PublicystykaJeden sondaż pokazał, że cała narracja lewicy o złamaniu duopolu PO - PiS nadaje się do kosza

Jeden sondaż pokazał, że cała narracja lewicy o złamaniu duopolu PO - PiS nadaje się do kosza

Trzyletni festiwal myślenia życzeniowego polityków i publicystów lewicy o zjednoczeniu i walce wyborczej osobno od reszty opozycji - żeby nie żyrować niedobrej neoliberalnej Platformy - powinien się dzisiaj skończyć. Jeden – ale jakże ważny - sondaż pokazał, że całą tę narrację można wyrzucić do kosza.

Jeden sondaż pokazał, że cała narracja lewicy o złamaniu duopolu PO - PiS nadaje się do kosza
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Sławomir Kamiński
Michał Gostkiewicz

Dzień dobry lewico, przyszła po was Realpolitik. Wyniki sondażu przed wyborami samorządowymi, zrobionego zresztą na zlecenie SLD już w kwietniu, a ujawnionego teraz przez Oko.press, pokazały brutalnie, że albo lewica pójdzie w jednym bloku z resztą opozycji – i ten niezbyt realny, bo egzotyczny sojusz pokona PiS w 15 na 16 województw - albo władzę w sejmikach co najmniej dziesięciu województw zdobędzie jesienią Prawo i Sprawiedliwość.

Przypomnę - to sejmiki rozdzielają lwią część kasy z UE i z polskiego budżetu. Dzielą kasę, czyli mają realną władzę. Według sondażu IBRIS, do którego dotarło Oko.press, nawet w tych województwach, które przez 30 lat niepodległej Polski były bastionem sił liberalnych, wygra PiS. Będzie więc dzielił tę kasę, a opozycja nie będzie miała nawet co zbierać. Tym, którzy liczyli, że da się zbudować nową siłę polityczną na lewo od PO, siłę nieobciążoną bagażem rządów zużytej medialnie i politycznie Platformy, powinna zapalić się czerwona lampka.

Przez ostatnie miesiące, ba! ostatnie lata z politycznych okopów na lewo od Platformy i ze strony lewicowych publicystów dostarczających żołnierzom w tych okopach politycznej amunicji słychać było odmieniane przez osiem, a nawet więcej przypadków zaklęcia: złamać duopol PO – PiS. Trzeba stworzyć coś nowego i przestać liczyć, że konserwatywno-liberalna Platforma kiedyś na serio zajmie się wzrostem płac, związkami partnerskimi czy zwiększeniem transferu środków socjalnych od władzy do społeczeństwa. Który to wniosek jest zresztą zapewne słuszny.

Zaczęło się zaraz po wyborach w 2015 r., w których wszystko, co na lewo od PiS, oberwało po głowach. Lewica nawet do Sejmu nie weszła. Ale gdy pisowskie wojsko odjechało na zasłużoną biesiadę zwycięstwa, nad pobojowiskiem zajaśniała niektórym jutrzenka nadziei w postaci Razem. Potem była afera reprywatyzacyjna, medialna kariera Jana Śpiewaka i ruchów miejskich w Warszawie – co przełożyło się na dzisiejszą sytuację w stolicy, w której czarnym koniem wyborów może okazać się właśnie niezależny kandydat.

Były kolejne wywiady z Robertem Biedroniem, który rękami i nogami bronił się przed wpychaniem w wyścig po prezydenturę i na fotel lidera potencjalnej zjednoczonej lewicy od SLD przez środowisko Barbary Nowackiej aż po Razem.

Potem były – słuszne – diagnozy o tym, że jeśli ktoś chce lepszej opieki państwa nad słabszymi, ale także wzrostu płac, poprawy przestrzegania praw pracowniczych i ostatecznego pogrzebania trumny z napisem „neoliberalizm”, to powinien swój głos ulokować wszędzie, byle nie w Platformie. A jeśli do tego odrzuca go konserwatyzm PiS i łamanie konstytucji przez rządzącą partię - to tym bardziej nie może głosować na Schetynę.

Potem wreszcie palmę pierwszeństwa w organizowaniu protestów przeciw rozwalaniu polskiego sądownictwa przejęło społeczeństwo obywatelskie – najpierw KOD, potem Akcja Demokracja, której udało się to, co nie do końca udało się KOD – przyciągnąć młodych ludzi ze świeczkami pod Pałac Prezydencki czy na Plac Wolności w Poznaniu.

I co? I nic. Aby myśleć realnie o zwycięstwie, należałoby odebrać PiS lewicowe, socjalne postulaty, które Jarosław Kaczyński przejął, oblał patriotyczno-narodowo-antyelitarnym sosem – i skutecznie wdrożył. PiS ma tę przewagę, że rządzi i na zapowiedzi "damy tyle i tyle" może zawsze odpowiedzieć "a my daliśmy już tyle i damy więcej". Na razie nikomu się nie udało przebić pisowskiego socjalu i każda z sił lewicowych osobno mozolnie wspina się – i to bez asekuracji - na wysoką górę z napisem „pięcioprocentowy próg wyborczy”. Ale nawet gdyby dodać te parę procent do wyników SLD w sondażu IBRIS, to byłoby za mało na lokomotywę wyborczą PiS, która właściwie przez trzy lata nie straciła tempa.

Nie próbujcie mnie nawet stroić w piórka sierotki płaczącej po Tusku i wierzącej, że Komitet Obrony Demokracji uratuje Polskę przed Kaczyńskim. Stworzenie dużej lewicowej siły politycznej leży w polskiej racji stanu, ponieważ istnieje ogromna grupa obywateli, którzy są jej potencjalnymi wyborcami i ktoś powinien ich reprezentować. Ale najwyraźniej nie jest to plan na teraz. Znienawidzony na lewicy pogląd "najpierw odsuńmy PiS od władzy, a potem będziemy myśleć, jak trzeba urządzić państwo" wydaje się jednak - z taktycznego punktu widzenia - słusznym dla opozycji planem na wybory. Praktyka - i taktyka wyborcza wygląda bowiem w liczbach tak, że do wyborów samorządowych, lewico, nie Osobno musicie iść, a Razem.
Tak, razem z tymi znienawidzonymi liberałami z Nowoczesnej, z tym PSL-em, który ma taki rząd dusz nad wsią, o jakim lewica może pomarzyć, z tą Platformą, co nawet związków partnerskich przez osiem lat nie umiała przegłosować, a przegranych transformacji ustrojowej oraz niższą klasę średnią z małych miast po prostu lekceważyła. Bo z liczb wynika, wbrew waszym nadziejom, że jak pójdziecie osobno, to znowu wszyscy, od Schetyny i Lubnauer przez Kosiniaka-Kamysza po Czarzastego i Zandberga - przegracie. A stawka - jak słusznie pisał w Krytyce Politycznej Michał Sutowski - jest olbrzymia - polska samorządność. Niezależność lokalnych władz od zdominowanej przez partię Kaczyńskiego centrali polskiego państwa w Warszawie. Jeżeli i to przegracie, to nikomu nie będzie was żal.

Michał Gostkiewicz. Wydawca i autor serwisu Opinie i Magazynu Wirtualnej Polski. Wcześniej dziennikarz magazynu Weekend.Gazeta.pl, portalu Gazeta.pl, "Dziennika" i "Newsweeka". Stypendysta Murrow Program for Journalists (IVLP) Departamentu Stanu USA, absolwent Polskiej Szkoły Reportażu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)