Duda tłumaczy swoją decyzję. "Ja się nie boję"
- Realizowałem, realizuję i będę realizować polskie interesy, zawsze, bez ustanku i nikt mnie w tym zakresie nie zatrzyma - oświadczył prezydent Andrzej Duda, tłumacząc decyzję ws. powołania komisji ds. badania wpływów rosyjskich.
W poniedziałek Andrzej Duda poinformował, że podpisał ustawę dotyczącą powołania komisji ws. badań rosyjskich wpływów w Polsce. Jednocześnie podkreślił, że skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego w trybie następczym. Oznacza to, że lada moment wejdzie w życie. Swoją decyzję prezydent tłumaczył później podczas spotkania z mieszkańcami Połczyna-Zdroju.
- Wybuchła w ostatnim czasie burza związana z powołaniem w Polsce komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów. Muszę powiedzieć, że nie bardzo rozumiem, jak kwestia zbadania rosyjskich wpływów na Polskę w ciągu ostatnich 16 lat miałaby zniszczyć polską demokrację. Raczej to rosyjskie wpływy mogłyby zniszczyć polską demokrację, a nie komisja, która będzie to sprawdzała - powiedział Duda.
Jak dodał, jego zdaniem "politycy, którzy działali w interesie Rzeczpospolitej na przestrzeni ostatnich 16 lat, którzy realizowali polskie interesy, nie boją się ani żadnej komisji, ani żadnego trybunału". - Ja się np. nie boję, bo nie mam ku temu żadnego powodu. Realizowałem, realizuję i będę realizować polskie interesy, zawsze, bez ustanku i nikt mnie w tym zakresie nie zatrzyma - mówił wyraźnie wzburzony prezydent.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duda atakuje Tuska. "Są granice pazerności"
Andrzej Duda uderzył też w przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. - Będę prowadził polskie sprawy do samego końca, według najlepszej woli i umiejętności. Będę to realizował z całego serca. Nigdy nie zrozumiem, jak można porzucić ważny, odpowiedzialny urząd po to, żeby pracować gdzieś w Brukseli. Nigdy tego nie zrozumiem. Są granice pazerności na pieniądze. Widać niektórzy ich nie znają - stwierdził prezydent, nie kryjąc emocji.
- Możecie być państwo pewni, że dopóki ja sprawuję urząd prezydenta Rzeczpospolitej, w Pałacu Prezydenckim będzie realizowana polska polityka, tylko interesami polskimi się kierująca (…) Nie słuchajcie państwo różnych beznadziejnych i naiwnych dywagacji różnego rodzaju dziennikarzy i pożal się Boże polityków w mediach o tym, jak to Andrzej Duda chce objąć jakąś funkcję międzynarodową. Andrzej Duda zrezygnował z funkcji posła do Parlamentu Europejskiego po to, żeby zostać prezydentem RP i sprawuje ten urząd z największą dumą, z państwa wyboru, za co z całego serca dziękuję - przekonywał prezydent.
Podkreślił, że dla niego w komisji ds. badania wpływów rosyjskich "najważniejsze jest to, że ona będzie pracowała transparentnie, w obecności mediów". - Mam nadzieję, że polski parlament, składający się z przedstawicieli różnych stronnictw politycznych, wybierze taki skład komisji, który zada ludziom wezwanym przez tą komisję właściwe pytania i oni będą musieli na te pytania odpowiedzieć i że państwo będziecie tego słuchali - powiedział Duda.
Ekspert o "lex Tusk": "Prezydent boi się odpowiedzialności"
Komisja ds. wpływów rosyjskich będzie mogła - po uznaniu, że dany polityk ulegał takowym wpływom - m.in. zakazać mu pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi na 10 lat. W praktyce wykluczy to daną osobę ze startu w wyborach.
- To decyzja, w której widać ogromną hipokryzję prezydenta Andrzeja Dudy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Marcin Matczak, prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego. Na czym ona polega? Według naszego rozmówcy Duda "jedną ręką podpisuje ustawę, wpuszcza ją do polskiego systemu prawa i pozwala funkcjonować". - Natomiast drugą ręką wysyła ją do Trybunału Konstytucyjnego, gdzie we wniosku będzie musiał powiedzieć, że jest ona niekonstytucyjna - wyjaśnia.
Ekspert dodaje, że prezydent będzie wnioskodawcą, którego rolą jest wykazać, że ustawa nie jest zgodna z Konstytucją. - Oznacza to, że Duda działa w rozdwojeniu jaźni. To trochę tak, jakby lekarz, który ma przekonanie, że lekarstwo jest trujące, mimo wszystko podawał je pacjentom i mówił: potem je zbadamy i się zobaczy, co będzie - podkreśla.
Po co to robi? - Moim zdaniem prezydent boi się swojej własnej odpowiedzialności po tym, kiedy ewentualnie opozycja wygrałaby wybory i próbowałaby go za przestępstwa konstytucyjne postawić przed Trybunałem Stanu - ocenia prof. Matczak.
Źródło: WP Wiadomości