Marcin Makowski: Opozycja ostrzy zęby przed walką o samorządy. ”To będzie plebiscyt zaufania dla PiS-u”
Dwa obrazki, ten sam dzień, ta sama godzina. W Warszawie bez słów komentarza i wielkiego show prezes Kaczyński taśmowo odczytuje nazwiska kolejnych kandydatów na prezydentów miast, w Krakowie opozycja w pełnej reprezentacji debatuje nad strategią na przyszłe wybory samorządowe. I choć nadal zdarza jej się gubić w pokracznej retoryce, jasna wydaje się świadomość celu - jeśli wygra, może pomyśleć o odbiciu Parlamentu. Ale do tego droga daleka.
W czwartek i piątek 26 i 27 kwietnia w Krakowie odbywa się IV Europejski Kongres Samorządu. Choć zazwyczaj podobne wydarzenia zarezerwowane są głównie dla ekspertów i polityków regionalnych, tym razem - w roku wyborczym - stawka jest znacznie większa. Odczuwalna temperatura debaty również. Może dlatego, jeśli chodzi o reprezentantów opozycji, pojawili się właściwie wszyscy poza partią Razem. Swoje panele przeprowadziła Platforma, Nowoczesna, PSL, SLD, Wolność, Kukiz’15 czy Unia Europejskich Demokratów. Z pełną świadomością, przebijającą ze wszystkich wystąpień, że samorządy Anno Domini 2018 to w rzeczywistości walka o podkopanie zaufania do Zjednoczonej Prawicy. Pokazanie, że tam, gdzie bije serce polityki lokalnej, prawica nie sprawuje niepodzielnego rządu dusz.
”Tegoroczne wybory samorządowe są niezwykle istotne i na pewno będą miały wpływ na wynik parlamentarnych. Jeżeli Zjednoczona Opozycja nie przebije się i nie osiągnie dobrego wyniku, trudno będzie nam walczyć o zwycięstwo w następnych. Podczas kampanii samorządowej wszyscy będziemy ciężko pracować, bo wiemy, że od jej wyniku zależy przyszłość Polski” - mówi w rozmowie z WP Rafał Trzaskowski, kandydat PO na prezydenta stolicy. - Wiemy w Nowoczesnej, że wybory samorządowe to będzie również sprawdzian z demokracji i plebiscyt zaufania do PiS-u. Traktujemy je bardzo poważnie - dodaje Katarzyna Lubnauer, szefowa Nowoczesnej. Czy ta świadomość przebijała z wystąpień? Nie do końca.
”Smog to metafora rządów PiS”
Politycy opozycji uwielbiają podkreślać, jak pomimo szczerych chęci niewiele mogą zrobić w Sejmie ze względu na niepodzielne i autorytarne rządy PiS-u. Pomysły, projekty ustaw i programy są genialne, ale po prostu "na układy nie ma rady". Sytuacja zmienia się już jednak w regionach, w których władza nie zawsze odzwierciedla centralny układ sił. Dlatego konferencje takie jak ta w Krakowie mogą dać wgląd w mikropolitykę i skuteczność poszczególnych frakcji. Stanowią one przegląd programów i propozycji, których skuteczność jest stosunkowo łatwa do zweryfikowania, ponieważ dostrzegalna we własnych mieście lub wsi oczyma przeciętnego wyborcy. Może właśnie z tego powodu opozycja, w przeciwieństwie do Prawa i Sprawiedliwości, który swojego panelu na konferencji nie miało, starała się podejść do zadania stosunkowo solidnie, choć z charakterystycznymi dla polityki ogólnopolskiej wadami.
Tak też Polskie Stronnictwo Ludowe skupiło się na wsi, zdrowej żywności, kołach gospodyń wiejskich, regionalnych małych ojczyznach, SLD opowiadało o progresywnej i równościowej polityce w regionach, Kukiz’15 o JOW-ach i odpartyjnieniu samorządów, Nowoczesna o ich kluczowej w III RP roli w promocji demokracji, a Platforma… nawet gdy opowiadała o walce ze smogiem, ustami przewodniczącego Grzegorza Schetyny dodawała, że stanowi on metaforę dusznych rządów PiS-u. Jak gdyby smog nie powstawał ze względu na wieloletnie strukturalne zaniedbania energetyczne. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że przegląd ofert partii opozycyjnych odzwierciedlił ich mocne i słabe strony w Parlamencie, zamiast pokazywać lepsze oblicze polityki, która nie jest sparaliżowana sporami o didaskalia.
Polityka ogólnopolska przytłacza regiony
Z zadziwiającą precyzją sprawdziła się natomiast reguła, że im mniejsza partia, tym więcej czasu w przemówieniach poświęcała programowi, a im większa i bardziej zacięta w swojej retoryce , tym więcej mówiła o filozofii bycia antypisem. Tymczasem Władysław Kosiniak-Kamysz w rozmowie z Wirtualną Polską przekonuje, że podobne podejście to ślepa uliczka. - Mam ogromny niedosyt z powodu braku dyskusji programowych jeśli chodzi o wybory samorządowe w Polsce, również po stronie opozycji. Nie zgadzam się z głosami, że sam antypis wystarczy i nie potrzeba programu. Dlatego PSL stawia na realne rozwiązania ustawodawcze, np. w tej chwili zbieramy podpisy pod projektem ”emerytury bez podatku”, który realnie wpłynie na życie Polaków - podkreśla przewodniczący partii. Jak dodaje, ogólnopolska polityka rzuca się cieniem na wyścigu o samorządy. - Ustanowienie daty głosowania referendalnego w tym czasie to szkodliwe przenoszenie sporu partyjnego na sprawy np. przedszkola w mojej gminie. Chciałbym, aby to były wybory gospodarzy w regionie, a nie polityczny ring - twierdzi Kosiniak-Kamysz.
Niestety, patrząc na większych graczy, a szczególnie Platformę Obywatelską, wydawał się tej retoryce odosobniony. Choć PO teoretycznie poświęciła swój panel dyskusyjny smogowi, czyli jednemu z postulatów programu samorządowego ”Polska Samorządna”, zadziwiająco często zamiast do meritum, robiła wycieczki wokół PiS-u. Rafał Trzaskowski stwierdził, że swoje przemówienie wygłosi na stojąco, ponieważ poznał już kandydata w ringu w bitwie o Warszawę i musi ćwiczyć kondycję, Grzegorz Schetyna przebąkiwał o dusznej jak zanieczyszczone powietrze atmosferze rządów PiS-u, a działacze Platformy schodzący do mieszczącej się dwa poziomy pod parterem i pozbawionej okien sali konferencyjnej żartowali, że opozycję spycha się dzisiaj do katakumb i podziemi. Mimo wszystko zadziwia ten poziom zafiksowania, który paradoksalnie nie był obecny w panelach dyskusyjnych Kukiz’15 czy SLD, na których usłyszałem nawet niebywałe słowa o tym, że ”władza w regionach wcale tak bardzo nie przeszkadza i stosunkowo dobrze współpracuje przekazując na inwestycje miliony złotych”. Ciekawe, prawda?
Władza blisko ludzi?
Na pewno na plus planów opozycji na samorządy trzeba uznać te momenty, w których widzi, że polityka lokalna to ta, która jest blisko ludzi i odpowiada na ich realne potrzeby. Przynajmniej w deklaracjach mówił o tym Grzegorz Schetyna (”Chcemy władzy blisko ludzi rozwiązującej jej problemy i samorządu podmiotowego. Walka ze smogiem właśnie tego dotyczy”), Władysław Kosiniak-Kamysz (”Będziemy uniezależniać finansowo sołectwa, umożliwiając przekazywanie im 1 proc. podatków, już wprowadziliśmy granty sołeckie na oddolne inicjatywy mieszkańców”) czy Paweł Rabiej (”Miasta muszą być dla ludzi, gwarantować im wysoką jakość życia, walczyć o przestrzeń spotkań, zieleń i zrównoważony transport”).
Gdzie w tym wszystkim znajduję wąskie gardło oraz istotną słabość, którą w swojej kampanii może wykorzystać Prawo i Sprawiedliwość? Na koniec dnia, gdy wyjdzie się już z kongresów, debat i paneli dyskusyjnych, choć sensowne, to nie obietnice programowe przebijają się na plan pierwszy w medialnej grze o uwagę. Choć duet Rabiej-Trzaskowski przedstawili erudycyjną prezentację ”5 trendów rozwojowych nowoczesnych miast”, pokazywali piękne zdjęcia ”odzyskiwania dla pieszych Time Square” w Nowym Jorku, snuli wizje transparentnego i uczciwego samorządu, ostatecznie wystarczyło zapytać o kandydata Zjednoczonej Prawicy w wyścigu o Warszawę, i wszystko wróciło na stare tory.
Szansa dla opozycji
- Poważnie traktuję wszystkich kandydatów, ale wydaje mi się, że Patryk Jaki nie będzie miał łatwo w Warszawie. Wszyscy widzą, jakie ma osiągnięcia choćby odnośnie nowelizacji ustawy o IPN czy jakiej używa retoryki w wielu kwestiach społecznych - od WOŚP po prawa kobiet. W Warszawie ludzie z takimi poglądami, którzy polaryzują i doprowadzają do awantur zamiast dialogu, będą mieli naprawdę pod górkę. Oczywiście reprywatyzacja będzie ważnym tematem kampanii, ale na pewno nie dominującym. Do momentu, w którym Prawo i Sprawiedliwość nie uchwali dużej ustawy reprywatyzacyjnej i nie zwróci pieniędzy przeznaczanych na reprywatyzację, które zostały wydane na propisowską telewizję publiczną, Jakiemu będzie trudno, bo wiarygodność prawicy bez załatwienia sprawy raz na zawsze spada - mówił mi Rafał Trzaskowski.
Czyli już nie zielone i nowoczesne miasta, tylko ten sam znany z polityki ogólnopolskiej scenariusz bitwy o wszystko i o nic jednocześnie. Jeśli opozycja nie zatraci się w tej licytacji o partyjny radykalizm, ale z sercem podejdzie do autentycznych problemów regionów i miast, będzie miała realną szansę na uczynienie wyłomu w dotychczasowym systemie władzy, z otwartą furtką do wyborów parlamentarnych. Czy skorzysta z tej szansy? Czas i umiejętność niepotykania się o własne nogi pokażą.
Marcin Makowski dla WP Opinie