"Dowieziemy legalną aborcję". Posłanki KO i Lewicy łączą siły i zdradzają "plan B"

Posłanki Koalicji Obywatelskiej - wbrew przewidywaniom Donalda Tuska - nie tracą nadziei, że projekt depenalizujący pomoc przy aborcji uda się przegłosować w Sejmie jeszcze w tym roku. Jak słyszymy, mają na to plan. - Nie podzielamy czarnych wizji premiera - mówi nam jedna z członkiń rządu.

 Posłanki koalicji dystansują się od Tuska i zdradzają plan B w sprawie aborcji
Posłanki koalicji dystansują się od Tuska i zdradzają plan B w sprawie aborcji
Źródło zdjęć: © PAP
Michał Wróblewski

25.07.2024 | aktual.: 25.07.2024 18:30

- Na co dzień faceci z klubów koalicyjnych prężą muskuły, mocują się przed kamerami, czasem się kłócą, a na końcu zostają niezałatwione sprawy. A my, kobiety, rozmawiamy ze sobą w kuluarach i pracujemy. Razem jesteśmy w stanie zrobić naprawdę wiele i wierzę, że teraz też dopniemy swego - tak jedna z posłanek koalicji rządzącej opisuje sytuację związaną z tzw. ustawą ratunkową.

To projekt dekryminalizujący pomoc przy aborcji, przeciwko któremu głosowały PiS, Konfederacja, ale też większość polityków PSL. Trzech posłów KO - wbrew klubowej dyscyplinie - w ogóle nie głosowało (w tym Roman Giertych).

Projekt - mimo dającym kobietom nadzieję zapowiedziom Donalda Tuska ("kończymy dyskusje, czas na decyzje") - przepadł nieoczekiwanie w Sejmie.

Premier z tej klęski koalicji w głosowaniu tłumaczył się po raz pierwszy we wtorek 23 lipca - prawie dwa tygodnie po feralnym głosowaniu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rzeczniczka klubu KO: Będziemy walczyć do skutku

Ku powszechnemu zaskoczeniu - w tym posłanek KO - szef rządu przedstawił pesymistyczną wizję tego, co może stać się z projektem depenalizującym pomoc przy aborcji. Anna Maria Żukowska w rozmowie z WP nazwała to "niepotrzebnym sianiem defetyzmu".

Tusk powiedział tak: - Nie daliśmy rady. Czuję się z tym źle, że nie wszyscy zagłosowali tak, jak ja. Okazało się iluzją to, że zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego stanowią większość w Sejmie. Nie, stanowimy mniejszość. Większość to PiS, Konfederacja i większość PSL-u. Nie przeskoczę sejmowej arytmetyki, choćbym nie wiem, co zrobił. To jest dla mnie wielki ciężar.

Premier dodał, że "powrót do kompromisu byłby z punktu widzenia polskich kobiet wymuszoną kapitulacją facetów", a on do tego przykładać ręki nie zamierza. Przyznał też - co wywołało szczególne emocje - że "dziś wszystko wskazuje na to, że kolejne głosowanie znowu będzie przegrane".

Podkreślmy: chodzi jedynie o depenalizację pomocy przy aborcji. Nikt nie łudzi się już, że obecna większość rządowa, mimo obietnic składanych w kampanii, będzie w stanie uchwalić liberalizację prawa do aborcji po fatalnym wyroku TK w tej sprawie z 2020 roku.

Czy równie pesymistyczne nastroje panują wśród posłanek Koalicji Obywatelskiej? Rzeczniczka klubu parlamentarnego, która - jako że szefuje komisji w tej sprawie - jest najbardziej zainteresowana uchwaleniem ustawy, przekonuje, że nie.

- Nie poddajemy się. Będziemy forsować projekt i próbować dalej. Do skutku. Jestem po rozmowach z członkiniami i członkami komisji nadzwyczajnej i wiem, że warto - przekonuje w rozmowie z Wirtualną Polską posłanka Dorota Łoboda.

Nasz rozmówczyni zaznacza: - Wiem, że szanse nie są duże. Są małe. Ale to nie znaczy, że od razu redukujemy je do zera. Nie. Doświadczenie pokazuje, że poglądy w polityce się zmieniają, że politycy potrafią zmienić zdanie, mamy jeszcze ponad trzy lata kadencji.

Łoboda - dopytywana o przekaz Tuska - tłumaczy, że było to "podsumowanie stanu rzeczy na dzisiaj". - W tej chwili, co przyznał premier, faktycznie nie mamy tej większości (w sprawie depenalizacji pomocy przy aborcji - przyp. red.). Ale to nie oznacza, że jesienią czy wiosną ta większość się nie zbierze - przekonuje rzeczniczka klubu parlamentarnego KO.

Jedna z posłanek deklaruje: - Dowieziemy aborcję prędzej czy później. Wierzę, że uda się to zrobić jeszcze przed wyborami prezydenckimi.

Kulisy rozmów z marszałkiem Hołownią

Wedle naszych informacji w sejmowych kuluarach od kilkunastu dni toczą się intensywne rozmowy na temat alternatywnego planu przegłosowania ustawy. Rozmowy wzięły na swoje barki posłanki. - Liderzy klubów koalicyjnych w ostatnich tygodniach nie potrafili się złapać. Albo urlopy, albo coś tam, wszystko stało w miejscu - narzeka jedna z parlamentarzystek koalicji.

Co zatem z projektem tzw. ustawy ratunkowej? Decyzja jest podjęta. - Składamy ten projekt wspólnie z Lewicą. Na pewno wydarzy się to na tym posiedzeniu Sejmu, w czwartek lub piątek. Zbieramy podpisy - deklaruje w rozmowie z WP Dorota Łoboda.

Rzeczniczka klubu KO i przewodnicząca nadzwyczajnej komisji ds. projektów aborcyjnych przyznaje, iż liczy, że podpisy pod projektem złożą również posłanki Polski 2050.

Wedle naszych informacji tak właśnie będzie. - Nie widzę powodu, żebyśmy mieli się z tego wycofać - potwierdza Ewa Szymanowska z Polski 2050, która od tygodni uczestnicy w rozmowach z innymi klubami na temat prawa aborcyjnego. I sama popiera depenalizację pomocy przy aborcji.

- Jesteśmy po rozmowach - mówi z kolei Anna Maria Żukowska, przewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy.

Posłanka we wtorek spotkała się w tej sprawie z marszałkiem Szymonem Hołownią. Miał zadeklarować, że Sejm zajmie się projektem możliwe szybko, ale biorąc pod uwagę, iż parlament czeka wielotygodniowa przerwa wakacyjna, projekt dekryminalizujący może być głosowany - po pracach komisji - najwcześniej jesienią. Być może w październiku.

- Ustaliliśmy z panem marszałkiem, że wszyscy musimy sobie dać więcej czasu dla tego projektu. Wielu posłom trzeba wytłumaczyć, co się w tym projekcie zmieniło i jaki jest jego ostateczny kształt. Wiem, że marszałek sprawdza możliwości prawne, czy projekt będzie można skierować bezpośrednio do komisji - przyznaje w rozmowie z WP Żukowska.

Szefowa klubu Lewicy ubolewa, że - jak mówi - "premier Tusk nie pokazał woli walki" o projekt. I nie zazdrości sytuacji posłankom KO, które tłumaczą się ze słów swojego lidera (choć większość w ogóle nie chce ich komentować).

"Niedasizm"

Posłanki wszystkich ugrupowań deklarujących poparcie dla liberalizacji aborcji są większymi optymistkami niż liderzy koalicyjnych partii. Aleksandra Leo z Polski 2050 uważa na przykład, że feralne głosowanie z 12 lipca "pokazało, jak niewiele trzeba, by projekt przeszedł".

- Będę tłumaczyć koleżankom i kolegom z PSL, że to nie jest "liberalizacja", tylko "depenalizacja". Mam też nadzieję, że ministrowie lepiej zorganizują swoje podróże służbowe. O pośle Giertychu nie wspomnę. Jeśli miał do projektu uwagi, mógł je zgłosić wcześniej - powiedziała "Gazecie Wyborczej" parlamentarzystka.

- Giertych się z nas wszystkich śmieje. On czuje się silny, bo ma plecy Tuska. Już drugi raz wyłamał się z partyjnej dyscypliny, mimo że Tusk deklarował wyborcom, że to się nie wydarzy. A Giertych zapewniał, że prędzej rzuci legitymacją posła, niż przeciwstawi się premierowi. No i wyszło, jak wyszło, Roman wystawił Donalda na śmieszność - twierdzi jedna z posłanek Lewicy.

Inna rozmówczyni zauważa: - Giertych nawet nie należy do Platformy. Więc nikt mu nie może nic zrobić. A jak jest zawieszony w klubie KO, to może wręcz machnąć na wszystkich i po prostu zagłosować przeciw aborcji, bo nie będzie obowiązywać go dyscyplina w klubie. To naprawdę sytuacja komiczna.

Kolejna posłanka: - Czasem się zastanawiam, kto jest czyim mecenasem: Giertych Tuska, czy Tusk Giertycha.

Giertych - przeciwnik liberalizacji prawa do aborcji - faktycznie jest nie do przekonania. Ale - zdaniem naszych rozmówczyń z klubów koalicji - posłowie PSL już mogą się wyłamać. - I nie chodzi nam, by głosowali razem z nami. To się nie wydarzy. Ale mogą po prostu nie przyjść na głosowanie. Wtedy będzie prawdopodobne, że wreszcie uchwalimy tę ustawę - mówi nam jedna z posłanek koalicji.

Inna rozmówczyni twierdzi, że przekonywać polityków PSL w tej sprawie miała rzekomo posłanka Urszula Pasławska, ale ona sama w rozmowie z WP zaprzecza.

Anna Maria Żukowska: - Jeśli to nie przyniesie efektu, to my będziemy z posłami rozmawiać indywidualnie. W terenie, w Sejmie, przy każdej możliwej okazji.

Szefowa klubu Lewicy ma nadzieję, iż "niedasizm" prezentowany przez Tuska zostanie przełamany. - Potrzebujemy więcej determinacji niż pokazał premier - przyznaje Żukowska.

Gniew kobiet wraca

Szeregowe posłanki KO nie palą się do komentowania słów Tuska. Wiedzą, że mogą z tego być jedynie kłopoty Nie chcą robić tego nawet nieoficjalnie. Ale przyznają, że nieskuteczność koalicji w tej sprawie - i przekaz jej lidera - mogą "wkurzyć kobiety".

Jedna z posłanek twierdzi wręcz, że dla Koalicji Obywatelskiej gniew kobiet może okazać się równie dotkliwy, jak po 2020 roku dla Prawa i Sprawiedliwości.

Przypomnijmy: po strajkach kobiet w całej Polsce poparcie dla ówcześnie rządzących spadło o 10 punktów procentowych. Partia Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie była w stanie tej straty odrobić, mobilizując przy okazji młode kobiety do udziału w wyborach.

Te w większości głosowały na tzw. koalicję 15 października, ale dziś - po tym, jak okazuje się, że koalicja nie jest w stanie spełnić swoich zobowiązań - mogą zrezygnować z udziału w wyborach. - Po co mają na nas głosować, skoro i tak nie potrafimy załatwić ich spraw? Kobiety czują się oszukane - mówi jedna z posłanek Lewicy. I liczy na zmianę. Tak jak dziesiątki jej koleżanek w Sejmie.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1413)