PublicystykaMakowski: "Hołownia idzie na łowy. Kto wzmocni Polskę 2050?" [OPINIA]

Makowski: "Hołownia idzie na łowy. Kto wzmocni Polskę 2050?" [OPINIA]

Makowski: "Hołownia idzie na łowy. Kto wzmocni Polskę 2050?" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © PAP
Marcin Makowski
09.09.2020 17:21, aktualizacja: 09.09.2020 18:01

Szymon Hołownia, po dobrym wyniku w wyborach prezydenckich, nie zamierza skończyć jako jednosezonowy kandydat na polityka - przekonują jego współpracownicy. Aby przetrwać trzyletnią pauzę wyborczą, z ruchu społecznego zamierza utworzyć koło poselskie, które pomoże mu pozostać na powierzchni do kolejnego rozdania. Giełda nazwisk po transferze Hanny Gill-Piątek ruszyła.

O tym, że posłanka Lewicy Hanna Gill-Piątek zamierza opuścić swój klub i zostać pierwszą parlamentarzystką, która będzie reprezentować nowy ruch Szymona Hołowni w Sejmie, pisaliśmy na Wirtualnej Polsce jako pierwsi. Tym samym rozpoczął się proces budowania podstaw pod partię byłego kandydata na prezydenta, który aby marzyć o liczeniu się w 2023 r., nie może poprzestać na jednym - niezbyt spektakularnym transferze.

Giełda nazwisk

W praktyce, aby Polska 2050 mogła mieć jakąkolwiek siłę politycznego przyciągania, Hołownia potrzebuje minimum dwóch transferów więcej. Tylko w ten sposób będzie w stanie stworzyć koło poselskie, które stanowi punkt wyjścia do osiągnięcia jakiejkolwiek podmiotowości w polskim parlamencie. O ile o 15-osobowym klubie parlamentarnym nie mówią dzisiaj nawet najwięksi optymiści w obozie Hołowni, plan minimum wydaje się być w istocie realny.

Paradoks Hołowni polega jednak na tym, że choć wielu polityków jest z nim kojarzonych i znajduje się w orbicie jego - często towarzyskich - znajomości, większość zachowuje w okresie przedwyborczej stagnacji bezpieczny dystans. Przykłady? Na tę chwilę giełda nazwisk, które mogłyby pójść w ślady Gill-Piątek, wygląda następująco: to posłowie Koalicji Obywatelskiej - Franek Sterczewski, Tomasz Zimosz i Klaudia Jachira oraz Daria Gosek-Popiołek z Partii Razem. Gdy jednak prosi się ich o komentarz wokół medialnych spekulacji, albo nabierają wody w usta, albo odpowiadają przecząco.

"Nie rozumiem postawy Hanny"

- Chciałbym zdementować plotki. Nie zmieniam klubu parlamentarnego. Jedyne miejsce, do którego w tym momencie się wybieram, to szczyt Śnieżki. Pozdrawiam z Karkonoszy! - napisał na Twitterze Sterczewski. - Nikt z zespołu Hołowni do mnie nie dzwonił, nie zmieniam również barw partyjnych - mówi z kolei Wirtualnej Polsce Daria Gosek-Popiołek. Spekulacje nie wzięły się jednak znikąd. Sam Sterczewski nie ukrywał bowiem swoich kontaktów z byłym prowadzącym "Mam Talent" i był brany pod uwagę jako możliwy "transfer". Jak udało mi się ustalić, o pozostaniu w KO zadecydowała jednak postawa posłanki Lewicy, która opuściła swój klub niespodziewanie i "w złym stylu".

- Nie rozumiem postawy Hanny. Jeszcze chwilę wcześniej brała udział w wydarzeniach partyjnych, a później nagle się z nami pożegnała. Na konferencji prasowej było czuć nerwowość w jej głosie. Przecież ona nie zabezpieczyła nawet swojej infrastruktury poselskiej - wszystkie biura nadal współdzieli z politykami SLD - słyszę z ust jednego z polityków Lewicy.

Równocześnie na opozycji spekuluje się, czy posłanka z Łodzi zdecydowałaby się na ten ruch, gdyby nie miała pewności, że nie pozostanie osamotniona? - Myślę, że Hołownia ma jeszcze kilka nazwisk w zanadrzu, ale nie ma sensu ujawniać wszystkich na raz. Lepiej budować napięcie tworząc wrażenie, że znaczy się więcej niż w rzeczywistości - słyszę z ust polityk Partii Razem.

"Może Hołownia wziąłby Grzesia?"

Intrygującą zakulisową informacją, jest natomiast inny polityk, który ma rzekomo prowadzić rozmowy z Szymonem Hołownią. Mowa o Marku Sowie, wieloletnim parlamentarzyście Platformy Obywatelskiej, byłym marszałku województwa małopolskiego, bratu ks. Kazimierza Sowy. "Ktokolwiek pójdzie, nie będę za nim płakać" - tak na podobne rewelacje, wg. informacji Wirtualnej Polski, miał zareagować przewodniczący partii, Borys Budka, w żartach na korytarzach parlamentarnych dodając, że jeżeli Hołowni tak bardzo zależy, "może sobie Grzesia wziąć".

To oczywiście przytyk do konfliktu personalnego z Grzegorzem Schetyna, który nie stroni od krytyki i wytykania braku doświadczenia politycznego Borysowi Budce.

Bez względu na to, jak skuteczne okażą się "łowy" Szymona Hołowni, jedno nie ulega wątpliwości. Choć to Rafał Trzaskowski miał budować po wyborach masowy ruch społeczny, dzisiaj to były publicysta, który nie dostał się do II tury wyborów prezydenckich, wyprzedza go o długość.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także