Przedwyborcza kompromitacja Polskiego Stronnictwa Ludowego [OPINIA]

Jesteś doświadczoną partią polityczną, która od lat przygotowywała się do najważniejszych wyborów od dawna. Było osiem lat na wyłonienie najlepszych kandydatów, którzy pomogą odbić władzę z rąk PiS. Na najlepszych miejscach zgłaszasz szurów, krętaczy i prorosyjskich emerytów politycznych, a potem ich bronisz do upadłego.

Liderzy Trzeciej Drogi: Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia
Liderzy Trzeciej Drogi: Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia
Źródło zdjęć: © PAP
Patryk Słowik

23.08.2023 | aktual.: 04.10.2023 10:56

Czyli po prostu jesteś Polskim Stronnictwem Ludowym. Zgłaszasz przypadkowe osoby, które nie wzbudzają jakiegokolwiek zaufania. Liczą się tylko prywatne znajomości zgłaszanych. W ten sposób kompromitujesz hasła, z którymi idziesz do wyborów, czyli stworzenia alternatywy dla partyjniactwa największych obozów politycznych.

A gdy ludzie opisują twoich kandydatów, bronisz ich do upadłego, najczęściej powołując się na ich czystą kartotekę karną. Bo w końcu są twoi, a PSL jest nieomylne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Trzy gwiazdki

Opowiedzmy krótko o trzech wybitnych kandydatach PSL-u w nadchodzących wyborach.

W ramach paktu senackiego, z rekomendacji PSL-u, wystartuje Małgorzata Zych. To pani, która jeszcze trzy miesiące temu uważała siebie za "kobietę Konfederacji", promowała hasło "stop ukrainizacji Polski", a Unię Europejską uważała za "eurokołchoz".

Albo w trzy miesiące przeszła niewyobrażalną przemianę, albo jest zupełnie obrotowa i chodzi jedynie o stanowisko. Albo - dla PSL-u nie ma żadnego znaczenia, kim jest Małgorzata Zych. Ważne, że jest "swoja".

Gdy media zaczęły przypominać przeszłość kandydatki, do obrony ruszyli koledzy z PSL-u. Niektórzy cudacznie, bo na jej obronę twierdzili, że i tak nie ma szans wygrać, bo w jej okręgu wygra kandydat Prawa i Sprawiedliwości.

Rzecznik partii Miłosz Motyka tłumaczył z kolei, że "każdy ma jakąś przeszłość polityczną".

PRL-owski dyplomata

Przeszłość – i to niekrótką - ma też Tadeusz Samborski, były PRL-owski dyplomata, obecny kandydat do Sejmu, który otworzy listę Trzeciej Drogi w Legnicy.

O historii Samborskiego szeroko pisał Onet.

"Kończył studia w Moskwie, był PRL-owskim dyplomatą. W latach 90. domagał się oczyszczenia MSZ z ludzi z ‘solidarnościowym rodowodem’ i przeciwstawiał ‘realizacji planów Watykanu na Wschodzie’. Jeszcze kilka lat temu świętował rocznicę zakończenia II wojny światowej w towarzystwie rosyjskich notabli" - ustalił Jacek Harłukowicz z Onetu.

Samborski ma 78 lat. To weteran PSL-u, a właściwie jeszcze ZSL-u. Kiedyś by się powiedziało: baron.

Nie chodzi jednak tylko o jego działania sprzed dekad. Już po zajęciu Krymu przez Rosję kandydat bawił się w najlepsze z rosyjskimi dyplomatami. Nie miał oporów, by odwiedzać rosyjskie placówki dyplomatyczne w czasie, gdy Rosjanie zabijali Ukraińców.

Ale i on zasługuje na obronę. Miłosz Motyka powiedział Onetowi, że "panu Samborskiemu przyprawiana jest prorosyjska gęba".

Gęba przyprawiana jest też Radosławowi Lubczykowi, który otworzy listę w okręgu koszalińskim.

Jemu gębę przyprawiła akurat Wirtualna Polska, w tym ja osobiście. Pozwólcie więc, że jego historię krótko rozwinę.

Biedny bogacz

Przypomnijmy: Wirtualna Polska przed dwoma tygodniami napisała, że poseł Radosław Lubczyk ma ferrari, porsche, bmw, kilka nieruchomości i dobrze prosperującą spółkę dentystyczną, która tylko w ostatnim roku zarobiła "na czysto" ponad pół miliona zł. Mimo to w ciągu ostatnich siedmiu lat parlamentarzysta pobrał z kasy Sejmu ponad 778 tys. zł z uwagi na swoją trudną sytuację majątkową.

Zgodnie z przepisami każdy parlamentarzysta musi zdecydować, czy chce być tzw. posłem zawodowym, czy też niezawodowym. Jeśli wybierze to drugie, może pracować lub prowadzić działalność gospodarczą - wtedy jednak nie otrzymuje uposażenia poselskiego. Są jednak wyjątki.

Szkopuł w tym, że wyjątki dotyczą przede wszystkim przypadków, gdy dochody danego parlamentarzysty uzyskiwane spoza Sejmu są bardzo małe. Lubczyk zaś we wniosku wykazał niskie dochody z własnej działalności, ale nie wspomniał, że jest beneficjentem rzeczywistym spółki stomatologicznej, która ma po kilkaset tys. zł zysku netto rocznie (w ostatnim roku ponad 500 tys. zł).

Eksperci, którzy komentowali sprawę dla WP, nie mieli wątpliwości, że postępowanie posła jest etycznie naganne, a najprawdopodobniej doszło również do złamania prawa.

Sam Lubczyk bronił się twierdzeniem, że co nie jest zabronione, jest dozwolone. To samo mówił publicznie Miłosz Motyka, rzecznik ludowców. A także kilku innych polityków PSL-u.

"Najlepsza grupa Polaków"

W szczególną obronę Lubczyka wziął Władysław Teofil Bartoszewski, poseł PSL-u. - Pan Lubczyk jest przedstawicielem najlepszej grupy Polaków - przedsiębiorców, którzy żyją z owoców własnej pracy - stwierdził Bartoszewski w TVN24.

Czyli Polaków podzielił na lepszych i gorszych. Lubczyk jest wśród lepszych. Choć w zasadzie nie wiadomo dlaczego, bo akurat on żyje nie dzięki owocom własnej pracy, tylko dzięki kombinowaniu przy niedoskonałościach sejmowych regulacji.

Deprawacja ogółu

Gdy układa się listy wyborcze, na których znajduje się kilkuset kandydatów, muszą zdarzyć się wpadki.

Polskie Stronnictwo Ludowe jednak przebija wszystkie inne partie. Tak jak bowiem z reguły wpadki zdarzają się przy wyborze kandydatów na odległe miejsca (prawda jest taka, że słabiej weryfikuje się osoby, które nie mają szans wejść do parlamentu), tak trzy "gwiazdy" PSL-u to kandydaci z jedynek oraz kandydatka do Senatu. Czyli ludzie, którzy powinni być doskonale sprawdzeni.

I teraz są dwie możliwości. Pierwsza: PSL ich nie sprawdził, a o wszystkim dowiaduje się od dziennikarzy. I głupio przyznać się do błędu, więc ciągną ten gorzki w odbiorze kabaret.

Druga: w PSL-u doskonale wiedzą, kogo wystawiają w wyborach, i im to nie przeszkadza, bowiem zdeprawowany jest ogół, a nie jednostki.

Mimo wszystko, niezależnie od tego, który wariant jest prawdziwy, betonowa obrona całkowicie skompromitowanych kandydatów jest zasmucająca. Widzimy bowiem wyraźnie, że nie ma mowy o jakiejkolwiek nowej jakości w polityce. Chodzi tylko o to, by przy państwowym żłobie byli ludowcy, a nie pisowcy.

Nowa jakość Hołowni

PSL idzie do wyborów w koalicji z Polską 2050 - jako Trzecia Droga.

Trudno nie wspomnieć zatem o reakcji partii Szymona Hołowni, a w zasadzie braku reakcji. Ludzie Hołowni publicznie bronią kandydatów PSL-u, a nieoficjalnie ich krytykują.

Szkoda, że brakuje odwagi, by wymusić na partnerze koalicyjnym, aby wycofał ludzi niegodnych piastowania państwowych urzędów.

W efekcie np. Paulina Hennig-Kloska z Polski 2050 musiała kombinować w studiu WP, by bronić Radosława Lubczyka. I wymyśliła, że to cenny i zasługujący na obronę poseł, bo... z jego okręgu jest daleko do Warszawy. Dodała też - taki smutny standard - że Lubczyk nie złamał prawa.

To ja tylko uprzejmie przypomnę, że ponad 90 proc. zastrzeżeń do polityków PiS-u też nie dotyczy złamania prawa, tylko podeptania wszelkich standardów etycznych. Przykładowo obsadzenie spółek Skarbu Państwa politycznymi nominatami nie stanowi złamania któregokolwiek z przepisów Kodeksu karnego. Jest po prostu nieprzyzwoite i psuje demokratyczny standard. Tak samo jak demokratyczny standard psuje wystawianie w wyborach Samborskiego czy Lubczyka.

Jak mamy poważnie traktować słowa Hołowni o sprzątaniu Polski, o nowym lepszym wydaniu polityki, jeśli nie jest w stanie posprzątać u siebie?

W okręgu koszalińskim ze startu w wyborach zrezygnował związany z Polską 2050 prof. Robert Sidełko, wybitny ekspert w zakresie przetwarzania odpadów komunalnych, dziekan jednego z wydziałów Politechniki Koszalińskiej. Zrobił to na znak protestu przeciwko wystawieniu na tej samej liście wyborczej Radosława Lubczyka.

I to właśnie proponuje nam Trzecia Droga: kombinatorów zamiast profesorów.

Z innej gliny

Kilka lat temu napisałem, że czysta kartoteka karna to maksimum, na co możemy liczyć jako wyborcy. Fakt, że kandydat na posła czy senatora nie został skazany za przestępstwo umyślne, staje się wartością samą w sobie i usprawiedliwieniem dla każdego świństwa.

Najwidoczniej rację ma Władysław Teofil Bartoszewski. Oni, politycy, po prostu są przedstawicielami najlepszej grupy Polaków. Im wolno więcej.

Szkoda, że w PSL-u i Trzeciej Drodze nie przyjęło się twierdzenie głoszone przez innego Władysława Bartoszewskiego. Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto.

Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie