"Czerpię głęboką satysfakcję z obrażania ludzi". Byłem na "Piwie z Mentzenem"
Mimo apeli o "zastanowienie się dwa razy", czy warto przyjść na spotkanie, "polityczny stand-up" prezesa Nowej Nadziei zgromadził w Gdańsku tłumy młodych mężczyzn. - Macie trzy rzeczy do zrobienia - przekonywał słuchaczy Sławomir Mentzen, by po chwili wymienić "obowiązki" 20-, 25-latków: praca, nauka i picie alkoholu.
"Mam nietypową prośbę. Patrząc na rekordową frekwencję na dotychczasowych spotkaniach trasy 'Piwa z Mentzenem', wychodzi na to, że mamy dzisiaj za małą salę w Gdańsku. Dlatego zastanówcie się dwa razy, czy na pewno warto przychodzić dzisiaj (...). Możecie się po prostu nie zmieścić, a jak się zmieścicie, to pewnie będzie duszno, tłoczno i nieprzyjemnie. Przepraszam, ale nic większego nie znaleźliśmy" - apelował na kilka godzin przed sobotnim wydarzeniem Menzten.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Jego przewidywania się potwierdziły. Klub Pieprz, w którym 3 czerwca odbywało się spotkanie, był pełen już krótko po godzinie 17 ("piwo" zaplanowane było na godzinę 18). Tłum gęstniał z każdą minutą, dopchanie się w rejon sceny, z której polityk miał przemawiać, było praktycznie niemożliwe. I faktycznie, było duszno i ciasno - dokładnie tak, jak pisał Mentzen.
Przekrój uczestników wydarzenia dobrze oddawał elektorat, do którego trafia "tiktoker z Torunia". W sali przeważali młodzi mężczyźni w wieku 25-30 lat. Kobiety, podobnie jak osoby powyżej 40. roku życia, stanowiły zdecydowaną mniejszość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"No jak tak można?". Na targowisku w Warszawie wybuchła awantura
Organizatorzy spotkania zapowiedzieli występ gwiazdy wieczoru jako "polityczny stand-up", którego "nikt inny w Polsce nie proponuje". Przed Mentzenem na scenie pojawili się lokalni działacze partii i poseł Stanisław Tyszka, który - jak ujawniono - będzie "jedynką" na liście w wyborach parlamentarnych z okręgu gdyńsko-słupskiego.
"Piwo z Mentzenem" w Gdańsku. Tłumy na spotkaniu
W końcu kwadrans po godzinie 18 na scenie pojawił się główny bohater wieczoru. "Najlepszy dyktator wśród polityków i najlepszy polityk wśród dyktatorów" wszedł w towarzystwie niebieskich świateł i w rytm muzyki zespołu Black Sabbath. Towarzyszyła mu złota statua premiera Mateusza Morawieckiego.
- Dzień dobry państwu. Pisałem na Facebooku i na Twitterze, żebyście nie przychodzili, ale mnie nie posłuchaliście, jak zawsze. Mnie należy słuchać - rozpoczął. Polityk przyznał, że "w Gdańsku znalezienie większej sali nie jest takie łatwe", i że "już nie raz się na tym sparzył". Następnie przeszedł do konkretów.
Mentzen skupił się w swoim "stand-upie" przede wszystkim w atakach wymierzonych w Lewicę, mówiąc o "całkowitej degrengoladzie tej formacji politycznej". "Dostało się" też PiS-owi, "który po prostu kradnie", szefowi rządu oraz Donaldowi Tuskowi wraz z kierowaną przez niego partią.
Prezes Nowej Nadziei dużo miejsca poświęcił podatkom i ekonomii. Niechętnie wypowiadał się natomiast na tematy światopoglądowe. W pewnym momencie pojawił się wątek "piątki Konfederacji", który został obrócony w zarzut wobec dziennikarzy i potraktowany w formie żartu. Sala zareagowała brawami.
Warto jednak przypomnieć, co znalazło się w słynnej "piątce", czyli postulatach, które Sławomir Mentzen ogłosił podczas kampanii wyborczej do europarlamentu w 2019 roku. - Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej. To najlepiej trafia do naszych wyborców, dlatego nasi wyborcy chcą nas słuchać i z tego powodu wyborcy chcą na nas głosować - mówił polityk.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Słowa polityka, który sam o sobie mówi, że "jest tiktokerem", spotykały się z żywą rekcją publiczności. Nie zabrakło także politycznych deklaracji. - Jeśli macie zapamiętać z tego wystąpienia jedną rzecz, to zapamiętajcie, że PiS łupi Polaków. Ja wam nie obiecuję, że coś wam dam, tylko że nic wam nie dam. Sami sobie kupicie, co będziecie chcieli. Idziemy do tych wyborów nie po to, żeby usiąść do ich stolika, tylko żeby ten stół przewrócić - zapowiadał.
Afera z Marciniakiem. "To słabe"
Po zakończeniu wystąpienia przyszedł czas na pytania z sali. Prezes Nowej Nadziei odniósł się m.in. do niedawnej afery z wystąpieniem Szymona Marciniaka na organizowanej przez niego konferencji w Katowicach.
Sędzia o mały włos nie został odsunięty od sędziowania finału piłkarskiej Ligi Mistrzów. Wystosował też oficjalne oświadczenie, w którym przeprosił za swój udział w wydarzeniu - Marciniak tłumaczył, że został "poważnie wprowadzony w błąd i całkowicie nieświadomy prawdziwej natury i powiązań przedmiotowego wydarzenia". "Nie wiedziałem, że jest to związane z polskim ruchem skrajnie prawicowym. Gdybym był tego świadomy, kategorycznie odrzuciłbym zaproszenie" - stwierdził najbardziej znany polski sędzia piłkarski.
- Oczywiście, że wiedział. Mówił, że nie ma z tym żadnego problemu. Pytaliśmy, czy nie będzie miał z tego problemu w FIFA (Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej - red.), ale zapewnił, że go to nie interesuje i nie powinno takowych być - zdradził Mentzen.
- Po jego rewelacyjnym wystąpieniu podszedłem do niego, pożegnaliśmy się i umówiliśmy na konsultacje podatkowe. Powiedział, że super impreza, że trzeba wspierać normalnych ludzi i tak rozmawiało się z Szymonem Marciniakiem. Później, jak już sprawa wybuchła, organizowaliśmy pomoc dla niego, oświadczenia, nagrania, wszystko, żeby mu pomóc. A na koniec takie oświadczenie - stwierdził. - Strasznie słabe. Bardzo słaba samokrytyka w stylu sowieckim - ocenił prezes Nowej Nadziei.
"Wysoka satysfakcja z obrażania ludzi"
W kolejnych minutach padały różne pytania, poważne i te nieco mniej. Nie zabrakło jednak bulwersujących deklaracji. - Ja czerpię wysoką satysfakcję z obrażania ludzi, więc nie chciałbym, żeby mi ktoś tego zabraniał - stwierdził Mentzen, odnosząc się w ten sposób do wypowiedzi udzielonej w jednym z wywiadów (przekonywał wówczas, że nie zamierzam zwalczać przepisu zabraniającego obrazy uczuć religijnych).
Polityk zwrócił się także do "młodych", mówiąc, że osoby w wieku 20-25 lat mają tylko "trzy rzeczy do zrobienia". - To praca, nauka i picie alkoholu - mówił. Całość zwieńczona została sesją, podczas której każdy chętny mógł sobie zrobić zdjęcie z szefem Nowej Nadziei.
Wydarzenie jak na dłoni pokazuje, kto stoi za Konfederacją. Są to przede wszystkim mężczyźni i najmłodsi wyborcy z grupy 18-39 lat. Mentzen jako sprawny mówca i osoba, która doskonale porusza się w świecie social mediów, umie trafić do swoich odbiorców i "sprzedać" im pomysły i wizję dotyczącą krajowej gospodarki i rozwiązań podatkowych.
W szczegółowej analizie, którą jakiś czas temu przeprowadziła "Gazeta Wyborcza", przyjrzano się także profilowi ekonomicznemu wyborców Konfederacji. Partia ma szczególnie wysokie poparcie wśród osób pracujących na umowy zlecenie (31 proc.) oraz prowadzących własną działalność gospodarczą (27 proc.), a także wśród uczących się, studiujących i niepracujących (20 proc.).
Z kolei wewnętrzne badania Platformy Obywatelskiej pokazały, że "Konfa" jest coraz bardziej popularna zwłaszcza wśród najlepiej zarabiających Polaków, którym najwyraźniej spodobały się hasła obniżki podatków i likwidacji tzw. socjalu, czyli programów typu 500 plus.
Polityk w ostatnim czasie unika jednak kontrowersyjnych tematów i sprawnie porusza się w dyskusji, żeby nie poruszać kwestii światopoglądowych, które mogą zniechęcić ewentualnych wyborców. Jeszcze kilka tygodni temu jego taktyka była nieco inna - w rozmowie WP przekonywał, że rodzice powinni mieć prawo do stosowania wobec dzieci lekkich kar cielesnych. - Wydaje mi się, że bicie kablem od żelazka wykraczałoby poza definicję lekkiej kary cielesnej. Ale to każdorazowo powinna być decyzja sądu. Ja jedynie chcę, by rodzice mogli dyscyplinować dzieci - mówił.
Czytaj też:
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski