Tadeusz Romańczuk (z lewej) i Jan Krzysztof Ardanowski. To oni kierowali w 2018 roku Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi© PAP | Artur Reszko

Zmarnowane miliony i zarzuty nadużycia władzy dla wiceministra z PiS

Tadeusz Romańczuk, były wiceminister rolnictwa w rządzie PiS, usłyszał kolejne zarzuty w śledztwie dotyczącym milionowych nieprawidłowości w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa - wynika z informacji Wirtualnej Polski. Z tytułu dwóch afer państwo próbuje odzyskać 170 mln zł. Byłego polityka PiS reprezentuje adwokat z kancelarii Romana Giertycha, który kieruje zespołem ds. rozliczeń PiS.

  • W dwóch największych aferach związanych z Krajowym Ośrodkiem Wsparcia Rolnictwa zarzuty usłyszał Tadeusz Romańczuk, b. wiceminister rządu Mateusza Morawieckiego oraz dwaj byli szefowie KOWR.
  • Państwo próbuje odzyskać 170 mln zł w sprawach dotyczących skupu jabłek przez firmę wybraną bez przetargu w niejasnych okolicznościach oraz wsparcia dla spółdzielni mleczarskiej powiązanej z byłym politykiem PiS.
  • Tadeusz Romańczuk usłyszał w tej sprawie kolejne zarzuty - wynika z informacji WP.
  • On sam twierdzi, że reprezentuje go Roman Giertych, z kolei prokuratura potwierdza, że obrońcą jest adwokat z kancelarii polityka. "Mam Giertycha od pięciu lat" - mówi Romańczuk. Roman Giertych z kolei zaprzecza związkom z Romańczukiem i atakuje dziennikarzy za pytania w tej sprawie.
  • Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, od którego decyzji rozpoczęła się sprawa, którą bada teraz prokuratura, stwierdził w rozmowie z WP, że bardzo chciałby być świadkiem.
  • Wiceprzewodnicząca PO i wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela nazywa Romańczuka "typowym przedstawicielem pisowskiej władzy, który myślał, że jest nie do ruszenia, a teraz nadchodzi czas, że będzie musiał odpowiedzieć za malwersacje finansowe".

Autorzy: Paweł Figurski, Szymon Jadczak

Marzec 2024 r. Do siedziby Prokuratury Regionalnej w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu wchodzi dwóch mężczyzn, którzy zrobili kariery za rządów PiS.

Jeden z nich to Piotr S., były dyrektor generalny Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR), a od trzech lat społeczny doradca prezydenta Andrzeja Dudy.

Drugim mężczyzną jest Tadeusz Romańczuk, były senator PiS z Podlasia i wiceminister rolnictwa w rządzie Mateusza Morawieckiego. Romańczuk nie pełni już żadnych publicznych funkcji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Tadeuszowi Romańczukowi i Piotrowi S. postawiono zarzuty wielokrotnego przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Według śledczych mężczyźni działali wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami. Zarzuty miał usłyszeć jeszcze Grzegorz P. - w przeszłości również szef KOWR - ale przedstawił zwolnienie lekarskie i nie stawił się w prokuraturze.

W tej samej sprawie, ale już w czerwcu 2024 roku, zarzuty usłyszy jeszcze Paulina Z., córka Tadeusza Romańczuka.

W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Lucjan Zwolak, zastępca dyrektora generalnego KOWR, został niedawno zapytany o najbardziej bulwersujące przykłady marnowania publicznych pieniędzy. Urzędnik nie miał wątpliwości i wymienił sprawy Eskimosa i Bielmleku.

Eskimos zmroził szefów KOWR

Lato 2018 r. Polscy rolnicy i sadownicy, wściekli na niskie ceny skupu owoców, wychodzą na ulice. Na transparentach piszą: "Polska żywność dla Polaków", "Nasza żywność, nasze państwo". W wywiadach dorzucają: "mafia przetwórcza" i "zmowy cenowe". To jeden z pierwszych większych pożarów, które musi ugasić Jan Krzysztof Ardanowski, który ministrem rolnictwa jest od czerwca.

4 października 2018 r. na konferencji w siedzibie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi Jan Krzysztof Ardanowski ogłosił, że państwo skupi od producentów 500 tys. ton jabłek. Miało to zahamować spadek cen związany z klęską urodzaju. Towarzyszyli mu przedstawiciele firmy Eskimos, która miała zająć się skupem.

Szefostwo i pracownicy Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa musieli być zaskoczeni, oglądając "swojego" ministra, który dziękował prywatnej firmie, że za cztery dni zacznie skup jabłek za 100 mln, które dostanie dzięki gwarancjom bankowym od KOWR. Nikt nie wiedział, dlaczego Ardanowski wskazał bez żadnego przetargu akurat na Eskimosa. I dlaczego zrobił to przed podpisaniem jakiejkolwiek umowy. Tę podpisano dopiero tydzień później.

Jesienią 2018 roku na polecenie Ardanowskiego, podległy mu KOWR podpisał bankową gwarancję spłaty 40 mln zł kredytu przez Eskimosa. Pod dokumentem podpisał się dyrektor generalny Piotr S., za co usłyszał zarzuty w marcu 2024 r. Ale pieniędzy dla Eskimosa wciąż było za mało. W marcu 2019 roku potrzebne było kolejne 40 mln gwarancji od KOWR. Władze Ośrodka z Piotrem S. na czele tym razem odmówiły i zostały odwołane przez ministra.

Grzegorz P., nowy szef instytucji, takich oporów już nie miał. Na polecenie ówczesnego wiceministra rolnictwa Tadeusza Romańczuka podpisał i te gwarancje dla Eskimosa, i kolejne. Łącznie na sumę 100 mln złotych. Za to właśnie dziś prokuratura chce mu postawić zarzuty, gdy tylko wyzdrowieje.

Najwyższa Izba Kontroli, która w 2022 r. zbadała umowę z Eskimosem, stwierdziła, że KOWR i ministerstwo wiedziały, że firma nie wywiązywała się z umów. Według NIK interesy państwa zostały niewłaściwie zabezpieczone. Wkrótce Eskimos ogłosił, że nie spłaci kredytów, bo nie pozwala na to jego sytuacja finansowa. Należności wobec banku - 100 mln zł - musiał więc uregulować KOWR. Izba jeszcze w 2022 r. złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.

Śledztwo toczyło się w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie. Wkrótce połączono je z kolejną aferą dotyczącą Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, KOWR i Tadeusza Romańczuka.

Bielmlek - upadła studnia bez dna

Tadeusza Romańczuk, zanim zaczął karierę w PiS, od końca lat 90. był z krótkimi przerwami prezesem Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek z Bielska Podlaskiego. Gdy został wiceministrem, formalnie zastąpiła go córka, Paulina Z.

W Bielmleku senator przeinwestował i spółdzielnia zaczęła tracić płynność finansową. Latem 2019 r. brakowało pieniędzy dla dostawców mleka. W lipcu 2019 r. Tadeusz Romańczuk odszedł z rządu i wrócił na fotel prezesa Bielmleku. Nie wraca jednak z pustymi rękami - spółdzielnia dostaje gwarancję bankową od KOWR na 30 milionów zł.

Kredytu udzielił kontrolowany przez państwo Bank Ochrony Środowiska. Podobnie jak w przypadku Eskimosa i tutaj umowy kredytowe kilkukrotnie aneksowano. Jak ustaliła NIK, Bielmlek dostał w sumie 53 mln zł kredytu od BOŚ. Izba stwierdziła, że KOWR, który udzielił gwarancji bankowych, był nieprzygotowany do udzielania tego typu pomocy.

Bielmlek ostatecznie upadł. Po drodze - w spłacanie jego zobowiązań - zaangażował się premier Mateusz Morawiecki. Rada Ministrów zmieniła przepisy tak, by dostawcom mleka do spółdzielni Romańczuka pieniądze mogła wypłacić Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

ARiMR musiała opłacić też udziały rolników w spółdzielni, po tym, jak syndyk zażądał ich spłaty po ogłoszeniu upadłości. W sumie z państwowej agencji poszło na to niemal 25 mln złotych. Upadły Bielmlek został sprzedany spółce Laktopol B.

Nowe zarzuty

Służby i CBA - w ramach wyjaśniania afer w Bielmleku i Eskimosie - w październiku 2021 r. zatrzymały Tadeusza Romańczuka. Były senator PiS - z zarzutem doprowadzenia do strat w Bielmleku na co najmniej 80 mln zł - trafił na miesiąc do aresztu.

Po zmianie rządu śledztwo w sprawie Eskimosa i Bielmleku nadal prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie. W lutym zapytaliśmy Tadeusza Romańczuka, jak wygląda sprawa jego zarzutów. Były polityk PiS stwierdził, że wszystko niedługo rozstrzygnie się na jego korzyść i wtedy się odezwie, żeby pochwalić się pozytywnymi wiadomościami.

Romańczuk nie odzywał się przez kilka miesięcy, dlatego w czerwcu zapytaliśmy prokuraturę, co dzieje się w dotyczącym go śledztwie. Okazało się, że wcale nie idzie ono po myśli byłego polityka PiS.

Według rzecznika Prokuratury Regionalnej w Warszawie nowe zarzuty dla Romańczuka dotyczą okresu, gdy był on wiceministrem u Jana Krzysztofa Ardanowskiego (w rządzie Mateusza Morawieckiego). Według prokuratury miał wielokrotnie przekraczać uprawnienia w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Według śledczych były prezes Bielmleku działał w tej sprawie wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami.

Z kolei Paulinę Z., jego córkę, śledczy podejrzewają o sporządzenie nierzetelnego sprawozdania finansowego w okresie, gdy zastępowała ojca na fotelu prezesa Bielmleku, a spółdzielnia starała się o kredyt gwarantowany przez KOWR.

W rozmowie z Wirtualną Polską były wiceminister przyznał, że nowy zarzut dotyczy jego działalności związanej z niewłaściwym nadzorem nad KOWR i wynikających z tego podpisanych umów z firmą Eskimos.

Równocześnie nadal uważa, że zarzuty wobec niego są bezpodstawne, na co dowodem ma być m.in. fakt, że chodzi wolny po ulicach. A sprawa Eskimosa wyjaśniła się, według niego, podpisaniem układu z wierzycielami, wśród których jest m.in. KOWR.

Licznik zmarnowanych milionów

KOWR w korespondencji z WP potwierdza, że w maju 2024 r. zgromadzenie wierzycieli Eskimosa podpisało układ obejmujący wierzytelności ośrodka. Ale wynika z niego, że 45 milionów zł firma, której działalność polegała na skupie jabłek, będzie spłacać w rocznych ratach przez kolejne 17 lat.

Leszek Słaboński z Eskimosa - również objęty zarzutami - nie ma sobie nic do zarzucenia. Przekonuje, że firma w pełni wywiązała się z zadania i doprowadziła do wzrostu cen skupu jabłek.

Inaczej uważa Prokuratoria Generalna RP reprezentująca KOWR. W 2022 r. złożyła pozew przeciwko spółce na 101,9 mln zł wraz z odsetkami, tytułem zwrotu wypłaconych przez KOWR gwarancji oraz należnych prowizji. Postępowanie jest w toku.

W sprawie Bielmleku udało się odzyskać za pośrednictwem syndyka 6,5 mln złotych.

Prokuratoria Generalna w imieniu KOWR złożyła w 2022 r. pozew na 23,7 mln zł przeciwko BOŚ. Urzędnicy dowodzą przed sądem, że kontrolowany przez państwo bank pochopnie dał kredyt upadającemu Bielmlekowi. Ta sprawa też jest w toku.

Jak wynika z informacji przesłanych nam przez KOWR oraz Prokuratorię Generalną, łączna suma, którą państwo próbuje odzyskać w następstwie afer Eskimosa i Bielmleku, wynosi 170 mln zł.

"Tak, tak, tak. Giertycha to ja już mam od pięciu lat"

Według informacji, które otrzymaliśmy z prokuratury, obrońcą Romańczuka jest mecenas Krzysztof Pawlak, szef działu prawa karnego w kancelarii adwokackiej Romana Giertycha. Córkę Romańczuka też reprezentuje ten adwokat.

W ciągu ostatnich miesięcy kilkakrotnie rozmawialiśmy z Tadeuszem Romańczukiem. On przedstawia inną wersję i się jej konsekwentnie trzyma. Były senator PiS, na którym ciążą zarzuty z czasów zasiadania w rządzie Mateusza Morawieckiego, co najmniej dwukrotnie zapewniał nas, że reprezentuje go właśnie Roman Giertych.

W rozmowie z 12 lutego 2024 r. zapytaliśmy, czy dalej reprezentuje go właśnie ten mecenas. Odpowiedź Tadeusza Romańczuka brzmiała: "Tak, tak, tak, tak, tak".

1 lipca znowu zadzwoniliśmy do Romańczuka, bo na umówione wcześniej spotkanie nie przyszedł (tłumacząc to problemami zdrowotnymi). Gdy rozmowa zeszła na temat jego adwokata, Tadeusz Romańczuk stwierdził: "Giertycha to ja już mam od pięciu lat".

Dodał, że współpracuje z obecnym zaufanym człowiekiem Donalda Tuska już od 2019 r. Zapewnił, że "umowę ma od bardzo dawna", bo podpisał ją od razu, gdy po raz pierwszy odwiedziło go w domu CBA.

Zapytaliśmy Romana Giertycha, czy nie widzi w swojej działalności konfliktu interesów.

Z jednej strony polityk Giertych - w ramach zespołu ds. rozliczeń - ma co tydzień spotykać się z ministrem sprawiedliwości lub jego zastępcami w sprawach dotyczących nieprawidłowości popełnianych przez przedstawicieli poprzedniej władzy. Z drugiej strony jego kancelaria reprezentuje człowieka podejrzanego w sprawie, którą władze KOWR uważają za przykład największego marnowania publicznych pieniędzy z rządów PiS.

Roman Giertych odpisał nam, że nie jest obrońcą Tadeusza Romańczuka, a jego kancelaria nie ma z nim żadnej umowy. Odpowiedź stoi w oczywistej sprzeczności z tym, co mówi nam sam Tadeusz Romańczuk. Warto dodać, że Romańczuk o współpracy z Giertychem mówił już w 2021 roku, w rozmowie z dziennikarzem "Gazety Wyborczej" Marcinem Wójcikiem.

Rozbieżność postanowiliśmy wyjaśnić u mecenasa Krzysztofa Pawlaka. To on - według Prokuratury Regionalnej - formalnie reprezentuje b. senatora PiS wraz z adwokat Anną Rupacz. Mecenas Pawlak, który na swojej stronie informuje, że "od stycznia 2018 roku pełni funkcję Szefa Działu Prawa Karnego w Kancelarii Adwokackiej Romana Giertycha", i o którym sam Giertych pisał w serwisie X (dawniej Twitter - red.) "mec. Krzysztof Pawlak z mojej kancelarii", potwierdził, że współpracuje zarówno z Romanem Giertychem, jak i jego żoną Barbarą.

Jak wskazał - w sprawie Romańczuka obrońcą jest mecenas Barbara Giertych. Podkreślmy: to informacje od prawnika, który tytułuje się szefem działu prawa karnego w kancelarii adwokackiej Romana Giertycha.

Dlaczego więc Tadeusz Romańczuk mówi, że "ma od pięciu lat Giertycha", a prokuratura z kolei wskazuje jako obrońcę jego (Pawlaka - red.), a nie Barbarę Giertych? Adwokat Pawlak stwierdził, że Romańczuk "ma Giertychową, a nie Giertycha". A w sprawie rzeczywiście działa tylko on - Krzysztof Pawlak, ale jako pełnomocnik Barbary Giertych.

Jeszcze bardziej zawile zrobiło się, gdy zaczęliśmy dociekać, z kim w takim razie Tadeusz Romańczuk podpisał umowę - co powinno jednoznacznie rozstrzygać, czy może powoływać się na Romana Giertycha, czy robi to niesłusznie.

Mecenas Pawlak zaczął nam tłumaczyć, że kiedyś działało coś takiego jak Kancelaria Adwokacka Romana Giertycha, ale ten podmiot nie funkcjonuje, bo mecenas został posłem. Oprócz tego jest osobna kancelaria Barbary Giertych, która formalnie prowadzi sprawę Romańczuka, a do tego istnieje podmiot "Kancelaria Adwokacka Roman Giertych Spółka Komandytowo-Akcyjna", na który zawierane są wszystkie umowy.

Czy to znaczy, że Romańczuk też ma z nią umowę? Podczas rozmowy mec. Pawlak próbował zmienić temat, ale ostatecznie stwierdził, że b. polityk PiS ma umowę z kancelarią Barbary Giertych.

Dlaczego zatem podejrzany w aferze Bielmleku i Eskimosa powołuje się na Romana Giertycha? Okazuje się, że - według Krzysztofa Pawlaka - Tadeusz Romańczuk po prostu widział się z Romanem Giertychem w kancelarii, bo wszystkie wymienione podmioty mieszczą się w jednym budynku w centrum Warszawy. I stąd jego przekonanie o współpracy.

Gdy wróciliśmy do Romana Giertycha z kolejnymi pytaniami w tej sprawie, odpisał: "Sprawdziłem jeszcze raz i nie reprezentuję pana Romańczuka w żadnej ze spraw i nigdy go nie reprezentowałem. Z panem mec. Pawlakiem współpracuję od lat, ale nie na zasadzie wyłączności. Prowadzi on sprawy zarówno z mojego zlecenia, jak i innych adwokatów zarówno tych blisko współpracujących ze mną, jak i nie, a także swoje własne".

Barbara Giertych nie odpowiedziała na nasze pytania w tej sprawie.

Z Centralnej Ewidencji Działalności Gospodarczej wynika, że jej kancelaria mieści się pod tym samem adresem, co działalność Romana Giertycha, a jej pełnomocnikiem jest Sebastian Jargut, opisywany kilka lat temu przez "Rzeczpospolitą" jako prawa ręka Romana Giertycha. Jargut, według rejestru, korzysta ze skrzynki pocztowej w domenie kancelarii Romana Giertycha.

Efektem pytań do Romana Giertycha był jego wpis w portalu X (dawniej Twitter - red.), w którym adwokat i polityk, mając na myśli Tadeusza Romańczuka, stwierdził, że jeden z autorów tego tekstu "(...) dostał zlecenie wyszukiwania sygnalistów, którzy przychodzą do mnie i rozsyła po prokuraturach zapytania, czy ktoś powiązany z PiS jest reprezentowany przez adwokatów współpracujących ze mną. Ma to na celu wystraszenie kolejnych mrazów (...)" (pisownia oryginalna - red.). Giertych ma na myśli współpracującego z prokuraturą w sprawie afery Funduszu Sprawiedliwości Tomasza Mraza.

Diametralnie inną ocenę byłego polityka PiS ma wicemarszałek Sejmu Dorota Niedziela z Koalicji Obywatelskiej (wiceprzewodnicząca PO), która poświęciła kilka ostatnich lat na tropienie nieprawidłowości właśnie Tadeusza Romańczuka i innych ludzi związanych z PiS w KOWR i Ministerstwie Rolnictwa.

- Romańczuk to typowy przedstawiciel pisowskiej władzy, który myślał, że jest nie do ruszenia i może robić, co chce, bo wiecznie będzie bezkarny. Teraz nadchodzi czas, że będzie musiał ponieść odpowiedzialność za swoje czyny. Oczekuję szybkich działań prokuratury i liczę, że Tadeusz Romańczuk odpowie za malwersacje finansowe i decyzje, które podejmował jako wiceminister. Pamiętam, jak przychodził na komisje sejmowe i nas oszukiwał. Musi ponieść jakąś odpowiedzialność, za to, co robił - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską wicemarszałek sejmu Dorota Niedziela.

Ardanowski mówi: "Podłość!"

Wróćmy do afer rozplątywanych przez śledczych wokół KOWR. W ich centrum był też Jan Krzysztof Ardanowski. To on wymyślił, żeby firma wybrana bez przetargu dostała 100 mln publicznych pieniędzy. I to jemu podlegał Tadeusz Romańczuk, który łącząc role wiceministra i człowieka Bielmleku, miał - zdaniem śledczych - doprowadzić do wielomilionowych strat.

Prokuratura odmawia informacji dotyczących roli Ardanowskiego w całej sprawie.

W 2022 r. media informowały, że wśród telefonów podsłuchiwanych przez służby programem Pegasus był aparat należący do członka rządu Mateusza Morawieckiego. Z naszych informacji wynika, że CBA założyło podsłuch właśnie Ardanowskiemu, a powodem były afery Bielmleku i Eskimosa, a zebrany materiał powinien być powodem do niepokoju dla byłego ministra rolnictwa.

Jan Krzysztof Ardanowski niedawno odszedł z PiS i próbuje założyć nową partię. Gdy zadzwoniliśmy zapytać, czy był już przesłuchiwany w sprawie afer KOWR, stwierdził, że bardzo chciałby być świadkiem w tej sprawie, żeby wyjaśnić ordynarne kłamstwa i krążące plotki.

Zapytaliśmy jakie kłamstwa, Jan Krzysztof Ardanowski ma na myśli. Odparł wtedy, że działamy na zlecenie służb specjalnych.

***

Piotr S. nadal figuruje na stronie prezydenta RP jako jego doradca społeczny.

Prokuratura Regionalna w Warszawie zapowiada, że akt oskarżenia wobec Tadeusza Romańczuka i innych podejrzanych w aferze Eskimosa i Bielmleku wyśle do sądu do końca tego roku.

Szymon Jadczak i Paweł Figurski, dziennikarze Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
kowrjan krzysztof ardanowskimateusz morawiecki
Komentarze (1105)