Rozmowa z Bidenem o "lex Tusk"? Duda ma propozycję
- Nie do końca rozumiem reakcję naszych sojuszników - tak prezydent Andrzej Duda komentuje międzynarodową krytykę ustawy okrzykniętej "lex Tusk". W rozmowie z Bloombergiem przekonuje, że ustawa została źle zrozumiana przez Zachód, a społeczeństwo "ma prawo wiedzieć, jeśli ktoś działał pod wpływem Rosjan". Zapowiedział, że może o komisji porozmawiać z Joe Bidenem.
31.05.2023 | aktual.: 31.05.2023 21:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W ubiegłym tygodniu Sejm przegłosował ustawę o powołaniu komisji ds. badania rosyjskich wpływów. W poniedziałek prezydent Andrzej Duda podpisał ją. Komisja będzie mogła - po uznaniu, że dany polityk ulegał rosyjskich wpływom - m.in. zakazać mu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na 10 lat. W praktyce wykluczy to daną osobę ze startu w wyborach. Według komentatorów ustawa ma przede wszystkim uderzyć w Donalda Tuska.
Przepisy były krytykowane przez Stany Zjednoczone oraz Komisję Europejską. W rozmowie z Bloombergiem Andrzej Duda powiedział, że "nie do końca rozumie reakcję naszych sojuszników". - Nie wiem, czy zostali wprowadzeni w błąd przez polityków opozycji, czy może były błędy w tłumaczeniu ustawy, albo czy ktoś im po prostu nie wytłumaczył o co chodzi - powiedział prezydent.
Duda powiedział Bloombergowi, że zaproponował osobistą rozmowę z Joe Bidenem na temat komisji badającej rosyjskie wpływy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duda zapewniał, że ustawa przewiduje prawo do odwoływania się i "absolutnie nie zabrania" startowania w wyborach politykom będącym pod lupą komisji. Bloomberg wskazuje, że proces odwoływania się może zająć jednak lata.
- Polskie społeczeństwo ma prawo wiedzieć, czy ktoś, kto zajmował publiczne stanowisko, działał pod wpływem Rosjan - zaznaczył Duda.
Prezydent przekonywał, że w Stanach Zjednoczonych podejmowane są różne decyzje i powołuje się najróżniejsze komisji. - U nas powinno być tak samo. Tak, że nie widzę tu problemu, chyba że ktoś rozpowszechnia dezinformację - mówił.
"Lex Tusk" krytykowane przez USA i KE
Ustawę krytykują liczni eksperci, zaniepokojenie wyrażają także sojusznicy Polski. Oświadczenie wydał m.in. rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller.
"Rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może zostać nadużyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy, może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego" - napisał w oświadczeniu rzecznik resortu dyplomacji.
- Jesteśmy szczególnie zaniepokojeni polską ustawą o specjalnej komisji, która może pozbawić obywatela praw do kandydowania na publiczną funkcję. Ma to być możliwe bez żadnego orzeczenia sądowniczego - przekazał komisarz ds. praworządności UE Didier Reynders.
Jeszcze w środę "lex Tusk" zajmie się Parlament Europejski. Dyskusja ws. polskiej ustawy powołującej specjalną komisję do zbadania rosyjskich wpływów na bezpieczeństwo wewnętrzne zostanie zorganizowana w trybie pilnym.
MSZ: komisja będzie procedować w myśl zasady prawdy obiektywnej
Resort przekonuje, że wbrew alarmującym opiniom ekspertów, "badanie zostanie przeprowadzone z zachowaniem jak największej przejrzystości". Zapewnia przy tym, że w komisji zasiądą przedstawiciele wszystkich ugrupowań, co już wykluczyło kilka partii.
"Komisja będzie procedować w myśl zasady prawdy obiektywnej (...). Każdy, wobec kogo Komisja wyda decyzję, będzie uprawniony do zaskarżenia tej decyzji do sądu administracyjnego w toku dwuinstancyjnego postępowania oraz do wnioskowania o wstrzymanie wykonania zaskarżonej decyzji do czasu wydania przez sąd prawomocnego orzeczenia" - podkreślono.
W komunikacie padła też odpowiedź na zarzuty dotyczące blokowania kandydatur w wyborach. W tym fragmencie odpowiedź wydaje się kuriozalna. "Prace Komisji nie będą ograniczać wyborcom możliwości głosowania na swoich kandydatów w wyborach; wręcz przeciwnie, dzięki nim opinia publiczna uzyska lepszy dostęp do informacji o sprawach mających zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego" - oceniło MSZ w komunikacie.
Czytaj więcej: