Burza wokół posła po tekście WP. Kosiniak-Kamysz zapowiada zmiany

- Trzeba zmienić ustawę o wykonaniu obowiązków posła i senatora - mówi Wirtualnej Polsce prezes PSL i współlider Trzeciej Drogi Władysław Kosiniak-Kamysz w odniesieniu do kontrowersji związanych z posłem Radosławem Lubczykiem. Polityk tłumaczy się z kandydatów jego partii na posłów i senatorów. I zdradza, jaki ma plan, by wejść z Szymonem Hołownią do Sejmu.

Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL
Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL
Źródło zdjęć: © East News | Artur Szczepanski/REPORTER
Michał Wróblewski

06.09.2023 | aktual.: 06.09.2023 13:46

Michał Wróblewski, Wirtualna Polska: Z jakim nastawieniem wchodzicie we wrzesień?

Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes PSL: To będzie kluczowy okres kampanii. Polacy coraz później podejmują decyzję, na kogo zagłosują. Nasze analizy wskazują, że ostatnie dwa tygodnie będą najważniejsze. Najważniejsza rozgrywka czeka nas w październiku.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak pan ocenia budowanie "jednej listy" w ramach Koalicji Obywatelskiej? Kołodziejczak, Giertych, dr Bodnar...

Każdy ponosi odpowiedzialność za to, kogo bierze na listy. My robimy swoją robotę. Chcemy skończyć z wojną polsko-polską i kłótniami. Jest w Polsce tyle do zrobienia, że naprawdę nie jest moim problemem, kto kogo wystawia na listach.

Czy Roman Giertych jest osobą, która przysłuży się do zakończenia tej "wojny"?

Odpowiadamy za siebie, nie będę odpowiadał za niego.

Ale ja pytam pana.

My mamy swojego kandydata w świętokrzyskim. Czesław Siekierski - on gwarantuje normalność, jest swojakiem, jest stamtąd. Zna każdy zakątek tej ziemi, nie musi jej poznawać, by wiedzieć, jakie tam są problemy do załatwienia.

Czyli Giertych tego nie wie, jest spadochroniarzem?

Polacy będą mieli wybór. Niech sami zdecydują - albo chcą normalności i zakończenia sporów, albo wybiorą inaczej.

Rozumiem, że pan by Giertycha na listy nie wziął?

(śmiech) Mam Czesława Siekierskiego. Nie będę zachwalał ani promował innych kandydatów.

Ależ nie musi pan zachwalać, może pan skrytykować. Mamy wolność słowa.

Idziemy z pozytywnym przesłaniem. Nikogo nie będę krytykował.

Zatem Jarosława Kaczyńskiego też pan, jak rozumiem, nie skrytykuje? Wszak pozytywny przekaz.

Idziemy do wyborów po to, by pokonać PiS i przekonać wyborców PiS do siebie.

Nie słyszę tu pozytywnego przekazu.

Różnica polega na tym, że PiS rządzi. I sprowadził Polskę na manowce, dzieląc naród, zadłużając państwo i doprowadzając do upadku wielu firm w Polsce, zapaści małych i średnich przedsiębiorstw, upolitycznienia szkoły, tragedii w rolnictwie i ochronie zdrowia. Mogę wymieniać dalej.

Nie trzeba, nakreślił pan obraz katastrofy. A mimo to PiS wciąż ma poparcie jednej trzeciej społeczeństwa i ponad trzykrotnie wyższe notowania od Trzeciej Drogi.

Są różne sondaże. Mogę powiedzieć, że specjalizuję się w sondażach, bo przeważnie z nimi wygrywałem.

W 2020 roku też, gdy w wyborach prezydenckich miał pan nieco ponad 2 proc. poparcia?

Mówię o sondażach, które, odkąd jestem w polityce, zawsze wskazywały na ryzyko niewejścia przez PSL do Sejmu, a które nigdy się nie sprawdziły. Cztery lata temu przed wyborami sondaże wskazywały, że dostaniemy 2 proc., dostaliśmy 9.

A co z poparciem dla PiS? Też jest zakłamane?

Sondaże publikowane na wiele tygodni przed wyborami często nie oddają rzeczywistości. Polacy są dopiero przed podjęciem decyzji. Jest bardzo wielu wyborców niezdecydowanych, ten odsetek jest dziś najwyższy od dawna. Deklarowana frekwencja również nie jest dziś zbyt wysoka.

Może po prostu jako opozycja nie potraficie zmobilizować Polaków.

Bardzo duża część Polaków jest w ogóle do polityki zniechęcona. Przed nami wielkie zadanie: zmobilizować tych, którzy dziś do wyborów iść nie chcą.

Wielu analityków podkreśla, że bez Trzeciej Drogi opozycja nie ma szans na przejęcie rządów. A mimo to słyszę w nieoficjalnych rozmowach od działaczy PSL czy Polski 2050, że KO - a dokładniej Donald Tusk - robi wszystko, by was zmarginalizować, odebrać tlen, przejąć wyborców. Co pan na to?

Oj, nie chcę w to wierzyć, tylko jakieś złe języki mogłyby podpowiadać Donaldowi Tuskowi, by próbował nas zdusić. Myślę, że po demokratycznej stronie wszyscy mają jeden cel: wygraną w wyborach, utworzenie rządu i odsunięcie PiS-u od władzy.

Czy Platformie więcej wolno?

Dlaczego?

Kiedy wasz sojusznik, Polska 2050, proponował Romana Giertycha do paktu senackiego, Koalicja Obywatelska powiedziała - nie. A dzisiaj KO wystawia Giertycha na listach do Sejmu.

Hmm… To ciekawe pytanie. Ale tak było także z wieloma innymi sprawami. Gdy my mówiliśmy: 800+, ok, ale tylko dla pracujących, krytykowano nas. Ale już kiedy KO przebiła PiS i wyszła z pomysłem: 800+ dla wszystkich, jak najszybciej! To już wszystko było w porządku, "genialny pomysł".

Kiedy Władysław Kosiniak-Kamysz został liberałem?

Liberałem?

Kręcicie państwo nosem na waloryzację 500+, ciągle mówicie o przedsiębiorcach, a nie pracownikach, przy każdej okazji głosicie potrzebę likwidacji niektórych podatków. Jak byście ścigali się z Konfederacją?

Mądra polityka społeczna to równowaga między wsparciem socjalnym a docenieniem aktywności. Taką politykę prowadziłem jako minister w rządzie PO-PSL. Bez pracowników nie ma przedsiębiorców, a bez przedsiębiorców nie ma pracowników. To system naczyń połączonych, mówimy o jednych i drugich. Ale 13 mln miejsc pracy jest w sektorze prywatnym. Więc to ludziom z tego sektora należy dziękować za niskie bezrobocie.

Ostatnio pana poseł, Teofil Bartoszewski, powiedział o przedsiębiorcach: "najlepsza grupa Polaków". Zgadza się pan z tym?

Odpowiedziałbym w taki sposób: dziękuję przedsiębiorcom za każde miejsce pracy, które tworzą. Dziękuję im, że wzięli sprawy w swoje ręce, za 13 milionów miejsc pracy. I za większość PKB, które w Polsce wytwarzają.

PKB wytwarzają pracownicy i przedsiębiorcy - to taki szczegół. Ale samą wypowiedź pana Bartoszewskiego uważa pan za fortunną? To nie jest dzielenie Polaków na lepszych i gorszych?

Powiedziałem to panu tak, jak to przedstawiłem.

Teofil Bartoszewski powiedział dokładnie tak: "Pan Lubczyk jest przedstawicielem najlepszej grupy Polaków - przedsiębiorców, którzy żyją z owoców własnej pracy". Mówił o Radosławie Lubczyku, pośle PSL-Koalicji Polskiej i kandydacie tej formacji do Sejmu, który - jak ujawniła WP - mimo że jest milionerem, posiadającym liczne nieruchomości, ferrari, porsche, bmw, świetnie prosperującą firmę, w ciągu ostatnich siedmiu lat pobrał z kasy Sejmu ponad 778 tys. zł z uwagi na swoją "trudną sytuację majątkową". Jak pan to ocenia?

Poseł Lubczyk nie złamał prawa, od prawie 8 lat tak funkcjonuje. Na wszystko miał zgodę z Prezydium Sejmu. Jego oświadczenia majątkowe zostały skontrolowane przez CBA. Pod kątem prawnym wszystko jest rozstrzygnięte.

Pytanie, czy pod kątem etycznym również. Poseł Lubczyk we wniosku do Sejmu wykazał niskie dochody z własnej działalności, ale nie wspomniał, że jest beneficjentem rzeczywistym spółki stomatologicznej, która ma po kilkaset tys. zł zysku netto rocznie. W ostatnim roku ponad pół miliona złotych.

W Sejmie jest wiele osób łączących działalność zawodową z działalnością poselską.

Nie każdy jest milionerem i nie każdy udaje, że jest w trudnej sytuacji majątkowej. Nie każdy też parkuje ferrari na sejmowym parkingu. Ani porsche przed siedzibą PSL. Nikt panu Lubczykowi sukcesu zawodowego nie odbiera, ale po co w takim razie udawać biedaka i pobierać setki tysięcy złotych z publicznej kasy?

Jestem za profesjonalizacją polskiej polityki. Dlatego z chęcią złożę propozycję nowych regulacji w tym obszarze. Szczerze mówiąc, zacząłem ostatnio o tym myśleć. Ja też mam bardzo dobry zawód, fach w ręku, ale nie byłbym w stanie łączyć go z aktywną polityką.

Jakie zatem wnioski?

Potrzebne są nowe przepisy prawa w tym zakresie. Należy zmienić ustawę o wykonaniu obowiązków posła i senatora, o partiach politycznych. Te przepisy muszą przejść głęboką rewizję i dostosować się do profesjonalizacji polityki oraz współczesnych warunków.

Czyli jak to powinno wyglądać? Jakie konkrety położy pan na stole? I jak to wpłynie na sytuację posła Lubczyka?

Będę namawiał wszystkie ugrupowania polityczne, by usiadły do rozmowy na ten temat i żebyśmy wspólnie wypracowali najbardziej adekwatne regulacje.

Czy pani Małgorzata Zych, która bratała się do niedawna z Konfederacją, to ofiara nagonki?

Pani Małgorzata Zych jednogłośną decyzją sygnatariuszy Paktu Senackiego straciła rekomendację do startu w wyborach do Senatu. Nie będzie naszą kandydatką.

Ale była, mimo że wiedzieli państwo o jej antyukraińskiej działalności i prorosyjskich poglądów. W rozmowie z WP pani Zych nie potrafiła nazwać Putina zbrodniarzem wojennym [więcej TUTAJ - red.].

Zapewniała nas, że przyjęła program PSL-u, a my się opowiadamy przeciwko temu, co robi Putin. Okazało się, że to oświadczenie było nieszczere. Nie ma jej na naszych listach i ten temat jest zamknięty.

Na listach PiS mamy Łukasza Mejzę. Mejza w 2019 roku był kandydatem do Sejmu z list PSL. Nie dostał się, ale później wszedł do Sejmu w miejsce zmarłej posłanki Fedak. Nie ma pan dziś poczucia niesmaku, że taka osoba była na państwa listach i dzięki wam jest w Sejmie?

Tak jak pan powiedział - w 2019 roku w Sejmie znalazła się śp. Jola Fedak. Gdyby nie zmarła, Mejzy nie byłoby nigdy w Sejmie.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (166)