Droga krzyżowa w Rzymie. Ukraińskie władze oburzone
Podczas drogi krzyżowej w Rzymie znów próbowano zrównać ofiarę z agresorem - ocenił w sobotę Ołeh Nikołenko, rzecznik MSZ w Kijowie. Przy jednej ze stacji nabożeństwa odczytano teksty autorstwa dwóch chłopców: Ukraińca i Rosjanina.
09.04.2023 | aktual.: 09.04.2023 06:42
Na drodze krzyżowej w rzymskim Koloseum w Wielki Piątek przy X stacji - "Jezus z szat obnażony" - odczytano rozważania przedstawione jako "słowa pokoju od młodych z Ukrainy i z Rosji".
"Niestety, musimy stwierdzić, że tegoroczna droga krzyżowa była znowu przyćmiona przez próbę zrównania ofiary i agresora" - ocenił Ołeh Nikołenko na Facebooku.
"Jesteśmy rozczarowani, że Stolica Apostolska nie uwzględniła argumentów ukraińskiej strony w sprawie obraźliwego charakteru takiego gestu" - stwierdził rzecznik MSZ w Kijowie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wspólny udział Ukraińca i Rosjanina zniekształca rzeczywistość, w jakiej Rosja zanurzyła Ukraińców, prowadząc wobec nich ludobójstwo. A nawet więcej, taki krok łamie zasady sprawiedliwości i ludzkiej moralności, dyskredytuje koncepcję pokoju i braterstwa" - oświadczył rzecznik resortu.
Jak dodał, "próba postawienia znaku równości między Ukrainą, która cierpi, i Rosją, która powoduje cierpienie, nie sprzyja pojednaniu".
Rosjanin i Ukrainiec
Rozważania przy X stacji - "Jezus z szat obnażony" - przedstawiono jako "słowa pokoju od młodych z Ukrainy i z Rosji". Są one następujące: - W zeszłym roku tata i mama zabrali mnie i mojego młodszego brata do Włoch, gdzie od ponad 20 lat pracuje nasza babcia. Wyjechaliśmy z Mariupola w nocy. Na granicy żołnierze zatrzymali mojego ojca i powiedzieli mu, że musi zostać w Ukrainie, żeby walczyć. Dalej jechaliśmy autobusem jeszcze przez dwa dni.
Młody Ukrainiec kontynuował: - Po przybyciu do Włoch byłem smutny. Czułem się odarty ze wszystkiego: zupełnie nagi. Nie znałem języka i nie miałam przyjaciół. Babcia bardzo się starała, żebym poczuł się szczęśliwy, ale ja tylko mówiłem, że chcę wrócić do domu. W końcu moja rodzina postanowiła wrócić do Ukrainy. Tutaj sytuacja nadal jest trudna, wszędzie wokół toczy się wojna, miasto jest zniszczone. Ale w sercu wciąż mam tę pewność, o której mówiła mi babcia, gdy płakałem: "Zobaczysz, że wszystko minie. I z pomocą dobrego Boga wróci pokój".
Następnie miały wybrzmieć słowa młodego Rosjanina: - Ja natomiast jestem rosyjskim chłopcem... podczas gdy to mówię, to prawie czuję się winny, ale jednocześnie nie rozumiem dlaczego i czuję się podwójnie źle. Odarty ze szczęścia i marzeń na przyszłość. Od dwóch lat widzę płaczącą babcię i mamę. W liście doniesiono nam o śmierci mojego starszego brata, do dziś pamiętam go w dniu jego 18. urodzin, uśmiechniętego i jaśniejącego jak słońce, a wszystko to zaledwie kilka tygodni przed naszym wyjazdem w daleką podróż. Wszyscy mówili nam, że musimy być dumni, ale w domu było tylko wiele cierpienia i smutku. To samo stało się z tatą i dziadkiem, oni też wyjechali i nic więcej o nich nie wiemy.
Dodał: - Ktoś z moich szkolnych kolegów z wielkim strachem szepnął mi do ucha, że jest wojna. Wracając do domu napisałem modlitwę: Jezu, proszę, niech na całym świecie zapanuje pokój i abyśmy wszyscy byli braćmi.
Czytaj też: