygrać w samorządach, a później w Parlamencie? Obawiam się, że nie. I nie przestanę przy tym powtarzać w nieskończoność, że nie ma się z czego cieszyć. Silna i merytoryczna opozycja to kwestia polskiej racji stanu.
Marcin Makowski dla WP Opinie