Bunt w Kursku. Nagle masowo przyszli do prokuratury. "Dość tego!"

Gdy zmobilizowani rosyjscy żołnierze trafią pod ostrzał ukraińskich wojsk i uda im się przeżyć, dowódcy porzucają ich na pastwę losu. "Są pozostawiani w lesie bez jedzenia, wody i lekarstw" - poinformował niezależny kanał na Telegramie "Możem Objasnit", powołując się na rodziny rezerwistów wysłanych na front.

Dowódcy porzucają zmobilizowanych. Giną najczęściej po 12 dniach
Dowódcy porzucają zmobilizowanych. Giną najczęściej po 12 dniach
Źródło zdjęć: © East News | BULENT KILIC
Mateusz Czmiel

- Towarzysz broni mojego męża opowiadał, że wywieźli ich do lasu i tam zostawili. Zaczął się ukraiński ostrzał. Kto zdążył się okopać, ten próbował się chować. Kto nie zdążył, zginął lub znajduje się w szpitalu. (Nasze) rzeczy spłonęły. (Żołnierze) nie wiedzą, jak długo zdołają tam wytrzymać - relacjonowała żona jednego z wojskowych z obwodu uljanowskiego w rozmowie z opozycyjnymi rosyjskimi mediami.

Opowieści zmobilizowanych to "fejki"

Mąż kontaktował się z nią po raz ostatni 30 października. - Powiedział, że wyjeżdżają do Ukrainy, ale będą przebywać na zapleczu (frontu). Niemniej, według słów jego towarzysza broni, trafili od razu na pierwszą linię i pod ostrzał wroga - dodała kobieta.

Żona żołnierza interweniowała w rosyjskim resorcie obrony. Podczas rozmowy z osobą obsługującą infolinię usłyszała, że opowieści zmobilizowanych mężczyzn z Ukrainy są "fejkiem". - Powiedziałam, że poskarżymy się do prokuratury. Życzyli mi powodzenia i odłożyli telefon - relacjonowała.

Podobne doniesienia pojawiają się w przekazach wielu innych członków rodzin żołnierzy. W mieście Kursk na zachodzie kraju 50 osób zjawiło się w tamtejszej prokuraturze wojskowej, żądając wycofania zmobilizowanych mężczyzn z linii frontu. Bliscy rezerwistów mówili o "górach trupów" i tzw. oddziałach zaporowych, strzelających do dezerterów. "Matka jednego z wojskowych powiadomiła, że w kompanii, w której jej syn służy w Ukrainie, już od tygodnia nie ma kontaktu z żadnym żołnierzem" - czytamy na łamach Możem Objasnit'.

Putin wydał 21 września dekret o częściowej mobilizacji na wojnę z Ukrainą oraz zagroził "użyciem wszelkich środków", by bronić Rosji przed rzekomym zagrożeniem ze strony Zachodu. Według oficjalnych przekazów Kremla do wojska ma zostać powołanych około 300 tys. rezerwistów, lecz w ocenie niezależnego portalu Meduza mobilizacja może w najbliższych miesiącach objąć nawet 1,2 mln mężczyzn, głównie spoza dużych miast.

Tuż po decyzji Putina pojawiło się wiele doniesień o chaosie organizacyjnym podczas mobilizacji. Do armii powoływano m.in. osoby niepełnosprawne i bez wojskowego doświadczenia. Odnotowywano liczne przypadki pijaństwa wśród poborowych, alarmowano też o fatalnych warunkach zakwaterowania rezerwistów i niskiej jakości wydawanej im broni.

We wrześniu i październiku setki tysięcy mężczyzn opuściło Rosję lub próbowało to uczynić, obawiając się wysłania na front.

Zmobilizowany Rosjanin trafia na wojnę średnio po siedmiu dniach od otrzymania wezwania, a ginie - po 12; na polu walki spędza zaledwie około czterech dni - poinformował pod koniec października ukraiński projekt InformNapalm.

Źródło artykułu:PAP
wojna w Ukrainiemobilizacjarosja
Wybrane dla Ciebie