"Zawiodłem". Tusk przyznaje, że koalicja nie dała rady

- Jeśli słyszę takie głosy, że zawiodłem, to tak, macie prawo. Na tym etapie nie daliśmy rady - tak premier Donald Tusk mówił o przegranym głosowaniu ws. dekryminalizacji aborcji. - Źle się z tym bardzo czuję, że nie znalazłem argumentów, które przekonałyby tych wszystkich, którzy zagłosowali inaczej niż ja - dodał. Podkreślił, że rząd szuka innych rozwiązań.

Donald Tusk
Donald Tusk
Źródło zdjęć: © GETTY | SOPA Images
Adam Zygiel

23.07.2024 | aktual.: 23.07.2024 18:33

W Sejmie nie przeszła ustawa o dekryminalizacji aborcji. Przeciwko były nie tylko kluby PiS i Konfederacji, ale także posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego. Nie zagłosowała część posłów Koalicji Obywatelskiej i Polski 2050.

O porażkę w głosowaniu był pytany na konferencji prasowej premier Donald Tusk.

- Źle się z tym bardzo czuję, że nie znalazłem argumentów, które przekonałyby tych wszystkich, którzy zagłosowali inaczej niż ja. Jako człowiek mam czyste sumienie, że robię wszystko, żeby to piekło kobiet zniknęło, żeby w Polsce kobiety czuły się podmiotowo, jak wolni ludzie. Czuję się odpowiedzialny za całość rzeczy, które się dzieją w kraju i w koalicji 15 października. Jeśli słyszę takie głosy, że zawiodłem, to tak, macie prawo mówić, że na tym etapie nie daliśmy rady - mówił.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Szukamy, od czasu tego nieszczęsnego głosowania, pewnych praktycznych sposobów, które nie wymagają zmian ustawowych, żeby okoliczności tego codziennego życia jakoś złagodzić, jeśli chodzi o kobiety, które decydują się na przerwanie ciąży - powiedział.

- W poniedziałek pojawią się nowe wytyczne dla prokuratury, dotyczące ścigania. W tej chwili poprosiłem o taki miniraport. Zmienił się radykalnie stosunek prokuratury do kwestii poronień. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu z nadzwyczajną zawziętością, podejrzliwością traktowano naturalne poronienia. Tam szukano pretekstów czy sposobów, jak karać kobiety i sprawdzać, czy to poronienie nie było wywołane przez kogoś. Zmiana jest wyraźnie lepsza - przekonywał.

"Stanowimy mniejszość"

Podkreślał, że głosowanie pokazało jednak, że "iluzją jest, że zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego stanowią większość w Sejmie". - Stanowimy mniejszość: PiS, Konfederacja, PSL to jest większość. Ustawowo trudno doprowadzić do jakichkolwiek zmian - mówił.

Podkreślił, że nawet jak ustawa wróci do Sejmu (chce tego Lewica), to "nie słyszę głosów, które upoważniałyby do optymizmu".

- Źle się będę czuł, jeśli znowu się okaże, że głosowanie będzie przegrane. Dzisiaj wszystko wskazuje, że znowu będzie przegrane - mówił.

Tusk o Giertychu: dokonał wyboru i są konsekwencje

Tusk został także zapytany, czy żałuje przyjęcia Romana Giertycha na listy, który w głosowaniu nad projektem dekryminalizującym aborcję wstrzymał się od głosu.

- Nie miałem oczekiwań, co do Romana Giertycha, że zmieni poglądy w kwestii aborcji. Bilans dokonań jest zdecydowanie bardziej korzystny jeśli chodzi o całość jego zaangażowania w pracach Sejmu. To nie fakt, że nie głosował rozstrzygnęło o tym, że projekty ustaw depenalizujących aborcję nie uzyskały większości - mówił premier.

- Liczyłem na to, że jest w stanie wykazać większą solidarność wobec kobiet, które na to czekają, niż lojalność wobec własnych poglądów. Dokonał takiego wyboru, za to są konsekwencje. Ale nie dam sobie wmówić, że postawa Romana Giertycha zdecydowała o wynikach głosowania, bo to jest nieprawda - podkreślił.

Czytaj więcej:

Zobacz także
Komentarze (321)