KO liczy na słabszy wynik Polski 2050 w wyborach. "Tusk czuje się bardzo silny"
Politycy koalicji rządzącej nie zamierzają ustępować we wzajemnych sporach przed wyborami samorządowymi. Z takiego założenia wychodzą liderzy: gdy trwa spór programowy, korzysta na tym każda formacja, a traci PiS. Największą niechęć koalicjantów wywołuje jednak Polska 2050 i ostatnie zachowania Szymona Hołowni - słyszymy wśród pozostałych koalicjantów.
Formacje Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza postanowiły wystartować w wyborach samorządowych ponownie pod szyldem Trzeciej Drogi wyłącznie z pragmatycznego powodu: by zmaksymalizować wynik wyborczy i nie dać się całkowicie zdusić przez Koalicję Obywatelską.
A taki właśnie cel ma formacja Donalda Tuska w wyborach samorządowych: zmarginalizować mniejszych koalicjantów (zwłaszcza Polskę 2050 i ), a jednocześnie wygrać z PiS. - Tusk czuje się dziś bardzo silny, więc wierzy, że mu się to uda. Dlatego osobiście zdecydował, że PO nie musi zawierać sojuszu z Lewicą - mówi polityk jego partii.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Chodzi o wynik na poziomie sejmików wojewódzkich - ten na poziomie ogólnokrajowym ma pokazać, że KO jest numerem jeden. Oczywiście Tusk liczy się z tym, że jego formacja będzie musiała zawierać lokalne sojusze z innymi partiami. Ale to Platforma ma być najsilniejsza, rozdawać karty i dyktować warunki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"W PiS się nie uśmiechają". Dlaczego? Wskazał jeden powód
Z rozmów z politykami KO wynika, że partyjne doły Platformy są bardzo niechętne działaczom Polski 2050 na różnych szczeblach samorządowych. W wyborach zarówno do rad miast, jaki i tych sejmikowych, działacze formacji Donalda Tuska będą robili wiele, by nie dać się pokonać ludziom formacji Szymona Hołowni.
Nazywają ich wprost: "zbieraniną", "przypadkowym zlepkiem osób od prawa do lewa". Oczywiście są wśród nich też ludzie ideowi - aktywiści, społecznicy - ale stanowią mniejszość, która z doświadczonymi działaczami innych formacji nie ma większych szans.
Z kandydatami Polski 2050 rywalizują również działacze Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ludowcy są najsilniejsi w samorządach i ani myślą ustępować miejsc politycznym nuworyszom od Hołowni. Zwłaszcza że ci przynoszą im problemy.
Wycinanki, układanki
Niedawno cała Polska żyła aferą z "taśmami Adama Gomoły", zawieszonego posła Polski 2050, który według lokalnych mediów miał zlecić operację finansową w celu ominięcia limitu finansowania kampanii wyborczej.
Nagranie ujawnione przez "Nową Trybunę Opolską" miało być dowodem na to, że 25-letni polityk formacji Szymona Hołowni nakłania jednego z polityków do wpłaty 20 tys. zł na konto prywatnej firmy 22-letniej szefowej swojego sztabu wyborczego, w zamian za co ów polityk miał otrzymać pierwsze miejsce na liście wyborczej w wyborach samorządowych. Jak wynika z ujawnionego stenogramu rozmów, poseł Polski 2050 miał powiedzieć, że "myśmy jako kandydaci w wyborach parlamentarnych też takich dużo umów podpisywali", co rzuca cień na całą partię.
Afera ujawniona przez lokalne media wywołała wstrząs w partii. W dodatku, jak pisały media, Gomoła miał w ostatniej chwili wyciąć z listy do sejmiku Stanisława Rakoczego (rocznik 1958), znanego i popularnego w regionie polityka PSL, by ułatwić "swoim" kandydatom zdobycie mandatów.
Rakoczy zapowiedział wobec Gomoły kroki prawne, a prezes opolskiego PSL Marcin Oszańca powiedział o Gomole, że "jest zszokowany zachowaniem koalicjanta".
Takich sytuacji z wycinaniem z list konkurentów z sojuszniczej partii miało być w skali całego kraju dużo więcej. "Wojny w rodzinie" o miejsca na listach w wyborach samorządowych toczyły się również w innych miastach i regionach.
Przykład? Na Zamojszczyźnie działacze PSL skreślili ze wspólnej listy do rady powiatu prawie wszystkich kandydatów partii Szymona Hołowni. W akcie zemsty na liście do sejmiku pojawił się kandydat Polski 2050 o… takim samym nazwisku jak szef zamojskich struktur PSL.
Partia Hołowni irytuje koalicjantów
Politycy Polski 2050 w ostatnich tygodniach muszą się często tłumaczyć z niewygodnych dla siebie spraw, za co również są krytykowani przez koalicjantów (najczęściej z Lewicy). Co jakiś czas media informują o kolejnych przypadkach ludzi związanych z formacją Szymona Hołowni, którzy - z rekomendacji partii lub powołując się na wpływy w niej - otrzymują intratne posady w państwowych instytucjach. To nie podoba się w rządzie.
Największe cięgi Polska 2050 zbiera jednak od koalicjantów za inicjatywy sejmowe: forsowanie zbyt daleko idących z punktu widzenia KO i Lewicy zmian w składce zdrowotnej czy wakacji ZUS-wskich oraz wstrzymanie prac nad projektami liberalizującymi aborcję przez marszałka Sejmu.
Lewica Hołownię ostro krytykuje, a ludzie Hołowni starają się bronić marszałka. - Brutalne ataki Lewicy na pana marszałka Hołownię nie prowadzą ani do rozwiązania kwestii problemu aborcyjnego, ani do dobrej atmosfery w koalicji rządowej. Zachęcam Lewicę do większej powściągliwości i rozwiązywania sporów wewnętrznie - mówi minister Paulina Hennig-Kloska. Zdaniem polityczki Polski 2050 "Lewica musi się uspokoić".
Szkopuł w tym, że Lewica wcale nie ma na to ochoty. Przedstawicielki i przedstawiciele tej formacji mają dość stylu Szymona Hołowni i podporządkowywaniu przez niego - ich zdaniem - interesu kobiet interesowi wyborczemu jego partii.
Lider Polski 2050 coraz bardziej irytuje również polityków Koalicji Obywatelskiej, choć ci są bardziej powściągliwi w ocenach marszałka. Hołownia traci również w oczach wyborców. W badaniu zaufania IBRIS poziom nieufności do niego spadł o 6 punktów procentowych. Z kolei w najnowszym sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski Trzecia Droga spadła na czwartą pozycję w rankingu partii politycznych. Poparcie dla niej wyniosło zaledwie 7,9 proc. To najgorszy wynik dla koalicji od wyborów parlamentarnych.
Politycy większości rządowej po cichu twierdzą, że to właśnie Polska 2050 jest dziś jej najsłabszym ogniwem. Nie ubolewają jednak z tego powodu.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl