Afera w rządzie. Na Wawrzyka naciskał inny minister?
Na wydanie wiz dla "filmowców" z Indii miał naciskać minister kultury Piotr Gliński - podaje "Gazeta Wyborcza". Zatrzymany w sprawie Edgar K. miał być jego współpracownikiem. Resort kultury Glińskiego zaprzecza jednak tym doniesieniom.
18.09.2023 | aktual.: 18.09.2023 08:15
Jednym z głośnych wątków afery wizowej jest rzekoma sprzedaż polskich wiz za łapówki, w co zamieszani byli przemytnicy migrantów oraz osoby powołujące się na wpływy w instytucjach państwowych. W sprawie zatrzymany został Edgar K., 25-letni współpracownik Piotra Wawrzyka. To on miał naciskać na konsulaty w sprawie wydania wiz rzekomej ekipie filmowej z Bollywood. Okazało się, że spora część nie jest w ogóle powiązana z branżą kinową.
Jak mówią rozmówcy "Gazety Wyborczej", na wydanie wiz dla "filmowców" naciskał rzekomo na Wawrzyka Piotr Gliński, ówczesny wicepremier, "który lubi podkreślać, że rządzi i jest ważną personą". Gazeta przypomina, że Gliński bywał w Indiach. Wawrzyk miał chcieć mu rzekomo zrobić "uprzejmość".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontakty Edgara K.
Edgar K. był powiązany z resortami zarządzanymi przez Glińskiego. Był przedstawicielem Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu w Radzie Dialogu z Młodym Pokoleniem oraz został powołany przez Glińskiego na przedstawiciela Rady Narodowego Instytutu Wolności do Komitetu Sterująco-Monitorującego Rządowego Programu Wspierania Rozwoju Międzynarodowych Domów Spotkań na lata 2021-30.
Biuro prasowe ministerstwa kultury zaprzecza jednak doniesieniom "GW", przekonując, że Gliński "nie zna i nie współpracuje" z Edgarem K. Dodaje także, że był rekomendowany do rady dialogu w czasie, kiedy Ministerstwo Sportu było oddzielnym resortem, a do komitetu wspierania domów spotkań trafił z rekomendacji organizacji pozarządowych.
Podkreślono również, że minister nie ma wiedzy o zaangażowaniu K. w projekty związane ze sprowadzaniem ludzi z Bollywood. Gliński ma nie wiedzieć także o charakterze współpracy K. z Wawrzykiem.
K. miał mieć kontakty w różnych ministerstwach. Jak przypomina "GW", w 2018 roku trafił do Rady Dzieci i Młodzieży przy ministrze edukacji narodowej, gdy na czele resortu stała Anna Zalewska.
Według nieoficjalnych doniesień, K. po wyjściu na wolność miał zgłosić się do jednej z warszawskich kancelarii, przekonując, że posiada nagrania z rozmów z "co najmniej dwoma politykami rządu". Chodzić ma o Piotra Wawrzyka i jednego z byłych ministrów.
"GW" wskazuje też na innego bohatera afery wizowej, czyli Jakuba Osajdę. To on miał być pomysłodawcą powołania Centrum Decyzji Wizowych w Łodzi, które w końcu nie ruszyło. Osajda stracił stanowisko dyrektora Biura Prawnego i Zarządzania Zgodnością MSZ, gdy na jaw wyszła afera. Był on kandydatem PiS-u do Sejmu z listy kieleckiej, a na przedwyborczych spotkaniach występował ze Zbigniewem Ziobrą.
Zobacz także
Afera wizowa. O co chodzi?
Piotr Wawrzyk, były sekretarz stanu w MSZ, był odpowiedzialny za sprawy konsularne i wizowe. 31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki odwołał go z tej funkcji; powodem decyzji - jak podał resort dyplomacji - był "brak satysfakcjonującej współpracy".
Prokuratura Krajowa poinformowała, że śledztwo, które prowadzi wraz z CBA, dotyczy nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku. Zaznaczyła przy tym, że zatwierdzona została mniej niż połowa tych wniosków. Badane nieprawidłowości dotyczą polskich placówek dyplomatycznych w Hongkongu, Tajwanie, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach i Katarze.
Jak ujawnił dziennikarz WP Patryk Słowik, powołując się na nieoficjalne źródła, kierownictwo MSZ musiało od dawna wiedzieć o wizowej korupcji. Z kolei Onet podał, że Wawrzyk miał pomagać swoim współpracownikom stworzyć nielegalny kanał przerzutu imigrantów z Azji i Afryki przez Europę do Stanów Zjednoczonych.
W piątek Piotr Wawrzyk trafił do szpitala. Pojawiały się sprzeczne informacje o jego stanie zdrowia. Jedne mówiły, że jest on "poważny", inne, że nie zagrażał jego życiu.
Czytaj więcej:
Źródło: "Gazeta Wyborcza"